Chamber Music Society
Esperanza Spalding sięga po jazzowe szczyty popularności. Razem z Bobby McFerrinem była gospodarzem gali tegorocznego rozdania Grammy Awards! Podczas tej samej imprezy odebrała statuetkę w kategorii New Artist. Jej pierwsza płyta zatytułowana Esperanza zawitała na 68 tygodni na listę Bilboardu. Jakby tego było mało to jest członkinią working bandu Joe Lovano Us Five.
Czego można chcieć więcej? Pewnie można. Można chcieć także zaskarbić sobie serca miłośników nie tylko jazzu, soulu, ale także tych, którzy cenią tzw. classical touch, cokolwiek by to miało nie znaczyć. Swoim najnowszym albumem „Chamber Music Society” właśnie takich rejonów sięga młoda kontrabasista, wokalista i producentka z USA.
Czy z powodzeniem? Pewnie tak, choć zbyt chyba jeszcze wcześnie na odpowiedź na to pytanie. Recenzenci są zgodni, że płyta jest bardzo dobra, ale wiarygodnych wyników sprzedaży jeszcze jakiś czas pewnie nie poznamy. Tak czy inaczej przyznać trzeba, że Esperanza ma coś co jest bardzo potrzebne, aby docierać do około jazzowych uszu na całym świecie. Potrafi, przy jednoczesnej kompetencji, a w sprawach kontrabasu to i wirtuozerii, przekuwać różne inspiracje i estetyki na swój własny język. Nie potrafię powiedzieć na ile „Chamber Music Society” to płyta jazzowa, soulowa, kameralna w rozumieniu wspomnianego „classical touch”. Nie ma to chyba jednak większego znaczenia. Dość, że słucha się tego bardzo przyjemnie, zarówno kiedy brzmią jej własne utwory, jaki kiedy perełki pióra A.C Jobima (Inútil Paisagem) lub spółki Tiomkin, Washington (Wild Is The Wind). Zestaw muzyków towarzyszących Ersperanzy gwarantuje poziom bezdyskusyjny, a pikanterii przydaje zaproszenie do nagrania samego Miltona Nascimento czy Gretchen Parlato. Sądzę, że można śmiało zawyrokować, że grono niezadowolonych z tej płyty nie będzie zbyt duże.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.