Catapulta De Pols D'estrelles
W kwietniu 2016 roku Trzaska bawił w Barcelonie. Grał, poznawał nowe smaki, rejestrował ciekawe koncerty. W klubie Jamboree zwarł szyki z ulubieńcem redakcji, wyjątkowym drum perkusjonalistą Vasco Trillą. Koncert dociera do nas po mniej więcej półtora rocznym okresie oczekiwania i pod tytułem Gwiezdny Pył Katapulty (w wiernym tłumaczeniu z katalońskiego) dostępny jest od grudnia ubiegłego roku. Selekcji muzyki dokonał Katalończyk, nożyce cenzorskie i gałki mikserskie miał w dłoniach Polak. Efektem prawie godzina zegarowa muzyki, podzielona na siedem odcinków z tytułami.
Jeden. Rodzaj wstępnej przymiarki, delikatny saksofon altowy na granicy sonore, talerze drummerskie w ruchu, zwinne obcierki. Z otchłani tuby instrumentu dętego szybko wyłania się element melodyczny i zręby struktury rytmicznej. Muzycy jakby trochę się poganiali, nie stroniąc od konwencji call & response. Vasco uruchamia dzwoneczki, talerzyki, dzbanki, śruby, przedmioty codziennego nieużytku. Już w 5 minucie armia jego robaczków i wibratorów zostaje wprawiona w ruch. Drum-Orchestra w natarciu! Trzaska milknie, by po wybrzmieniu, podać z poziomu ciszy piękną, delikatnie semicką kołysankę na klarnecie. Jakże wyśmienity kontrapunkt! Tuż potem muzycy wchodzą w dialog i rozprawiają przez dłuższą chwilę o urokach fauny i flory. Sam Vasco do 11 minuty w ogóle nie stosuje tradycyjnego drummingu. Drugi. Alt plecie historię w obłokach perkusjonalnego kurzu. The Rest is rust! Doprawdy trudno o lepszy tytuł. Wejście bębnów, w miejsce meta percussions, robi różnicę i przestawia całą improwizację na nerwowy, jazzowy tor. Efektem prawdziwie eksplozywne free z błyskotliwymi pasażami saksofonu. Brawo! Wybrzmiewanie z melodią na ustach, a może na ustniku. Trzeci. I znów mikromelodia Trzaski skrzy się w rezonansie Trilli. Ten drugi też jakby łapał nutki w bezmiarze talerzowej sonorystyki.
Czwarty. Dynamiczne free z łomoczącym drummingiem. Oj, dobrze się ci Panowie czują w swoim towarzystwie! Krew z krwi, pot z czoła na czoło. Saksofon tańczy, bębny łapią konwulsję. Proces hamowania, tuż potem, to z kolei świetna okazja na dialog i szczyptę sonore na styku z ciągle aktywnym rytmem. A na finał dobra, acz krótka galopada. Piąty. Ciche pomruki w tubie, rezonujące przedmioty płaskie, partia szachów. Alt opowiada nową historię, perkusjonalia nucą pod nosem. Potem potok wartkiego strumienia przelewa się przez scenę i moczy nogi publiczności. Orkiestra wibratorów, to naturalna kolej rzeczy. Zgodnie z regułą tego koncertu, Trzaska milczy przez moment, a potem zagaja smutną melodię. W jego zaśpiewie powraca Ayler i daje błogosławieństwo. Na zakończenie odcinka, drapieżny free jazz z dużym wykopem! Ostatnie słowo należy do solowego Vasco. Szósty. Ciąg dalszy solowego rezonansu Katalończyka. Lśni wysokim rejestrem świetnie wypolerowanego talerza. Chrobot robaczków, tuż obok. Mikołaj włącza się spokojnym, ale zabrudzonym tembrem swojego altu. Bębny splatają się z tą rurą i w silnym uścisku narracyjnym idą w dobry galop. Dwa zwinne kocury na polowaniu! Siódmy. Nadal na ostro, pieprznie, free jazzowo, soczyście. Gęsto, z przytupem przez cztery minuty z sekundami. Publika nie szczędzi oklasków.
1. laniakea; 2. the rest is rust; 3. l’últim estranger; 4. espai a l'espai; 5. l'estrella pregunta; 6. passeja per l'ala; 7. pols per el dolor del planeta
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.