Svengali - rzecz o Gilu Evansie cz. 1
Gil Evans - wiadomo, wielka postać muzyki jazzowej, ale też i nie tylko jazzowej. Że stulecie jego urodzin przypada właśnie dzisiaj, także wiemy i że nasze łamy przez jeszcze kilka dni bedą stały otworem dla niego, to pewne. Świętowanie tego jubileuszu to znakomita okazja, aby zaczerpnąć trochę wiedzy o tym kim był Evans, jaka była jego muzyka, skąd się wzięła i dokąd zmierzała. Kto inny mógłby o tym lepeij opowiedzieć, jak nie zapewne jeden z największych znawców twóczości Evansa, pan Ryszard Borowski. Mamy wielkie szczęście, że przed wieloma laty, kiedy ukazywało się drukiem czasopismo Jazz a go-go pan Ryszard napisał obszerny esej o tym wielkim jazzowym indywidualiście. Dzisiaj możemy tekst ten przywrócić pamięci. Oto jego pierwsza część! Maciej Karłowski
Początki
Pojawienie się nazwiska Gila Evansa w historii jazzu wiele osób wiąże z jego współpracą z Milesem Davisem. Ale już wcześniej Evans dał się poznać jako dobry aranżer piszący dla orkiestry Claude Thornhilla. Właśnie tutaj poznał go Miles. Był to pierwszy big-band, który grał zaaranżowane utwory i solą Charliego Parkera. Evans napisał dla nich swoją wersję Antropo-logy i Yardbird Suitę. Utwory te były kombinacją swingu, rytmu i melodyki parkerowskiej. Warto też wspomnieć o otwierających je solach Mulligana i Konitza (którzy także byli w tej orkiestrze). Były to zaczątki nowego stylu, który po kilkuletnim rozwoju nazwano ^„cool". Jednak najważniejsza dla Evansa miała być, jak się później okazało, współpraca z Milesem. Najpierw były to tylko dwie (ale bardzo znaczące) aranżacje dla davisowskiego „Capitol Bandu". Po dziewięcioletniej przerwie, od 1957 roku i nagrania płyty „Miles Ahead" nazwisko Evansa stało się znane wszystkim wielbicielom nowego jazzu i takim pozostało aż do czasów obecnych.
Próbując naświetlić historyczne tło i określić muzyczny kontekst, w którym powstała i rozwinęła się sztuka Evansa, chciałbym sięgnąć dziesięć lat wstecz od daty jego pamiętnej współpracy z nonetem Davisa w 1948 roku. Podanie faktów, które miały miejsce wtedy i później, wydaje mi się ważne. Niewątpliwie mogą one pomóc w zrozumieniu genezy zjawiska jakim była twórczość Evansa. Nie był on jedynym, który poszukiwał nowych rozwiązań, jego talent nie rozwijał się w intelektualnej próżni, a w swych koncepcjach aran-żerskich rozwijających muzykę jazzową nie pozostawał bynajmniej osamotniony.
W 1938 roku Carnegie Hali po raz pierwszy udostępniła swoją scenę dla jazzu. Wystąpiła, będąca wtedy u szczytu sławy, orkiestra Benny Goodmana. Lata trzydzieste to oczywiście złote lata swingu i ogromny rozwój big-bandów swingowych. Ale już na tym, zdawałoby się bardzo tradycyjnym gruncie, powstawały utwory, których autorzy z powodzeniem poszukiwali nowych rozwiązań formalno-brzmieniowych. Aranżujący dla potrzeb orkiestry Goodmana właśnie, Eddie Sauter, łączył instrumenty z różnych sekcji zestawiając je w nowe sekcje, takie jakie wydawały mu się potrzebne w aranżu. Piętnaście lat później wspaniale rozwinął on swój styl pisząc dla zespołu „Sauter-Finegan Band". Lata czterdzieste to początek i rozwój nowego stylu jazzowego - bebopu. Uważa się go tradycyjnie za początek jazzu nowoczesnego, lecz patrząc wstecz na różne wydarzenia związane z kompozycją jazzową i jazzem orkiestrowym, już dużo wcześniej znaleźć można wiele przesłanek określających rozwój jaki nastąpił w jazzie latach późniejszych. Myślę tu o takich zjawiskach artystycznych jak np. cała „poważna" twórczość Gershwina. „Błękitna Rapsodia" zaprezentowana była już w 1924 roku. Jego następne utwory łączące jazz z muzyką poważną powstawały szybko po sobie: Koncert fortepianowy w 1925 roku, solowe Preludia w 1926, „Amerykanin w Paryżu" w 1928, Druga Rapsodia i Uwertura Kubańska w 1932 roku, a w 1935 miało miejsce prawykonanie opery „Porgy and Bess". W tych latach jazz wzbudzał wielkie zainteresowanie kompozytorów klasycznych. Igor Strawiński już od 1918 roku wykorzystywał elementy muzyki jazzowej w swoich utworach (np. Rag-Time na 11 instrumentów, Piano Rag Musie). W 1945 roku dla Woody Hermana napisał „Hebanowy koncert". Wielu kompozytorów tzw. neoklasycznego stylu wprowadzało rytmy i harmonie (następstwa akordów) zaczerpnięte z jazzu. Wśród nich Darius Milhaud, Artur Honneger, Bo-huslav Martinu należeli do najbardziej znanych, ale pamiętać należy, że był to trend powszechny i bardzo popularny. Jedno z najciekawszych dzieł tego gatunku - „Koncert na jazzband i orkiestrę" szwajcarskiego kompozytora Rolfa Liebermana, napisane w technice dodekafonicznej (!), powstało w 1954 roku, czyli trzy lata przed nagraniem „Miles Ahead". Nie chciałbym przez to powiedzieć, że nagrania stricte jazzowe należy porównywać z awangardą muzyki klasycznej. Jednak związki i wpływy, szczególnie w rodzaju muzyki bazującym na kompozycji, pozostają między tymi, zdawałoby się odległymi gatunkami muzyki, bardzo silne. Utwory na duże zespoły jazzowe, na orkiestry, zaczynają pisać wykształceni klasycznie muzycy. Aranżer Pete Rugolo, który studiował u Dariusa Milhauda, współpracował ze Stanem Kentonem. Wielka popularność orkiestry Kentona w latach czterdziestych jest w dużej mierze jego zasługą. Termin „progressive jazz", określający muzykę o rozbudowanych akordach, bardzo bogato i wyrafinowanie instrumentowaną, a także sukcesy kolejnych utworów cyklu „artistry" wiążą się także z nazwiskiem Rugolo.
Stan Kenton w 1949 roku jeszcze bardziej rozbudował swoją orkiestrę powiększając ją o sekcję smyczków i instrumentów dętych drewnianych i pod nazwą „Innovations in Modern Musie" lansował muzykę, która jeszcze bardziej zbliżona była do „poważnej", współczesnej muzyki klasycznej. Na marginesie można dodać, że już w 1936 roku Artie Shaw podjął próby włączenia, kwartetu smyczkowego do big-bandu. Innowacje nie polegały tylko na zmianach instrumentalnych, a dotyczyły wszystkich elementów muzyki. W zakresie formy utwory stawały się bardziej rozbudowane i skomplikowane. Zapożyczano pomysły formalne z muzyki klasycznej. Atrakcyjną dla jazzu była forma koncertu jako utworu dla popisującego się solisty i orkiestry. Nie zapominajmy, że nawet w klasycznych koncertach pewne fragmenty (kadencje wirtuozowskie) były improwizowane. Także w tym rodzaju muzyki od początku wiedziano, że najbardziej efektowne solo, to solo improwizowane, w którym muzyk może popisać się własnymi pomysłami i najlepiej „leżącymi" mu sztuczkami technicznymi.
Ellingtonowski Concerto for Cootie (dla trębacza Cootie Williamsa) lub Fugue Slide’a Hamptona (koniec lat pięćdziesiątych) mogą służyć tu za koronne przykłady takiego właśnie naśladownictwa formy. Także indywidualne pomysły wybitnych aranżerów miały wpływ na obraz jazzu orkiestrowego lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Gerry Mulli-gan - korzystający często z metody kontrapunktycz-nego prowadzenia głosów, Bili Holman - wybitny aranżer bebopu, czy wreszcie George Russel aranżujący w drugiej połowie lat czterdziestych dla orkiestry Artie Shawa i Claude Thornhilla - to postaci, których nie można pominąć omawiając jazz tworzony przed 1957 rokiem, datą nagrania „Miles Ahead". Właśnie z teoretycznymi koncepcjami modalnymi Russela (w 1953 roku ukazała się jego praca o tym traktująca), z jego kompozycjami i aranżacjami musiał zetknąć się Gil Evans - przecież pracowali dla potrzeb tych samych zespołów. Russel, Mulligan, John Lewis i Johnny Carisi należeli do ludzi często odwiedzających mieszkanie Evansa na 55 ulicy w Nowy Yorku. Pod koniec lat czterdziestych stało się ono miejscem artystycznych spotkań ludzi zaangażowanych w tworzenie nowego jazzu. Omawiano tam wszelkie wydarzenia. muzyczne i nic dziwnego, że twórczość wszystkich wspomnianych kompozytorów nosiła wówczas - w zakresie rzemiosła muzycznego i artystycznych pomysłów - wiele cech wspólnych.
Znakomity utwór Russela Cubana Be Cubana Bop z roku 1947, jego kompozycje Odjenar i Ezz-Thetic nagrane przez zespół Lee Konitza z Milesem Davisem, kompozycja potwierdzająca wspomniane już zainteresowanie twórców jazzu wpółczesną klasyką - A Bird in Igor's Yard (nagrana przez zespół Buddy de Franco i będąca próbą syntezy muzyki Strawińskiego i Parke-ra), kompozycje na duże orkiestrowe obsady: New York, New York i Jazz in the Age of Space - wszystkie te utwory były na pewno znane Evansowi. Do repertuaru swojej orkiestry włączył kilka tematów Russela, takich jak np. Stratusphunk („Out of the Cool"), Blues in Orbit („Svengali") wspaniale je aranżując. Znajomość tych wszystkich utworów miała niewątpliwie wpływ na rozwój Evansa jako kompozytora i aranżera, na jego poglądy estetyczne i pomysły muzyczne. Rok przed „Miles Ahead" ukazała się ważna, wspaniała płyta Lestera Younga Jazz Giants 56", a w tym samym roku 1957 Ellingtona „Such Sweet Thunder". Z dzisiejszej perpektywy wyraźnie widać jak niezwykły był to okres w historii jazzu. Oto co o Evansie mówił Da-vis (wywiad opublikowany w Down Beat, luty 1994): „Był [Evans] człowiekiem o głębokiej wiedzy, podobnie jak Leonard Bernstein. I ci klasyczni faceci nie wiedzieli tego co wiedział Gil. Oni nie znali ludzi. Gil zawsze słuchał cygańskich, południowoamerykańskich i afrykańskich rzeczy. Zawsze przychodził do mojego domu i miał dla mnie jakąś nową płytę." Jedną z najważniejszych pozycji w rzędzie „ważnych poprzedników" wydaje mi się autorska płyta Georga Russela Jazz Workshop", która ukazała się w 1956 roku. Zawierała jedenaście krótkich kompozycji Russela i była wykładnią wszystkich jego ówczesnych, muzycznych przemyśleń i doświadczeń. Evans interesował się muzyką poważną i jej dokonaniami. Już sam fakt, iż zaaranżował twórczo Concierto de Aranjuez i fragment z baletu Manuela deFalli „Czarodziejska miłość" (na płycie „Sketches of Spain") świadczy o jego muzycznych preferencjach. Dzisiaj utwory te należą do ogólnie uznanego, klasycznego kanonu, są często wykonywane, lecz pamiętajmy, że w czasach gdy Evans brał je „na warsztat" była to całkiem świeża muzyka współczesna.
Podobnie było z operą Gershwina „Porgy and Bess". Utwór ten dopiero zaczynał zdobywać sobie popularność, gdy Evans i Davis uznali, iż warto zaaranżować go inaczej. Nagranie tej płyty pozostaje wydarzeniem bez precedensu: współczesny, poważny utwór (opera!), mający bardzo niedługą historię został wspaniale, artystycznie opracowany, i w efekcie powstał nowy utwór artystyczny, którego znaczenie w twórczości jazzowej jest ogromne. Uważam, że płyta ta jest ciągle niedoceniona w historii jazzu. Twórczość Evansa podlegała rozwojowi podobnie jak podlegała mu muzyka dwudziestego wieku. Artysta - jakim był Evans - otwarty na wszelkie nowe prądy w sztuce, stosował w swoich opracowaniach zdobycze awangardowego jazzu, muzyki dodekafonicznej, aleatorycznej, elektronicznej, rockowej. Ten melanż stylów i technik kompozytorskich dał w efekcie jego własny styl aranżerski.
Pod koniec lat sześćdziesiątych, po okresie eksperymentowania z różnymi składami, na koncercie w Jazz Gallery w Nowym Jorku Evans przedstawił swój nowy zespół (duża sekcja rytmiczna z instrumentami perkusyjnymi i gitarą, dwie trąbki, trzy puzony i tuba, czterech saksofonistów grających na różnych dodatkowych instrumentach). W aranżacjach pisanych w tym okresie potrafił zachować równowagę między zespołową improwizacją (co w big-bandach jest raczej rzadko praktykowane) i ścisłą kompozycją. Stało się to jedną z charakterystycznych cech jego aranżacji. Zawsze zauważał ważność instrumentalnego, improwizowanego solą i potrafił nie przytłoczyć go orkiestrą, pomimo niezwykle czasem kunsztownych, wyrafinowanych i obszernych partii aranżowanych. Taki właśnie sposób grania jego orkiestry wywarł niewątpliwie duży (często może nie uświadomiony) wpływ na wiele nowoczesnych zespołów jazzowych.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.