Krakowska Jesień Jazzowa 2012: Martin Kuchen solo - prostota minimalizmu. Relacja z koncertu z krakowskiej Alchemii
Martin Kuchen miał okazję grać już solowy koncert przed Alchemiczną publicznośćią kilka lat temu i był to koncert dla mnie bardzo pamiętny, nie tylko ze względu na samą muzykę czy dźwięki – Kuchen wydobywał je z saksofonu grając szczoteczką do zębów, radiem, aluminiowymi tubami, zdaje mi się, że były też w to zamieszane piłeczki do ping-ponga.
(Solowa) muzyka Kuchena utkana jest z przeplatających się sinusoidalnych linii trudnych do zidentyfikowania dźwięków. Pojawia się tu, i owszem, czasami zgrzebna linia melodyczna, zazwyczaj poszarpana i zabrudzona), zazwyczaj takiego środka jednak brak, jest za to wypełniona cała przestrzeń dookoła, w sposób który sprawia, że, zazwyczaj, akcydentalny cechy dźwięku stają się jego prawdziwą naturą i substancją. Słychać, jakby wzmocnione i tuż przy twoich uchu – ruch palców na klawiszach, uderzenie języka w ustnik, szept, syk, krzyk, pisk, rytm oddechu, ruch powietrza ocierającego się o chropowate, metaliczne powierzchnie wnętrza saksofonu, wszystko to tłumione i wzmocnione jednocześnie przez metaliczne tuby, które rezonują następnymi warstwami przydźwięków i pogłosów.
Jest w tej muzyce i prostota minimalizmu, introwertyzm jak i pewna doza ekshibicjonizmu, nagości. Cykliczne, oscylujące figury tworzą czarno-białe pejzaże. To muzyka pustelnicza, samotny krzyk na pustkowiu, pieśni pustyni, krajobrazu, który wydaje się jednostajny i niezmienny, gdy tyczasem każdy jego mikro czy nano-element element podlega ciągłym mutacjom.
Kuchen budują akustyczną przestrzeń wokół ciszy, wokół białego, zapętlonego szumu, wszystko w jego muzyce dzieje się wokoł, pod, ponad, obok. Ta przestrzeń przyciąga uwagę ale jednocześnie pozwala jej unosić się bardzo swobodnie, podążać w dowolnych kierunkach.
Koncert w Alchemii był też okazją to przedstawienia publiczności nowego albumu solowego artysty - „Hellstorm”, wydany tylko na winylu album krakowskiego labelu Mathka, zachęcam do zapoznania się z dostępnym poniżej fragmentem (inny fragment dostępny również w ostatniej audycji radiowej http://jazzalchemist.blogspot.com/2012/10/jazz-alchemist-radio-1510-with-jelly.html).
Muzyczna wizja Martina (dotycząca muzyki solowej) jest niezwykle spójna jak i bardzo osobna, jego podejście do instrumentu i dźwiękowej materii na tyle oryginalne, że wymyka się próbom oceny. Pozostaje więc tylko odpowiedź na klasyczne szekspirowskie pytanie „jak wam się to podoba?”. Nie wiem na ile ten muzyczny proces was przekona, ale powinien na pewno zaintrygować. Zachęcam do samodzielnego przekonania się.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.