Zawsze było dla mnie ważne, aby znaleźć punkt równowagi - wywiad z Damonem Smithem
Z amerykańskim kontrabasistą Damonem Smithem, który współpracował ze śmietanką improwizowanego jazzu na czele z Cecilem Taylorem i Peterem Brötzmannem, rozmawiam na temat jego nowego albumu "Room of the Present" wydanego przez Fundację Słuchaj!. Oprócz tego pytam mojego rozmówcę o współpracę z Wernerem Herzogiem oraz jego inspiracje.
Do tej pory żyłeś i tworzyłeś własną muzykę w wielu miejscach: w San Francisco, Houston czy Bostonie. Jak opisałbyś te miejsca? Jakie są tam warunki bytowe i możliwości do grania muzyki?
Damon Smith: Przeprowadziłem się z rodzicami do San Francisco Bay Area, kiedy miałem 13 lat. Jeśli chodzi o muzykę, było to świetne miejsce na początek. Mówiłem, że ma dużą, ale leniwą publiczność! Można by grać często i mieć małą widownię, ale przez cały czas byliby to różni ludzie. Byłoby też inaczej, gdybyś grał w Oakland, Berkeley czy San Francisco. Wokół było kilku wielkich „starych mistrzów”, takich jak Eddie Gale, John Tchicai i Glenn Spearman, a także wielcy muzycy z wcześniejszych pokoleń, jak Henry Kaiser, Rova Saxophone Quartet, Lisle Ellis (moja nauczycielka basu) i wspaniały Marco Eneidi. Ponieważ było to piękne i historyczne miejsce, przyjeżdżali muzycy z całego świata i można było z nimi grać.
Przeprowadziłem się do Houston w 2010 roku. Houston ma bardzo kultywowaną scenę muzyczną. Głównie dzięki staraniom Davida Dove'a i jego organizacji Nameless Sound. Sprowadza świetnych muzyków i zajmuje się edukacją, co oznacza, że jest zarówno dobrze poinformowana publiczność, jak i wspaniali młodzi muzycy, z którymi można pracować. Wykonałem wiele świetnej pracy w Houston i nadal tam chętnie wracam. Zacząłem grać z Sandy Ewen, Rebeccą Novak, Thomasem Hetonem i Davidem Dovem. Wciąż regularnie wracam tam, żeby grać.
Granie w Teksasie też było bardzo przyjemne, można było występować w Denton, Dallas, San Antonio i Austin. Często koncertowałem na wielkim festiwalu No Idea w Austin, prowadzonym przez perkusistę Chrisa Cogburna. Bardzo ważna była dla mnie praca z legendarnym perkusistą Alvinem Fielderem, kiedy byłem w Teksasie. To zmieniło sposób, w jaki grałem i myślałem o czasie i rytmie.
Przeprowadzka do Bostonu była bardzo interesującym posunięciem. Traktowałem to bardziej jak „wschodnie wybrzeże” niż tylko Boston i mogłem pracować w całej Nowej Anglii i Nowym Jorku. Sam Boston faktycznie miał najwyższe standardy grania ze wszystkich scen muzyki improwizowanej, jakich doświadczyłem w USA. Wszyscy muzycy byli poważni i oddani, nigdy nie widziałem tam złego nastawienia ani żadnego słabego grania.
Nowy Jork ma oczywiście tylu niesamowitych muzyków, ale w odniesieniu do Bostonu powiedziałbym, że mogą być wyższe wzloty, ale także głębsze dołki! Boston był również świetny, ponieważ było tak wielu muzyków z wcześniejszych pokoleń. Dwóch muzyków, od których wiele się nauczyłem to wielki puzonista Jeb Bishop i mistrz perkusji Ra-Kalam Bob Moses.
Czym dla Ciebie jest Balance Point Acoustics? Czy to Twój własny projekt i wytwórnia?
DS: Ta nazwa jest związana z freestylową jazdą na rowerze BMX. Robiłem to zanim zająłem się muzyką i zawsze było dla mnie ważne, aby znaleźć punkt równowagi - co często było słuszne, zanim upadniesz! Odnosi się do znalezienia środka boiska i wielu innych aspektów improwizowanej muzyki! Ostatnia część „Acoustics” została skradziona wielkiej wytwórni prowadzonej przez Georga Graewe „Random Acoustics”. Moja wytwórnia została nazwana, zanim otrzymałem e-mail! Gdybym mógł to zmienić, wybrałbym krótszą nazwę!
Wydałem swój duet ze wspaniałym Peterem Kowaldem, który znacząco przyczynił się do tego, że zacząłem grać na kontrabasie. Ten album został właśnie wznowiony wraz z duetami z Joëlle Léandre i Bertramem Turetzkym:
https://balancepointacoustics.bandcamp.com/album/bpa3cd1-bass-duos-2000-2007
Ostatni rok był dla Ciebie bardzo pracowity. Wypuściłeś na światło dzienne wiele albumów. Dwa z nich z pianistą Pandelisem Karayorgisem („CliffPools” i „Precipice” wydane przez polską wytwórnię Fundacja Słuchaj!). Jak się z nim współpracuje?
DS: To fantastyczny muzyk! Czuję, że mogliśmy grać razem od pierwszej chwili. Naprawdę uwielbiam fortepian, a praca z wielkim pianistą jest wyjątkowa. Myślę, że to trio z perkusistą Erikiem Rosenthalem było taką bezproblemową i niesamowitą grupą do grania. Wydaje mi się, że każda nuta, którą razem zagraliśmy, została wydana! Muzyka zawsze rozwijała się z taką łatwością i było wiele ciekawych zwrotów akcji.
W ostatnich latach dużo pracowałeś również z Weaselem Walterem i Jebem Bishopem. Co możesz o nich powiedzieć? Jacy są i jak się z nimi gra?
DS: Obaj są dla mnie bardzo ważnymi osobami, dlatego kwartet z Jaapem Blonkiem JeJaWeDa jest wyjątkowy. Jeba poznałem w Chicago w 2002 roku. Kiedy przeprowadziłem się do Bostonu, był na pierwszym koncercie, który zagrałem, miał to być kwartet z Pandelisem, Jorritem Dijkstrą i Alvinem Fielderem. Jeb miał swój puzon, a Alvin nalegał, żeby grał z nami. To był fantastyczny koncert i ostatni, który grałem z Alvinem. Bardzo często pracowaliśmy razem, jeśli nie w tej samej grupie, to często na ten sam rachunek. Słyszałem, że był bardzo dokładny w swojej wnikliwości i mądrości. Zmienił sposób, w jaki myślałem o wielu aspektach muzyki.
Weasel i ja zaczęliśmy grać razem w Oakland w 2004 roku. W przypadku Weasela chodzi w równym stopniu o wspólne granie, jak i wspólną pracę. W ten sam sposób, w jaki jesteśmy w stanie od razu dotrzeć w ciekawe miejsce w muzyce, tak samo jesteśmy w stanie doprowadzić wiele projektów do szczęśliwego finału. Przez lata mogliśmy zrealizować tak wiele wspaniałych projektów, niezależnie od tego, czy zainicjował je on, ja czy Henry Kaiser. Nasze trio z Sandy Ewen było jedną z najważniejszych grup, w których gram. Nasza płyta z kwartetem z Roscoe Mitchellem „A Railroad Spike Forms the Voice” ukaże się za mniej więcej miesiąc! Jesteśmy pewni, że jako „sekcja rytmiczna” czujemy się tak samo samodzielni, jak i grając bezpośrednio z nim. Oboje słyszymy rzeczy nieco dokładniej niż większość, a to naprawdę pomaga.
Tym razem wydałeś album z Guillermo Gregorio i Jerome Bryertonem zatytułowany “Room of the Present”. Jaka była idea tego projektu i jak przebiegała sesja?
DS: Jerome Bryerton i ja zaczęliśmy razem pracować w bardzo kształtującym się dla nas momencie. Opracowaliśmy sposób na wspólną improwizację, która zaprowadziła nas w nieznane rejony. Pracowaliśmy wówczas w triach z Wolfgangiem Fuchsem i Frankiem Gratkowskim.
Miałem wszystkie albumy Gregorio z Hat Hut Records, a Jerome, który mieszka w Chicago, go poznał. Wyleciałem i zrobiliśmy dwie sesje nagraniowe w 2007 i 2008 roku. Trio od początku działało bardzo dobrze i opiera się na swobodnych improwizacjach. Właściwie poprosiłem o zagranie niektórych jego partytur, ponieważ jego kompozycje są tak fantastyczne - zarówno do oglądania, jak i do grania. Z jakiegoś powodu uporządkowanie kompozycji i improwizacji zajęło dużo czasu, więc nagranie trwało latami, aż Maciej Karlowski zapytał o to w zeszłym roku! W większości jestem oddany muzyce improwizowanej, chodzi mi o granie z ludźmi, którzy mają lepsze pojęcie o tym, co robi ich instrument. Myślę, że partytury Gregorio w rzeczywistości przenoszą cię w nowe miejsca, a nie tylko skłaniają do słuchania rzadko występującej muzyki.
Co to są “The Munich Sound Studies”?
DS: Moja dziewczyna pisze książkę o niemieckim ekspresjonizmie i musiała pojechać do Monachium. Poszedłem z nią zobaczyć kolekcję Cy Twombly’ego w Brandhorst Museum. Miałem możliwość zagrania kilku koncertów z Udo Schindlerem, a Jaap Blonk już tam był. Jaap to fantastyczny poeta dźwiękowy i improwizator. Udało nam się razem wykonać naprawdę świetną pracę. Potem Udo zasugerował Karinę Erhard. Muzyka była naprawdę fantastyczna od początku do końca. W efekcie dwa wolumeny “The Munich Sound Studies” zostały wydane!
Na Twojej stronie możemy przeczytać, że sztuka wizualna, film i taniec mają duży wpływ na Twoją muzykę. Czy możesz poprzeć to stwierdzenie kilkoma przykładami?
DS: Myślę, że te granice, na których spotykają się zasady innych sztuk, są tym, gdzie rzeczy stają się wyjątkowe. Dla muzyka ważne jest, aby mieć rozeznanie w przynajmniej jednej innej formie sztuki. Sztuka wizualna jest moją największą pasją poza muzyką, ale codziennie czytam też poezję. Taniec był dla mnie bardzo ważny, gdy byłem młody. Bay Area miało poważną scenę tańca nowoczesnego. Kiedy grasz z innymi muzykami, podstawowe elementy muzyki są nadal aktualne. W tańcu ograniczasz się do gestów i nie można po prostu naśladować gestu tancerza, trzeba stworzyć własną warstwę. Pomogło to więc naprawdę uzyskać niezależność, której potrzebowałem do tworzenia interesującej muzyki improwizowanej. Oczywiście na muzyce improwizowanej nie zarabia się dużo pieniędzy, ale znalazłem sposób na kolekcjonowanie sztuki. Życie ze sztuką każdego dnia zmienia twój sposób myślenia. Zacząłem od multiplikacji dzieł Josepha Beuysa, Lawrence'a Weinera i Jenny Holzer, udało mi się uzyskać odbitki i obiekty autorstwa Arnulfa Rainera, Arakawy, Bruce'a Connera, Jaspera Johnsa, Richarda Tuttle'a i Günthera Förga. Kiedy mieszkałem w Bay Area, film odegrał większą rolę w moim życiu, ponieważ Pacific Film Archive pokazywał coś interesującego przez większość nocy. Spotkanie ze wspaniałym artystą Fluxusu Benem Pattersonem i kontrabasistami Benem Pattersonem oraz nauka jego solowej gry na basie pomogło jeszcze bardziej skupić się na tych pomysłach, a także mojej pracy z Jaapem Blonkiem.
https://balancepointacoustics.bandcamp.com/album/variations-for-double-bass-1961-benjamin-patterson
https://balancepointacoustics.bandcamp.com/album/hugo-ball-six-sound-poems-2cd-set-1989-2013
Pracowałeś z Wernerem Herzogiem. Lubisz jego filmy? Co myślisz o nim jako reżyserze?
DS: Myślę, że jego filmy i reżyseria są fantastyczne. Kiedy robiliśmy ścieżkę dźwiękową do “Grizzly Man”, nie graliśmy na wideo - on nas wyreżyserował. Siedział między wiolonczelistką, Danielle DeGruttola i mną. Użyliśmy tylko wideo do walki z niedźwiedziem, co było moim pomysłem, nie chciał do tego muzyki, ale kiedy przerwał film, zdecydował się wykorzystać trochę duetu basowego i wiolonczelowego, w którym graliśmy. Moje ulubione filmy to “Aguirre, gniew boży” i “Kraina ciszy i ciemności”.
A kto najbardziej Cię inspiruje w muzyce?
DS: To nadal prawdopodobnie Peter Kowald, Gunter Christmann i Charles Mingus, jeśli muszę to zawęzić! Każdego ranka słucham co najmniej dwóch albumów muzyki improwizowanej lub free, więc jest wielu muzyków, którzy mnie inspirują. Hans Schneider to fantastyczny basista, o którym za mało się słyszy. Ma wyjątkowy sound, który jest pełen szczegółów.
Moje dwa ulubione albumy wszechczasów to „Touch the Earth” (Wadady Leo Smitha, Petera Kowalda i Güntera Sommera) i „When the Sun is Out You Don't See Stars” (Petera Kowalda, Wernera Lüdia, Butcha Morrisa, Sainkho Namtchylak).
W jeszcze bardziej bezpośredni sposób inspiruje mnie połączenie badań Marka Dressera w zakresie harmonicznych i podtonów kontrabasu oraz praca Evana Parkera polegająca na wyciągnięciu wielu głosów na raz. To wszystko naprawdę zmaksymalizowało to, co mogę muzycznie uzyskać.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Widziałem, że zrobiłeś koncert online.
DS: W zeszłym roku zostałem zaproszony na kilka bardzo ładnie prezentowanych koncertów streamingowych przez Heavy Air Happy Hour, Non-Event w Bostonie, Marka Dressera i Williama Parkera Deep Tones for Peace, Thomasa Heltona i New Music Circle tutaj w St. Louis. Chociaż nie był to idealny format, stworzyli duże możliwości występów i coś, nad czym można pracować w pokoju ćwiczeń.
Robię krótką trasę koncertową po Teksasie, grając na wolnym powietrzu. W St. Louis jest kilku młodych muzyków, którzy organizują koncerty plenerowe. Myślę, że będziemy bawić się na świeżym powietrzu, dopóki nie będzie za gorąco lub za zimno. W zeszłym roku naprawdę w moim archiwum nagrania, które zawsze chciałem zobaczyć na świecie. Obecnie pracuję nad dwoma wydawnictwami w trio, jednym z Keithem Rowe'em i Sandy Ewen oraz drugim z Birgit Ulher i Chrisem Cogburnem. Trasa po Teksasie odbywa się z wielką piosenkarką z Denton Texas, Sarah Ruth:
https://balancepointacoustics.bandcamp.com/album/god-made-my-soul-an-ornament-bpaltd12012
Najważniejsze, żeby naprawdę zobaczyć, co ten instrument ma dla mnie w zanadrzu. Zawsze są nowe dźwięki do odkrycia i stare do rozszerzenia.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.