Warsaw Summer Jazz Days 2012: Matana Roberts Solo
Matana Roberts - choć na łamach Jazzarium.pl w piśmie, a jeszcze częściej w mowie, podczas naszych radiowych spotkań z Maciejem Karłowskim, wymieniałem jej imię w zachwycie, wciąż jak do jeża podchodzę do dziennikarskiego obowiązku przybliżenia słowem jej twórczości.
Trudno bowiem pisać i ubierać w słowa muzykę, która nie daje o sobie zapomnieć. Kiedy płytę chce się odtwarzać od początku do końca, najlepiej kilka razy pod rząd. Kiedy kreacja artystyczna przenika się transparentnie z życiem autorki a koncepcja estetyczna nagrania łączy w spójną całość tak wiele języków, nastrojów, światów i środków wyrazu, że wyliczanie ich jest stratą czasu. Lepiej spożytkować go na słuchanie tego, co Artystka ma nam do przekazania. Wszystko to od pierwszego kontaktu poraziło mnie w relacji z albumem "Coin Coin Chapter One: Gens de Couleur Libres", który w zeszłym roku ukazał się nakładem oficyny Constellation Records. 13 lipca w ramach festiwalu Warsaw Summer Jazz Days będziemy mieli okazję posłuchać Matany Roberts na żywo. Solo.
Choć mieszka dziś w Nowym Jorku, muzyczny rodowód Matany prowadzi nas do Chicago. W szkole muzycznej studiowała w klasie klarnetu. Szybko jednak jej zainteresowania przesunęły się w rejony muzyki spod znaku Association for the Advancement of Creative Musicians - AACM. W roku 2002 przeniosła się do Nowego Jorku. Podbój stolicy jazzu rozpoczęła grając w metrze do kapelusza… Być może wtedy do głowy przyszedł jej projekt, który rozwija do dziś - Solo space. Na portalu soundcloud znaleźć można jej nagrania z przejścia podziemnego pod 14th Street na Manhattanie, z dworca kolejowego czy z opuszczonej drukarni...
Na swym koncie Matana Roberts ma już pięć autorskich albumów. Trzeci z nich “The Chicago Project” z 2008 roku, wyprodukował Vijay Iyer. W studio artystce towarzyszyli m.in. Fred Anderson oraz członkowie zespołu Tortoise. Jednak dopiero wydany w ubiegłym roku album z serii “Coin, coin” sprawił, że wieść o Roberts obiegła niemal cały jazzowy - i nie tylko jazzowy - świat.
Pod hasłem “Coin Coin” kryje się, zaplanowane na 12 woluminów dzieło, które połączyć ma dwie pasje Matany Roberts: muzykę oraz genealogię. Każdy z tomów to odrębna rodzinna historia saksofonistki. Rozpisane na 16 muzyków “Gens de Couleur Libres” oparte jest na wspomnieniach jej babci, osnutych wokół tematu niewolnictwa.
W warstwie tekstowej - gdzie głos Matany nakłada się z francuską narracją Gitanjali Jain - budowana jest raz metaforyczna, a dużo częściej dosadna, bezpośrednia i brutalna narracja świadkini, uczestniczki, ofiary amerykańskiej historii segregacji rasowej. W tkance muzycznej usłyszeć można natomiast sporo genealogii amerykańskiej kultury muzycznej, na czele z gospel, blusem, swingiem po awangardę i free.
Roberts nie boi się bezpośredniości. Podczas koncertu w klubie Tonic grała i śpiewała zakuta w kajdany. W utworze “Pov piti” krzykiem niemal zdziera sobie głos. “Chciałam poczuć jak to jest” - powiedziała w wywiadzie dla Village Voice. Zapewne dzięki tej bezkompromisowości to osobiste doświadczenie może stać się intersubiektywne. Jednocześnie wyrafinowana tkanka muzyczna sprawia, że nie sposób oskarżyć ją o pretensjonalność czy tanią grę na emocjach.
Druga część projektu “Coin Coin” przewidziana jest na kwintet jazzowy i śpiewaczkę operową. Roberts interesują także różne dziedziny kultury wizualnej. Możemy więc spodziewać się i takiej - być może bardziej teatralnej, widowiskowej odsłony jej twórczych poszukiwań.
W tym samym roku, co pierwsza część ”Coin Coin” w brytyjskiej oficynie Central Control, ukazała się płyta “Live in London” nagrana w tradycyjnym kwartecie z fortepianem i sekcją. I tym razem, w bardziej jazzowej konwencji Matana Roberts udowodniła, że jej muzyka to nie tylko performance. Przy okazji nominacji do nagrody Grammy w kategorii najlepsze solo, Steve Greenlee z Boston Globe wymienił jej popis, otwierający londyński album w utworze “My Sistr” jako kandydata dużo bardziej odpowiedniego, od tych, wskazanych przez amerykańską Akademię.
Bez wątpienia koncert Matany Roberts to najbardziej przeze mnie oczekiwane wydarzenie tegorocznej edycji Warsaw Summer Jazz Days. Wiem, że przygotować muszę się na zupełnie inne doświadczenie niż to, które towarzyszy każdorazowemu słuchaniu albumu “Gens de Couleur Libres”. Na scenie będzie sama. Paleta środków wyrazu, jakim będzie dysponować będzie dużo bardziej ograniczona. Liczę jednak, że mimo to będzie to koncert niezapomniany. Matana Roberts to najciekawszy nowy głos na scenie improwizowanej jaki słyszałem w ostatnich latach. Głos, który mimo tego, że mówi o tak odległych, z naszej perspektywy, doświadczeniach, bezpośrednio mnie poruszył. Takich przeżyć szukam w muzyce.
Polecam.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.