Atalaya
Nieco ponad 40-letni Dezron Douglas obecny jest na jazzowej scenie od kilkunastu lat, a od kilku jest o nim głośno – w 2019 zwyciężył w kategorii wschodzącej gwiazdy basu w rankingu krytyków magazynu Downbeat. Ma na koncie współpracę z absolutną czołówką światowego jazzu, m.in. z: Louisem Hayesem, Ravim Coltranem, Phaorah Sandersem, Davidem Murrayem, Enrico Ravą czy Tomaszem Stańko, a także jednym z najbardziej wyrazistych liderów młodszego pokolenia – Makayą McCravenem. Nagrał kilka płyt z fenomenalną harfistką - zarazem swoją życiową partnerką - Brandee Younger oraz pianistą Cyrusem Chestnutem.
Jego najnowszy autorski album (wszystkie kompozycje napisane zostały przez Douglasa) jest, z jednej strony, głęboko osadzony w jazzowej tradycji, z drugiej - koresponduje z tym, co dzieje się na współczesnej improwizowanej scenie. Tak oto muzyka na „Atalayi” oscyluje wokół post-bopu, ale chwilami zespół ujawnia bardziej awangardowe oblicze. Pojawiają się w niej także latynoskie wpływy. Czasem klimat zmienia się w obrębie jednego utworu - muzycy przeskakują od nieskomplikowanej, wyrazistej, nawet nieco ckliwej melodyki, do rozedrganego free. Doskonały George Burton na fortepianie bywa wzniosły i dramatyczny niczym McCoy Tyner, wyrafinowany niczym Andrew Hill, a innym razem prezentuje się jako liryczny erudyta bliższy tradycji Keitha Jarretta i Chicka Corei. Saksofonista Emilio Modeste (współpracownik Wallace'a Roneya w ostatnich latach jego życia) wprowadza momentami uduchowiony nastrój przywołujący Coltrane'a, zarówno w wydaniu żarliwym, jak i medytacyjnym. Zwykle jego gra jest wyborna, choć sporadycznie, gdy sięga po sopran, robi się trochę zbyt rzewnie. Lider zapewnia doskonały, elastyczny, czujny, masywny, groove, bardzo rzadko bazujący na prostym walkingu, który świetnie niesie te, niekiedy harmonicznie zawiłe, kompozycje.
Największe wrażenie robią najbardziej energetyczne i swobodne utwory, jak „More Coffee Please”, „Coyoacán” i „J Bird”. Od całość najwyraźniej odróżniają się dwie kompozycje: „Octopus”, będąca rodzajem wprawki na elektryczny bas solo oraz urocza latynosko zabarwiona piosenka „Wheeping Birch”, zaśpiewana przez kubańską wokalistkę Melvis Santę, w której również słyszymy gitarę basową. W pozostałych utworach lider gra na kontrabasie i muzyka zachowuje akustyczny charakter.
Jakkolwiek nie jest to album w żadnej mierze przełomowy, przynosi bardzo solidny jazz, nawiązujący do klasyki Blue Note i Impulse! z lat 60., a zarazem subtelnie i przekonująco ją uwspółcześniający. Na pewno będę z uwagą śledzić dalsze poczynania Douglasa.
1) Atalaya, 2) Rose, 3) Coyocan, 4) Luna Moth, 5) Wheeping Birch (feat. Melvis Santa), 6) Jones Beach, 7) More Coffee Please, 8) J Bird, 9) Octopus, 10) Foligno
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.