Recenzje

  • Szymanowski

    RGG – zespół doskonale nam znany, ale jednak inny niż przyzwyczailiśmy się przez ponad dekadę jego istnienia. Inny głównie ze względu na skład bo gdyby chcieć przytrzymać się zasady skrótu od nazwisk tworzących go muzyków to powinno być OGG. Przemysława Raminiaka płynnie zastąpił młody Łukasz Ojdana. Ale nazwa pozostała i dobrze, bo RGG to już na naszym rynku marka.

  • Destined

    Jeszcze zanim płyta „Destined” trafi do odtwarzacza, uśmiechnie się każdy Krakus czy krakowski repatriant. - oto album ten zadedykowany jest miejscu wychowania lidera grupy - trębacza i flugelhornisty Tomasza Kudyka. Poświadcza to umieszczone wewnątrz okładki zdjęcie tabliczki: ulica Altanowa 18, klatka I, Krowodża.

  • Vigil

    Armando Anthony Corea - bo tak brzmi jego pełne imię i nazwisko to człowiek, którego miłośnikom jazzu nie trzeba przedstawiać nigdy i nigdzie. Znany ze swoich kompozytorskich umiejętności i wybitnej grze na pianinie muzyk wydał kolejną płytę. Nosi tytuł „The Vigil”.

  • ++

    Zespół Trupa Trupa powstał i działa w myśl pewnego odgórnego założenia. Najprościej ujmując: ma być i śmieszno, i straszno. Stąd zarówno jego nazwa, jak i repertuar łączą w sobie pierwiastki śmierci i zabawy – ot, takie ich małe, prywatne danse macabre. Motyw znany co najmniej od czasów średniowiecznych, i przetwarzany przez wszelkie rodzaje sztuk wiele razy tym razem trafia na warsztat gdańskiego kwartetu wykonującego alternatywnie przyprószone rockowe piosenki.

  • Mississippi Moonchile

    Matana Roberts jest artystką szczególną. Jej głos, brzmienie saksofonu i przede wszystkim z jednej strony niezwykle rozbudowana, rozłożona na 12 części muzyczna wizja spod znaku Coin Coin - z drugiej oryginalna, pierwszosobowa, intymna opowieść muzyczna, do której libretto oparła na historii własnej rodziny. Oto nakładem kanadyjskiej Constellation Records ukazała się druga część jej opus magnum: po „Gens de couleur libres” przyszedł czas na Mississippi Moonchile. 

  • Mistico Mediterraneo

    W minionym roku sukcesy wydawnicze monachijskiego ECMu przyniosły głównie nagrania amerykańskie - "Mirror" kwintetu Charlesa Lloyda (z Jasonem Moranem w składzie) oraz "Lost in a dream" Paula Motiana (także z Moranam przy fortepianie. Rok 2011 Manfred Eicher otwiera jednak wyraźnym tonem: oto jest europejski jazz, europejska muzyka improwizowana. Gdzie indziej takiej nie znajdziecie. Grupa wokalna A Filetta wykonująca tradycyjną muzykę korsykańską, spotyka się z dwoma improwizatorami z Włoch - trębaczem Paolo Fresu i bandoneonistą Daniele di Bonaventura.

  • Holding it Down

    Na tej płycie nie chodzi o muzykę - choć właśnie ona pozawala nam wejść w świat, do którego droga była dotąd niemal niedostępna.

  • Seeds From the Underground

    Szerokiej publiczności Kenny Garrett kojarzy się najczęściej z Milesem Davisem. Saksofonista spędził na muzycznym uniwersytecie, jakim musiała być praca z legendarnym trębaczem, pięć lat, towarzysząc Davisowi podczas jego fazy „elektrycznej". Jednak Garrett to nie tylko Miles, ale już zupełnie pokaźny dorobek osobisty. Od czasu jego debiutu „Introducing Kenny Garrett” minęło niemal trzydzieści lat i trzynaście krążków, z których najnowszy zatytułowany jest „Seeds From The Underground”.

  • Exit!

    Może Mats Gustaffson nie jest najmilszym gościem na świecie. Nie pogadacie z nim o pierdołach, ani nie obdarzy was szerokim uśmiechem, gdy przyjdziecie przybić piątkę po świetnym koncercie. Do działalności scenicznej jednak podchodzi z wielką świadomością. Inwestuje w nią całego siebie i, tak jak my wszyscy wie też pewnie, jak wysokiej wartości jest to wkład. Dlatego między innymi nie sposób odwrócić twarz od ognia, który krzesze - zwłaszcza, gdy nazwą żywiołu chrzci swój zespół, a do współpracy zaprasza orkiestrę.

  • LARK

    Album LARK zawiera muzykę realizowaną w równouprawnionym kwartecie, bez jednego lidera oraz podziału na solistów i sekcję. Po nazwiskach poszczególnych instrumentalistów można spodziewać się doskonałej muzyki, a wydawnictwo Skril Records jest tego faktu wystarczająco wiarygodną rekomendacją, nie słyszałem bowiem przeciętnej płyty tego wydawcy.

  • I Am Here Where Are You

    Kiedy Peter Brötzmann jest zdecydowany przemówić, dba o to, aby go dobrze usłyszano. Moc jego przekazu jest wówczas wielka, a wola tak stanowcza, że choć słynny wuppertalczyk zdecydowanie preferuje grę w kolektywie, nie każdy jest w stanie dotrzymać mu kroku w równoprawnej wypowiedzi. Kilka lat temu do grona muzyków, którzy owe wysokie wymagania są w stanie spełnić, dołączył brytyjski perkusista Steve Noble. Rozmowy obu panów obrały najwyraźniej pomyślny tor, skoro na najnowszej płycie nie potrzebują już  żadnego ekstra towarzystwa.   

  • What'd I Say

    Brakowało dwunastu minut do zakończenia setu i wypełnienia kontraktu. Ray Charles ze swoim zespołem grał koncert w Brownsville w Pennsylvanii, był grudzień 1958 roku. No i zostało jeszcze te przeklęte dwanaście minut. Choć było już późno w nocy i wszyscy muzycy byli potwornie zmęczeni, trzeba było ten czas wypełnić, jak zobowiązywała do tego umowa. Ray odwrócił się i krzyknął do swojego żeńskiego chórku – Raelettes - „Pobawię się trochę, a wy spróbujcie się po prostu włączyć”.

  • Trees Against The Sky

    To chyba jedna z najbardziej wyczekiwanych a z pewnością jedna z najszerzej komentowanych polskich płyt tego roku. Zaczęło się przed dwoma laty, 14 stycznia 2011. Na scenie Klubokawiarni Chłodna 25 miała wtedy miejsce orgia - „Bluesowa Orgia Nadziei” pod wodzą gitarzysty i improwizatora Raphaela Rogińskiego. Teraz za sprawą albumu „Trees Against The Sky” każdy może się do tej orgii przyłączyć.

  • Bonafied

    Richard Bona, multiinstrumentalista z Kamerunu to postać nietuzinkowa. Jego życie mogłoby stać się kanwą dla dobrego, filmowego scenariusza. Szybko przekonał się, że gra na instrumentach przychodzi mu zaskakująco łatwo. Na swoim koncie ma już 8 albumów. Okres największej płodności artystycznej Bony przypada na początek lat dwutysięcznych. Wtedy to, rok po roku ukazały się znakomite krążki: „Munia”, „Toto Bona Lokua” oraz „Tiki”. Ostatni z albumów, „The Ten Shades of Blues” światło dzienne ujrzał w 2009 roku.

  • Nice & Easy

    Zbigniewa Namysłowskiego z upodobaniem tytułuje się "nestorem polskiego jazzu" i sadza na tronie, by roztaczał swój, niezaprzeczalny, urok. Jest to oczywiście miano w pełni zasłużone, zważywszy na ilość zdań w jego biografi, zaczynających się od "Jako pierwszy...". Tymczasem Namysłowski w roku 2009, nie przejmując się w najmniejszym stopniu własną nobliwością nagrał z młodymi muzykami świetną płytę, którą, nie tylko przez wzgląd na jego urodziny, warto przypomnieć. 

Strony