Tomasz Stańko New York Quartet i Lars Danielsson Liberetto - finał Jazzu nad Odrą

Autor: 
Mateusz Magierowski
Autor zdjęcia: 
Marta Ignatowicz www.martaignatowicz.com

Lars Danielson i Tomasz Stańko stworzyli w niedzielny wieczór muzyczną pointę 48. Festiwalu Jazz nad Odrą. Dwa nowe projekty, dwie charyzmatyczne osobowości, dwa zupełnie różne jazzowe światy, dwa style toczenia muzycznego dialogu ze swym zespołem i dwa rodzaje nastroju, w jaki wprawieni zostali zgromadzeni w sali wrocławskiego Centrum Sztuki Impart słuchacze. Dwa koncerty jednego wieczora - jakże różne, ale jakże intrygujące. Lars Danielson i jego Liberetto oraz nowy kwartet nowojorski  Tomasza Stańko stworzyli w niedzielny wieczór muzyczną pointę 48. Festiwalu Jazz nad Odrą.

Pierwszy na scenę wyszedł Lars Danielsson ze swoim kwintetem w składzie niemal identycznym jak ten, z którym nagrał swój najnowszy album „Libretto”, wydany przez ACT Music. Lider palcami i smyczkiem wydobywał dźwięki z kontrabasu i wiolonczeli, a towarzyszyli mu: ormiański pianista Tigran Hamasyan (czyli po prostu Tigran), jeden z trzech filarów Esbjörn Svensson Trio - szwedzki bębniarz Magnus Öström oraz stali współpracownicy Danielsona – brytyjski gitarzysta John Parricelli (album „Tarantella”) oraz grający na instrumentach perkusyjnych Izraelczyk Zohar Fresco (który wraz z Danielssonem i Leszkiem Możdżerem nagrał takie płyty jak „The Time” czy „Between us and the light”). We Wrocławiu zabrakło charakterystycznego, nieco stłumionego dźwięku trąbki Arve Henriksena, którą usłyszeć można po włożeniu do odtwarzacza „Libretto”. Brak ten zrekompensowany został obecnością Fresco, który, choć nie wziął udziału w sesji nagraniowej nowego albumu Danielssona, został szczególnie ciepło przywitany przez wrocławską publiczność.

Jazz niezwykle melodyjny i radosny - muzyczna propozycja Danielssona była tego wieczora bardzo spójna i jasno sprecyzowana. Bardzo szybko została „kupiona” przez słuchaczy, kołyszących się w takt groove’owych szaleństw, w których prym wiedli Tigran i Danielsson. Dialog tej dwójki wyznaczał tempo i rytm gry całego zespołu. Danielsson swoją twarz, której mimika zmieniała się niczym na pokazie pantomimy niemal przez cały koncert kierował w stronę młodego Ormianina, malującego z niebywałą lekkością coraz to nowe muzyczne pejzaże.

Moment wyciszenia nadszedł, gdy Danielsson odłożył kontrabas i sięgnął po wiolonczelę. Pierwsze dźwięki jakie z niej wydobył mogły utwierdzić miłośników twórczości  szwedzkiego kontrabasisty w przekonaniu, iż zaraz oto zabrzmi nagrane w trio z Możdżerem i Fresco przejmujące „Suffering”. Miast tego jednak krótką próbkę swoich wokalnych umiejętności dał Fresco, zbierając porcję braw rozentuzjazmowanej publiczności. Podobna reakcja towarzyszyła iście rockowej partii solowej Parricelliego w utworze „Party on the Planet”. Jednak to nie brytyjski gitarzysta, ale zatracający się w szaleńczym pędzie podczas grania tej kompozycji Tigran i Danielsson byli pierwszoplanowymi postaciami pierwszej części tego wieczoru.

 

Po przerwie, na scenę ze swoim New York Quartet wyszedł długo oczekiwany Tomasz Stańko, prezentując swój nowy projekt poświęcony Wisławie Szymborskiej. Towarzyszyli mu:  członek jego byłego „polskiego kwartetu” – kontrabasista Sławomir Kurkiewicz, perkusista Gerald Cleaver, który ze Stańką grał już m.in. podczas ostatniej Jazzowej Jesieni w Bielsku Białej oraz nowe odkrycie naszego mistrza - młody amerykański pianista kubańskiego pochodzenia, David Virelles. Jeśli miałbym opisać muzykę, którą usłyszałem za pomocą jednego zdania, napisałbym, że była w niej zarówno tajemnicza mroczność „Matki Joanny”, melancholijny niepokój „Leosi”, jak i refleksyjny liryzm „Lontano”. W muzyce legendarnego trębacza nie dokonał się żaden stylistyczny przewrót (dzięki Bogu!),  był to jednak  Stańko w większym stopniu aniżeli na „Dark Eyes” oscylujący między subtelnością balladowych tonów a zadziornością freejazzowych partii solowych. 

Świetnie w nowej - starej muzyce Stańki odnalazł się David Virelles, raz to odważnie łamiąc frazy, podążając w kierunku swobodnych improwizacji, innym razem, jakby z pewną nieśmiałością, prowadzący swój delikatny monolog. Niezmiennie wysoki poziom zaprezentowali grający ze sobą po raz pierwszy członkowie sekcji rytmicznej, choć przyznać należy, że w porównaniu z Kurkiewiczem niewiele miejsca na  partie solowe miał Cleaver. Kiedy jednak w ostatnim utworze Stańko pozostawił mu nieco swobody, ten przez kilka minut nie chciał zaprzestać swoich solowych popisów, każąc liderowi czekać na środku sceny na odegranie swej partii.

Tomasz Stańko New York Quartet zagrał jeszcze jeden nowy utwór na bis, pozostawiając zasłuchaną publiczność w oczekiwaniu na krążek z granymi podczas koncertu kompozycjami oraz na kolejny, 49. już Wrocławski Festiwal Jazz nad Odrą.

Autorką wszystkich zdjęć jest Marta Ignatowicz  www.martaignatowicz.com