Marcus MIller jeden z nielicznych jazzmanów, za którym fani potrafią podróżować niemal jak gruppies za gwiazdami rocka. Namaszczony przez MIlesa, wirtuoz gitary basowej, multiinstrumentalista i rasowy showman dziś obchodzi 56 urodziny.
Z pewnością nie może być łatwe odrzucenie pokusy spoczęcia na laurach. Szczególnie gdy ma się ku takiemu spoczęciu sposobność i wszelkie usprawiedliwienie, gdy zrobiło się już swoje i na dobrą sprawę, nikt nie powinien oczekiwać więcej. Było już i tak zupełnie wiele i zupełnie nieźle. Przed takim wyzwaniem duchowym stają zazwyczaj tylko najwięksi muzycy, których twórczość – by być twórczością właśnie a nie jedynie dorobkiem – stale domaga się zmian i rozwoju. To musi być męczące tak rozwijać się bez przerwy. Jednym z tych muzyków był Chick Corea.
Napisano o nim wiele książek. Jego historia i muzyka jest podziwiana, znana, doceniona jak żadna inna i nie ma czego już chyba do niej dodać. Miles Davis - wielki kreator, człowiek dumny i niezwykły, postać demoniczna i zarazem magnetyczna, a czasami odstręczająca. Każdy kto kocha jazz musiał zmierzyć się z jego twóczością i te wspomnienia dziś są najważniejsze. Dziś, 26 maja są jego 97 urodziny! Maciej Karłowski
W 1991 roku Międzynarodowy Jazzowy Konkurs Saksofonowy im. Theloniousa Monka wygrał 22-letni, anonimowy Joshua Redman. To zwycięstwo okazało się dla młodego muzyka triumfem, za który musiał płacić całymi latami. Dwa lata po ogłoszeniu werdyktu, saksofonista przygotował swój debiutancki krążek "Joshua Redman". Oczekiwania były ogromne, zdecydowanie zbyt wysokie dla 24 letniego muzyka - bądź co bądź na początku swojej muzycznej kariery. Niewielu młodych artystów od razu dorastało do oczekiwań.
Zagorzali fani Joni Mitchell nie będą zadowoleni biorąc w ręce ten krążek słynnej pieśniarki. Nie będą zadowoleni, ponieważ ich ulubienica tak daleko odeszła od swej muzycznej codzienności, czyli: małych składów, leniwie toczących się piosenek zaaranżowanych na gitarę, bas oraz perkusję, w których głównie eksponowanym komponentem jest głos artystki i tekst.
W ramach wstępu przyznam się, że początkowo uważałem, iż dzielenie się opinią na temat filmu o amerykańskiej wytwórni Blue Note będzie łatwe i przyjemne. Wiadomo, jest to label, który ma na koncie liczone w dziesiątkach, jak nie w setkach wybitne arcydzieła muzyki jazzowej. Nagrywali dla niego kluczowymi artyści, a początków wytwórni należy szukać aż w 1939 roku, kiedy to Alfred Lion i Francis Wolff uciekli z Niemiec do Stanów Zjednoczonych. Ponoć nie znali się na muzyce, po prostu kręcił ich jazz.
CAD: Dlaczego zdecydowałeś się na przeprowadzkę do Stanów w 1959 roku?
AZ: W 1959 roku? Ponieważ już w tym czasie wiedziałem, że chce się zagłębić w muzykę jazzową, musiałem tam być. Później dostałem stypendium do muzycznej szkoły Lenox. Jim Hall zdobył dla mnie w zasadzie ten grant. On tam wykładał. Brakowało im gitarzystów.
Mira Film we współpracy z Eagle Rock Entertainment ogłasza premierowe pokazy kinowe filmu dokumentalnego Blue Note Records: Beyond the Notes – w reżyserii Sophie Huber. Film został wyświetlony po raz pierwszy na Tribeca Film Festival w 2018 roku, a następnie na ponad
50 międzynarodowych festiwalach, zdobywając uznanie m.in. w Wielkiej Brytanii i Kanadzie. Pierwsze pokazy w USA odbędą się 14 czerwca w Nowym Jorku w Metrograph i 28 czerwca
Gdy przed kilkoma miesiącami tworzyłem listę artystów, którym w naszym cyklu „Kanon ze znakiem zapytania” planowałem poświęcić kolejne artykuły, nazwisko Horace'a Parlana pojawiło się jako jedne z pierwszych. To pianista o życiorysie niezwykłym i znaczącym dorobku, o którym dziś zdają się pamiętać głównie fachowcy. Jakże odmiennie potoczyła się historia innego pianisty, który jak Parlan wydawał swoje pierwsze płyty jako lider na początku lat 60. ubiegłego wieku dla Blue Note: Herbiego Hancocka.