Recenzje

  • All the Rivers – Live at Panteão Nacional

    Podobno, gdy na dłuższy czas wyłącza się jeden ze zmysłów, pozostałe zaczynają się wyostrzać. Zapewne tym właśnie kieruje się portugalska trębaczka Susana Santos Silva, która swoje koncerty zazwyczaj gra z zamkniętymi oczami. Artystka dąży w ten sposób do pełnej koncentracji na dźwięku. Zazwyczaj oznacza dla niej wsłuchanie się w grę scenicznych partnerów, których miała okazję słyszeć i poznać w dość dużej liczbie - jednak sytuacja, w której się znalazła nagrywając „All the Rivers – Live at Panteão Nacional” należy do wyjątkowych.

  • Xu

    Czas na krajowego świeżaka, baa, z udziałem muzyków, których personalia zapewne większości z nas są całkiem nieznane. Mateusz Rybicki na klarnecie i klarnecie basowym oraz Zbigniew Kozera na kontrabasie. Incydentalnie muzycy będą też korzystać z perkusjonalii (kalimba). Dziesięć swobodnych improwizacji, 33 minuty rejestracji z Wrocławia, sprzed dwóch lat.

  • Here And Now

    Związany ze Sceną Stanów Zjednoczonych od ponad 10 lat – Paweł Ignatowicz, godnie reprezentuje nasz kraj, pokazując jak bardzo otwarty na nowe kultury potrafi być jazzowy umysł, pochodzący (nie umniejszając) – ze wschodniej części Europy. Obracając się w nowojorskim towarzystwie, Paweł Ignatowicz do współpracy mógł zaprosić gości nieprzypadkowych. Zebrał więc standardowe jazzowe instrumentarium, poszerzone o hinduskie table, czy elektryczny sitar, uzyskując tym samym orientalny efekt akustyczny. I tak, o to powstał ten wcale niezły album mainstreamowy.

  • Here And Now

    Paweł Ignatowicz, od lat zamieszkały w Nowym Jorku, to artysta już zasłużony w światku elektrycznej gitary jazzowej. Pomimo młodego wieku, udało mu się wypracować charakterystyczny sposób komponowania i stworzyć bardzo wiele ciekawych projektów muzycznych (chociażby ścieżka dźwiękowa do filmu Double Breath Rafała Janusa). Płyta Here and Now, nagrana z amerykańskim kwartetem, jest kolejnym potwierdzeniem stale rozwijającego się potencjału polskiego gitarzysty.

  • Calma

    Wiele razy przytrafiało mi się w cierpkich słowach wypowiadać się o Omarze Sosie. Uwagi te dotyczyły zarówno jego koncertów, których w Polsce dał nie mało, ale również jego autorskich płyt. Sytuacja zmieniła się dopiero kiedy wpadła mi w ręce jego bigbandowa płyta „Ceremony”. Wówczas jednak upatrywałem zmiany swojego nastawienia w aparacie wykonawczym, który Sosa sobie i słuchaczom zaaplikował. Wytłumaczyłem sobie, że to pewnie dlatego, że orkiestra wspiera pianistę, zmieniło się moje postrzeganie jego muzyki.

  • 70 Strong

    Steve Gadd to jeden z najbardziej wszechstronnych i zasłużonych perkusistów ostatniego półwiecza – z tym ciężko dyskutować. Nie każdy może pochwalić się liczbą 700 sesji nagraniowych. Nie każdy może też jeździć w trasy z Erikiem Claptonem. I chociaż w swojej karierze Gadd współpracował z masą muzyków od rocka po r’n’b, pierwszym gatunkiem, który mi się z nim kojarzy, będzie zawsze jazz.

  • Mysterium Lunae

    Anna Gadt to artystka nie z tej planety. Dalece wyprzedza standardy współczesnej wokalistyki jazzowej. O lata świetlne wyprzedza oczekiwania polskich słuchaczy. Muzyka, którą wykonuje, z pewnością nie jest przeznaczona dla konserwatywnego ucha. Jej wydany na wiosnę album „Mysterium Lunae” to podróż do przyszłości wokalistyki. Wokalistyki, która w wydaniu Anny Gadt jest odważna, nowatorska, a przy tym bardzo intymna i wewnętrzna.

  • Covered

    R&B niegdyś kojarzyło mi się z MTV, clubbingiem i czarnoskórymi piosenkarkami.  O muzyce tej myślałam,  niezbyt pochlebnie; trochę jak o popie, ale z nieco bardziej rozbudowanym rytmem. Tak było, zanim po raz pierwszy usłyszałam Roberta Glaspera który przearanżowuje proste numery R&B, wplatając w nie elementy jazzu, neo soulu, a także hip hopu. Dzięki tej kombinacji tworzy muzykę, która swoją uniwersalnością zapiera dech i ujmuje wszystkich fanów dobrego brzmienia.

  • The Spirit Of Pitești

    Być może szwedzki saksofonista Martin Küchen nie budzi zainteresowania równie szerokiego jak choćby jego krajan Mats Gustaffson, jednak mimo tego stosunkowego pozostawania „under the radar” jest postacią wysoce wyrazistą. Küchen to przecież nie tylko świetny instrumentalista,  posiadający charakterystyczne pióro kompozytor ale także twórca zaangażowany. W swoich utworach regularnie porusza uniwersalne zagadnienia, od polityczno-społecznych do głęboko humanistycznych.

  • Symphony No. 1 Resurrection

    Z płytami takimi jak ta jest problem: nie wpasowują się łatwo w szufladki stylistyczne i nie są proste do rozszyfrowania przez recenzenta. Być może stąd właśnie wynika małe zainteresowanie albumem w prasie i stricte jazzowych serwisach muzycznych. Jednak nawet jeśli uznać, że pierwszy solowy album skrzypka Tomasza Sroczyńskiego to wypowiedź artysty, któremu, jak sądzę, nie zależy na schlebianiu gustom takiej czy innej publiczności, to przecież jego dokonania z przeszłości powinny dać jasny sygnał.

  • Heavy Feel

    Od czasu eksplozji gitarowego bluesa w latach 50., operatorów gitary chyba już nigdy nie zabraknie. Tym większym respektem trzeba darzyć muzyka, który już w młodym wieku wskakuje do grona jazzowej elity i już tam pozostaje – a do tego nie jest tylko sesyjnym “podgrywaczem”, ale po prostu wybitnym solistą i eksperymentatorem.

  • Disarm

    Z mroku gitarowego steel ambientu, w przestrzeni drapieżnej sonorystyki, cierpiącej katusze membrany gołego werbla, wyłania się narracja, która zdominuje nasze receptory słuchu, uwolni niewyczerpalne pokłady endorfin i wystrzeli nas w dźwiękowy kosmos na całe trzy, boskie i niemające końca, kwadranse.

  • Songs of Silver Geese

    Są na tym świecie jeszcze muzycy bezwzględni. Brutalni w swoim talencie. Bezlitośnie kreatywni, zdolni zwyrodnialcy. Nie tylko śpiewają, grają lub komponują, ale całym swoim życiem manifestują wykonywaną muzykę. Jen Shyu to wokalistka eksperymentalna, kompozytorka, tancerka, multiinstrumentalistka, performerka. W tym wszystkim nie zapomina o tym, by nie tylko zadziwiać coraz to odważniejszymi rozwiązaniami, ale przede wszystkim czarować swoim pięknym, wielowarstwowym głosem.

  • MZM

    Niełatwo pisze się o płytach, które przenoszą słuchacza w świat abstrakcyjnych dźwięków. Takich, gdzie eksperyment i dekonstrukcja tradycyjnych form kompozycji i improwizacji stanowią fundament zamysłu twórczego. Recenzent zazwyczaj stara się uporządkować fakty związane z wydawnictwem. Dąży też do tego, by słuchacz mógł z tekstu wywnioskować, z czym tak właściwie ma do czynienia.

  • Amphibian Ardour

    Europejska muzyka improwizowana ma się doprawdy wyśmienicie! Jeśli tylko odrzucimy stare przyzwyczajenia, jeśli tylko zapomnimy o zasadzie konstytuującej kulturę masową (lubimy tylko te piosenki, które znamy), jeśli kanon muzyków jedynie słusznie tolerowanych pęknie, niczym bańka mydlana, bezmiar audiofilskiego szczęścia stanie się naszym udziałem!

Strony