Tord Gustavsen to chyba jeden z nielicznych artystów, który zdaje się nie chcieć zwracać na siebie uwagi - nie tylko poza sceną, ale nawet kiedy siedzi przy czarno-białej klawiaturze. Mimo to od lat jest jednym z najbardziej cenionych i rozpoznawalnych muzyków jazzowych Starego Kontynentu. Jest również artystą bardzo lubianym w Polsce czego dowodem niech bedą częste zaproszenia kierowane w jego stronę przez rodzimych organizatorów festiwalu. Fanów Torda Gustavsena ucieszy zapewne bardzo fakt, że właśnie trafiła na półki sklepowe jego najnowsza płyta zatytułowana „The Other Side”.
W jednym z wywiadów., udzielonym co prawda z okazji nieco wcześniejszej płyty Gustavsen poweidział, „Dla nas [...] ważne jest dążenie do prostoty: obnażanie, odzieranie naszej muzyki z kolejnych, zbędnych warstw, by dostać się do takiej formy liryczności i romantyczności na jakiej nam zależy. Dopiero wtedy możemy budować pewną złożoność, dodając tylko to, co wydaje się naturalne i konieczne. Ten mechanizm wydaje się także zastosowany w pracach nad najnowszą płytą, którą Tord wraca po latach przerwy do formatu tria fortepianowego.
O tamtego czasu upłynęło sporo czasu, poprzedni triowy album narany został ponad dekadę temu, w trakcie której artysta sporo eksperymentował z różnymi formami i składami zespołów. A jednak na początku tego roku świadomie wrócił do starej trzyosobowej formuły, z wiernym perkusistą Jarle Vespestadem i doskonałym nowym basistą Sigurdem Hole.
Czeka nas zatem, po części także ze względu na podejście do muzyki i do instruentu samego Hole'a, muzyka czerpiąca zarówno z inspiracji ludowych, jak i współczesnego jazzu, jawiąca się idealnym wehikułem dla powolnie rozwijających się, głęboko melodyjnych, 11 pomieszczonych na płycie utworów pióra pianisty.