Recenzje

  • There's a Hole In The Mountain

    Fakt, że przy tak wielkim zapracowaniu poszczególnych członków Atomic wciąż regularnie raczy nas nowymi longplayami uznać należy za świadectwo wielkiej pasji tworzenia i niezbywalny szacunek dla słuchaczy. Grupa mogłaby się spokojnie rozejść i nagrywać w innych konfiguracjach (a ich liczba jest, jak wiemy, niemal nieskończona), tymczasem od ponad dekady pozostają na posterunku, znajdując czas na wspólne sesje, których wynik nigdy nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu, a wykształcona stylistyka wciąż przyciąga soczystością rasowego grania.

  • I Know About the Life

    Dla miłośników talentu Sheppa jest to pozycja bezdyskusyjna, wpisująca się w ów specyficzny rys całej muzyki saksofonisty, która tak naprawdę nigdy nie była aż tak bardzo free, jak próbowano o niej mówić. Świadczą o tym nawet nagrania dokonane jeszcze w latach 60. To zaś, zrealizowane przy pomocy młodych wówczas muzyków: Kenny'ego Wernera - fortepian, Santie DeBriano - kontrabas i Johna Betcha - perkusja, wydaje się niemal emblematyczne. 

  • Brooklyn Babylon

    Brooklyn to miasto imigrantów. Ludzie z całego świata przyjeżdżali tu od pokoleń i budowali swoje własne, odrębne wspólnoty. Każda dzielnica ma swoją konkretną tożsamość i poczucie własnej historii - możesz iść tą samą ulicą, a trzy budynki dalej nagle masz wrażenie, że przejechałeś pół świata. Jeśli na Manhattanie wszystko zlewa się w jedno - Brooklyn jest mozaiką.
    Jest także tym słabszym z rodzeństwa, które cały czas musi coś jeszcze udowodnić - mówi o dzielnicy Nowego Jorku, która stała się inspiracją dla jego najnowszej płyty Darcy James Argue.

  • Navidad de los Andes

    Nie wierzę w dźwięk jako taki. Wierze w historię, jaką ten dźwięk ze sobą niesie. Szczekanie psa, krzyk bawiących się dzieci - w takie dźwięki wierzę - mówi w filmie "Sound and Silence", poświęconym wydawnictwu ECM Dino Saluzzi - argentyński wirtuoz bandoneonu, od lat związany z firmą Manfreda Eichera. Na koniec lata, przynosi nam on nową płytę - "Navidad de los Andes" .

  • Imaginary Room

     "Bez wątpienia Adam jest najbardziej rozwiniętym technicznie skrzypkiem żyjącym w naszych czasach. Możemy spodziewać się po nim wszystkiego." – napisał Ulrich Olshausen z Frankfurter Allgemeine Zeitung o skandalicznie młodym skrzypku jazzowym rodem z Gorzowa Wielkopolskiego, adresem z Nowego Jorku, Adamie Bałdychu. Te słowa skreślił po wysłuchaniu koncertu polskiego muzyka w Berlinie. Dzień po koncercie, Bałdych miał już w kieszeni umowę z wytwórnią ACT.

  • Droppin' Things

    Kiedy nadchodzą takie dni jak dziś, kiedy na zewnątrz plucha, gwiżdże wiatr, a końca deszczu nie widać, wówczas zwykle sięgam po płytę jakiejś wokalistki. No może nie jakiejś.

  • Close Ties On Hidden Lanes

    Podejrzewam, że nawet wśród miłośników kreatywnego jazzu niewiele znajdzie się w naszym kraju osób zorientowanych, kim jest i czym zajmuje się Marco Von Orelli. Przypuszczam więc, że przy okazji tej recenzji przypada mi w udziale zaszczyt przedstawienia tego obiecującego trębacza i kompozytora z Bazylei, który choć pojawia się na różnego rodzaju scenach i nagraniach już od ponad dekady, dopiero w ubiegłym roku doczekał się wydania nagranej w 2010 roku debiutanckiej płyty zespołu sygnowanego własnym nazwiskiem.

  • Centennial - Newly Discovered Works Of Gil Evans

    Setną rocznicę urodzin Gila Evansa świętowaliśmy na łamach Jazzarium przez kilka dni, bo i ostatecznie jak inaczej świętować, skoro postać to nie dająca się skwitować ledwie wspomnieniem płyt nagranych z Milesem. Tym chętniej i z tym większym przekonaniem to świętowanie się działo, bo jakoś w Polsce niekoniecznie ten poważny przecież jubileusz odbił się szerokim echem i w publicystyce, i w sferze muzycznej.

  • Winter Morning Walks

    „File under jazz” – do tej pory taki dopisek pojawiał się w otoczeniu muzyki Marii Schneider. I inaczej właściwie być nie mogło, ponieważ Maria i z racji swojej muzycznej biografii, jako protegowana Boba Brookmeyera i asystentka Gila Evansa, a i mając za sobą dowody w postaci nagrywanych płyt, w estetyce jazzowej mieściła się doskonale. Poszerzając tę estetykę oczywiście, ale jednak operując bez wątpliwości w jej obrębie. Teraz to może się zmienić.

  • Mulatu Astatke - Ethiopiques, Vol. 4: Ethio Jazz & Musique Instrumentale, 1969-1974

    Filmom Jima Jarmuscha z pewnością nie można odmówić potencjału kulturoznawczego. Skupiając się na samej jedynie warstwie muzycznej reżyserskiej twórczości Jarmuscha, widz ma szansę obcować z artystami najwyższych lotów. Poczynając od wykolejeńców, muzycznych outsiderów takich jak Tom Waits, John Lurie, czy Neil Young, a na Henry’m Purcellu – angielskim mistrzu muzyki barokowej – kończąc.

  • Chants

    Druga płyta Craiga Taborna dla ECM-u potwierdza doskonałą przynależność amerykańskiego pianisty do stylu i brzmienia zasłużonej monachijskiej wytwórni, i to do jej najbardziej progresywnego nurtu - sesji nagraniowych i płyt tak kreatywnych artystów muzyków jak: Roscoe Mitchell, Tomasz Stańko, Evan Parker czy Tim Berne.

  • Three Compositions

    Po zaledwie roku przerwy fani jednego z filarów Art Ensemble of Chicago i AACM, Roscoe Mitchella doczekali się kolejnego, wydanego przez wytwórnię RogueArt krążka z muzyką napisaną przez legendarnego improwizatora na większy skład.

  • Burning Bridge

    „Burning Bridge jest doświadczeniem, nie reprezentacją” – tymi słowami na stronie internetowej Jasona Kao Hwanga została zaprezentowana płyta Burning Bridge. Właściwie na przytoczeniu tych słów niniejsza recenzja mogłaby się skończyć. Mógłbym w zasadzie jedynie od siebie dodać, że polecam jak najszybsze zapoznanie się z materiałem, doświadczenie go na własne uszy. Mógłbym nie zabierać czytelnikom czasu, który mogliby lepiej spożytkować na wsłuchaniu się w Burning Bridge...Niestety nie ma tak łatwo.

  • Blue Room

    Kiedy Ray Charles wydawał w 1962 roku płyty dwa woluminy „Modern Sound in Country and Western Music” to była to rewolucja. Bożyszcze czarnej społeczności z utworami białej Ameryki i sekcjami smyczkowymi napisanymi jakby na zlecenie z Hollywood. To się w ówczesnych głowach, ani czarnych, ani białych zbytnio nie mieściło. Ale to było ponad pół wieku temu.

  • Slippery Rock

    Pamiętam jak dziś ich koncert na WSJD w 2010 roku, grali wtedy po kosmicznym i lirycznym Portico Quartet. Roznieśli Salę Kongresową na kawałki, a kolega obok stwierdził, że był to bardzo, bardzo pozytywny gwałt uszu. Nie wiem dokładnie, co wtedy myślałam, bo w głowie miałam tylko obraz miotającego się przy perkusji Kevina Shea. W każdym razie od tamtej pory powzięłam wszelkie kroki, by nie tracić MOPDTK z oczu...

Strony