Posezonowa pocztówka z kurortu - Olbrzym i Kurdupel + Willi Hanne zagrali w sopockich Dwóch Zmianach

Autor: 
Piotr Rudnicki
Autor zdjęcia: 
mat.promocyjne

„Ostatecznie wszystko sprowadza się do jednej prostej kwestii – albo chcesz, albo nie chcesz grać” – mówił mi Marcin Bożek podczas ubiegłorocznej trasy Olbrzyma i Kurdupla z niemieckim perkusistą Willim Hanne.  Był to komentarz do pytania o jej przebieg – muzycy występowali wówczas w małych i średnich pomorskich miejscowościach, nierzadko przy bardzo niskiej frekwencji. Wola grania musi być u duetu jednak bardzo silna, ponieważ po roku muzycy w tym samym, poszerzonym składzie ponownie ruszyli na podbój północy. Po Kołobrzegu i Koszalinie nadeszła pora na Sopot.        

Spodziewałby się człowiek, że w centrum polskiej riwiery i po sezonie znajdą się chętni na odrobinę emocji, jakich dostarczają tego rodzaju występy, ale nie od dziś wiadomo, jak różnie to bywa. Koncert sopocki odbył się w atmosferze wysoce kameralnej, i w tym miejscu należałoby litościwie pochylić się nad nieobecnymi, ponieważ muzyce fakt ten w żaden sposób nie zaszkodził. Grano dobrze, a nawet bardzo dobrze.     

Jak silnie na charakter improwizacji wpłynąć może jedna dodatkowa osoba na scenie, przekonujemy się nader często nawet przy okazji koncertów szerszych składów – cóż dopiero, gdy z duetu robi się trio. Nieznany u nas szerzej, acz utytułowany hanowerski perkusista Willi Hanne okazał się być muzykiem bardzo kreatywnym, a jego gra w znacznym stopniu uwolniła Gadeckiego i Bożka od obowiązku samodyscyplinowania się w prowadzeniu muzycznej narracji, dając im przestrzeń do większej ekspresji i eksperymentów brzmieniowych, których nie można by usłyszeć podczas koncertów Olbrzyma i Kurdupla w duecie. Inna sprawa, że dzięki regularnej pracy Marcin Bożek i Tomek Gadecki stale poszerzają wachlarz technik improwizacji, zaś w przypadku drugiego z muzyków „rozmnożyło się” także instrumentarium: poza grą na tenorze i barytonie gdynianin po raz pierwszy zaprezentował się na scenie z saksofonem sopranowym.

Co zatem było w grze tria? Gitara basowa Bożka, przechodząca od pełnego brzmienia gęstych rytmicznych przebiegów do przestrzeni gładzonych strun i lekkich podźwiękowych sprzężeń, perkusja Willego Hanne, grającego z wyczuciem i w licznych momentach preparującego instrument a to za pomocą wibrującej zabawki, to znów małej elektroniki tudzież używającego megafonów, a pośrodku Tomek Gadecki ze swym zestawem saksofonów. Muzyka z tego wszystkiego wyszła na poły teatralna, jednak trio w ten sposób opowiadało o rzeczywistości. Z początku stłumiona, pełna poszumów, skrobań i zgrzytów, improwizacja stopniowo rozgrzała się do czerwoności za sprawą przeprowadzonej przez Gadeckiego barytonowej szarży a’la Gustafsson, krzyków Willego Hanne, oraz Marcina Bożka grającego w kulminacyjnym momencie na basie przy użyciu perkusyjnego talerza.

Od spokojnego wstępu, przez uderzenie mocy do wyważonej, pełnej życia i rozmaitych smaczków brzmieniowych części trzeciej – w zagranej w Sopocie muzyce Olbrzyma i Kurdupla z Willim Hanne sporo było buntu i niezgody, ale i sporo codziennych zmagań. Złożyły się one na mnóstwo ciekawie wyrażonej, wciągającej treści, którą potrafią wyrazić tylko latami pracujące na taki kształt working bandy i którą powinna usłyszeć publiczność najlepszych klubów i festiwali jazzowych w Polsce. Gdyby tylko ruszyła się z domu...          

PS. Okazją dla mimo wszystko niespecjalnie rwących się do opuszczenia domowych pieleszy jest zbliżająca się premiera płyty Olbrzyma i Kurdupla z Willim Hanne pod tytułem „In side Shout”, która ukaże się niebawem nakładem Requiem Records.