Kto był do tej pory świadomy istnienia Krisjana Randalu? Niewielu? Nic dziwnego bo oprócz tego, słyniemy z szerokich jazzowych horyzontów, to jednak do estońskiego środowiska jazzowego nie zaglądamy pewnie nazbyt często.
Tymczasem Estończyk, jeśli zliczyć albumy, w nagraniu których wziął udział, i którymi chwali się na swojej internetowej stronie, to uzbierałby się całkiem pokaży prawie 40 płytowy stosik. Niektóre wydawał labelach lokalnych inne w globalnych, a na liści e pojawia się nawet bachowska realizacja dla Sony Classical, album dla hiszpańskiej oficyny Fresh Sound w linii New Talents oraz nagrania ze słynną nieco bardziej wokalistką Hedwig Hanson. Poza nią na liście Kristjanowych kolaborant ów są też tak zacne nazwiska jak Dave Liebman, Ari Hoenig, Nguyên Lê, Ben Monder czy Nils Petter Molvaer,
I choć artysta od dawna wraz z rodziną mieszka w Niemczech musiał trochę poczekać na swój ECMowski debiut. Doczekał się w tym roku i jego debiut nosi tytuł Absence, wypełniony jak dowiadujemy się z notki wydawcy, surową, acz liryczną muzyką, wykonaną przez zespół złożony specjalnie na okazję sesji nagraniowej. Ostateczny skład tria (oprócz Randalu znaleźli się w nim także amerykański gitarzysta Ben Monder i fiński perkusista Markku Ounaskari), powstał dzięki rekomendacji Manfreda Eichera, który usłyszał Randalu i Mondera na krążku Equilibrium, nagranym przez duet artystów w 2012 roku.
Wydawca w dalszych słowach zapewnia nas, że kompozycje z Absence są mocne i treściwe, i że początkowo, Randalu wykonywał je solo na fortepianie, by jednak w końcu ulec namowom i poszerzyć skład do tria stwarzając sobie tym szansę by dzięki muzycznym partnerom jego muzyka nabrała jeszcze więcej koloruj i aranżacyjnego powabu.
Zatem w Estonii jest jazz i w ECM też jest estoński jazz. I radujmy się!