All the Rivers – Live at Panteão Nacional
Podobno, gdy na dłuższy czas wyłącza się jeden ze zmysłów, pozostałe zaczynają się wyostrzać. Zapewne tym właśnie kieruje się portugalska trębaczka Susana Santos Silva, która swoje koncerty zazwyczaj gra z zamkniętymi oczami. Artystka dąży w ten sposób do pełnej koncentracji na dźwięku. Zazwyczaj oznacza dla niej wsłuchanie się w grę scenicznych partnerów, których miała okazję słyszeć i poznać w dość dużej liczbie - jednak sytuacja, w której się znalazła nagrywając „All the Rivers – Live at Panteão Nacional” należy do wyjątkowych. Susana Santos Silva występuje tu solo, za partnera mając otaczającą ją przestrzeń mieszczącego się w Lizbonie Panteonu Narodowego.
I nie przypadkiem mowa tu o przestrzeni jako o partnerze trębaczki – Panteon Narodowy, miejsce uhonorowania wybitnych obywateli Portugalii mieści się w budynku kościoła Santa Engrácia, którego wysokie, wykładane marmurem podłoga i mury stwarzają wyjątkowe warunki akustyczne. Zarówno pogłos jak i efekt odbicia dźwięku są tak silne i dojmujące, że ich rola nie kończy się na modyfikacji brzmienia granej przez Santos Silvę muzyki. Rzecz sięga głębiej, a słuchając 42-minutowego, granego jednym ciągiem utworu ma się wrażenie, że wyartykułowane przez Susanę tony zyskują wręcz jakość bytów autonomicznych – uwolnione w przestrzeń zaczynają swobodną wędrówkę: dzięki pogłosowi nawarstwiają się, multipllikują bądź rozpraszają, odbite od marmurów zmieniają kierunki w sposób nie dający się skontrolować czy zaplanować. Ogarniając artystkę wokół stają się częścią obecnego od pierwszej sekundy naturalnego szmeru przestrzeni, w którą Susana Santos Silva wypuszcza kolejne frazy. Gdyby nie wieńczące całą tę muzykę oklaski możnaby przysiąc, że nagranie odbywało się w pustym budynku, po którym trębaczka mogła spacerować swobodnie.
Sytuacja, kiedy artystka dialoguje na żywo z własną, przekształconą i powracającą do niej muzyką jest z pewnością inspirująca. Eksperymentem była zresztą i dla samej Susany, gdyż przez cały koncert trębaczka jakby bada teren, sprawdzając zachowanie się dźwięku w tej specyficznej przestrzeni. Mając na uwadze tego niewidzialnego partnera nie wdaje się w granie dłuższych fraz, pozwalając kolejnym dźwiękom „wypowiedzieć się” samodzielnie i wybrzmieć – co robi zresztą w bardzo muzyczny sposób, rozpoczynając występ od długich fraz vibrato brzmiacych jakby odległej, wysokiej perspektywy (czy koncert rozpoczęła np. z pozycji chóru lub z ambony, tego się nie dowiemy), grając ostrymi „szpilkami”, urywanymi motywami, używając tłumika, samego stroiku czy też – z drugiej strony - dzwonków i gwizdka. Co zawsze jest wyznacznikiem klasy improwizatora solowego – Susana absolutnie się przy tym nie zapętla, tworząc muzykę wewnętrznie skontrastowaną – bo i przestrzennie ogarniającą i bardzo osobistą, a więc w jakiś sposób intymną, wielobrzmiącą, ale też bardzo spójną. Nie mówiąc już o tym, na ile sposobów dałoby się ją zinterpretować, obok samego brzmienia i okoliczności biorąc na warsztat choćby jej tytuł lub historię kościoła Santa Engrácia. Takie przyjemności zostawmy jednak historykom sztuki, kuratorom galerii współczesnych lub innym chętnym – ostatecznie każdy może i powinien odczytać tę płytę sam dla siebie, a tym, co liczy się naprawdę jest muzyka.
1. All The Rivers;
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.