KĄPIEL Z FAL AKUSTYCZNYCH ALBO PRZYJEMNOŚCI PIĄTEGO ZMYSŁU, CZYLI JAK SŁUCHAĆ MUZYKI

Autor: 
Andrzej Chłopecki
Zdjęcie: 
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne

A teraz druga odsłona prezentacji fragmentów zbioru tekstów Andrzeja CHłopeckiego zebranych pod wspólnym tytułem "Muzyka Wzwodzi" oraz okazja do wygrania egezemplarza wraz t-shirtem. Kto pierwszy ten lepszy. Prosimy nadesłąć mejla zatytułowanego Andrzej Chłopecki - Muzyka Wzwodzi, na nasz redakcyjny adres mejlowy jazzarium@jazzarium.pl

KĄPIEL Z FAL AKUSTYCZNYCH ALBO PRZYJEMNOŚCI PIĄTEGO ZMYSŁU, CZYLI JAK SŁUCHAĆ MUZYKI

Gdy o muzyce rozmawiam z ludźmi spoza muzycznej branży, zatrważająco często słyszę zdanie: „Należę do tych, którym przysłowiowy słoń na ucho nadepnął – nie mam słuchu”. Albo: „Może w tej muzyce coś jest, ale ja się na tym nie znam, więc nie umiem zrozumieć”. Zdania te z pełnym przekonaniem wygłaszają nastolatki, którym rzekome braki fizjologii nie przeszkadzają pławić się w beatowym hałasie, jak i wieloletni wyznawcy operetki – robotnicy i lekarze, inżynierowie i studenci, ba! nawet plastycy i literaci, a więc ludzie sztuki. ——— Zacząłem wierzyć, że słuchanie muzyki – tej, zwanej potocznie poważną (choć nikt nikomu nie wymawia podziału na malarstwo poważne i rozrywkowe!) wymaga specjalnych talentów, szczególnej wrażliwości, że – cóż – cała akcja upowszechniania muzyki niewiele jest warta, bo i tak muzyki słuchać będzie elita obdarzona przez naturę uchem lepszym od ucha przeciętnego. Jednakże psycholog muzyki, Jan Wierszyłowski – polski autorytet w tej dziedzinie, posiłkując się badaniami z wielu naukowych instytutów świata, udowodnił mi, że tak nie jest. Ów brak słuchu, fizjologiczna nieporadność słuchania muzyki – wiązanie dźwięków w melodie, frazy, harmonie i rytmy – to defekt równie rzadki, jak daltonizm, zaburzenia równowagi, zanik pamięci lub zez perfidnie monstrualny. 98% ludzi nie ma jakichkolwiek ubytków i defektów, które by im przeszkadzały w słuchaniu muzyki – rzekł pan doktor, a ścisła informacja o procentach przekonała mnie bez reszty. ——— A że ludzie z reguły są na muzykę wrażliwi, obserwuję bardzo często. Zbadać to łatwo na przykładzie taksówkarzy, gdyż ich kontakty z muzyką podglądać możemy łatwo i nie wnikając w ich życie pozasłużbowe. Podczas pracy słuchają bowiem radia. Cóż za błyskawiczna orientacja w gatunkach muzycznych! Jakież wyczulenie na instrumentacyjną barwę! W ułamku sekundy, w którym nie zrealizuje się w pełni jedno brzmienie, już wiedzą: muzyka symfoniczna czy piosenka rozrywkowa. Choćby to był jedynie instrumentalny wstęp przed pierwszą zwrotką! Wolą dawać uchu pełną informację o stanie wód na Odrze i Nysie, choć w ich okolice wybierać się nie mają ochoty, niż przez pół minuty słuchać Chopina czy Brahmsa. Błyskawicznie potrafią uciec przed jedną muzyką (tą „poważną”), a jeden dźwięk starcza im, by zaakceptować inną (tę „rozrywkową”). To świadczy o wyrobionym słuchu i wrażliwości muzycznej: człek muzycznie przygłuchy musi bowiem mieć trochę czasu, by stwierdzić, że w tym „kawałku” żadna Sipińska mu jednak nie zaśpiewa. ——— Jeśli więc ktoś mówi, że nie ma słuchu i muzyki nie rozumie, podejrzewam, że – jeśli nawet próbował jej słuchać, to nie bardzo wie – jak. Malarz na pytanie „Jak oglądać obrazy”? wzruszyłby zapewne ramionami: „Jak to jak? Po prostu widzi się w obrazie grę barw i kształtów, proporcję, perspektywę – przecież to oczywiste”. Ten sam malarz popukałby się znacząco palcem w czoło, gdyby mu ktoś oświadczył: „Nie rozumiem malarstwa – nie mam wzroku”. Dlaczegóż więc nawet ludzie mieniący się „kulturalnymi”, wśród nich czasem i malarze, w najlepszym „towarzystwie” bez jakiejkolwiek obawy o swą reputację i dobre imię, mogą obnosić swą ignorancję w dziedzinie muzyki. ——— Moim zdaniem dlatego, że uwierzyli w swój rzekomy brak słuchu. I dlatego, że nie zdają sobie sprawy, ile ten lekceważony piąty ze zmysłów może dać przyjemności, wrażeń i przeżyć. ——— Czytelnik, jeśli ma zamiar kontynuować lekturę tego artykułu, niech uwierzy, proszę, że posiada słuch, który pozwala mu prawidłowo i z satysfakcją słuchać dzieł Chopina, Bacha, Mozarta, Wagnera, Pendereckiego, Góreckiego. A skoro tak, niech się zgodzi, że obcość wobec świata dźwięków nie może być żadnym powodem chwały. ——— By odpowiedzieć sobie na pytanie „Jak słuchać muzyki?”, musimy wiedzieć czego od niej można, a czego nie można oczekiwać. Tym, co różni muzykę najbardziej od innych sztuk (z wyjątkiem architektury) – jest jej abstrakcyjność jako zasada. Obraz, rzeźbę, powieść, spektakl teatralny, film, nawet wiersz – możemy opowiedzieć – gorzej, lepiej, nigdy doskonale. Mówiąc o tych sztukach – obrazowych i fabularnych – używamy właściwych tym sztukom przymiotników: mówiąc o kolorach, o szybkim rozwoju wypadków, o uczuciach czy przeżyciach bohatera. ——— Mówienie o muzyce jest przedsięwzięciem niezwykle kłopotliwym – jest to niemal bez reszty mówienie metaforyczne. Z przymiotników dotyczących słuchania używamy tu: cicho, głośno, głucho, piskliwie. Siłą rzeczy jednak używamy określeń dotyczących zmysłów wzroku, dotyku, nawet smaku, częściej niż słuchu. Barwa dźwięku może być ciepła, ostra, melodia może być słodka, szorstka, humor muzyczny może być cierpki, nawet określenie dźwięku wysokiego i niskiego jest przecież przejęte z przestrzeni, podobnie, jak pojęcie dźwięku grubego i cienkiego ze świata, który nas otacza. Jednakże odczuwając w muzyce słodycz, zdajemy sobie sprawę, że jest to słodycz czysto muzyczna, a więc słuchowa i bynajmniej nie drażni nam ośrodków smakowych; podobnie jak „cienkość” dźwięku nie jawi się nam naocznie, a szorstkość – dotykalnie. ——— By nie brnąć dalej w dygresje, porównania i zastrzeżenia, przeanalizujemy z grubsza, jakie warunki trzeba spełnić, byśmy mogli utwór muzyczny przeżyć, co robimy słuchając muzyki. ——— Najpierw może – kiedy nie słuchać muzyki. Oczywiście, nie słuchać muzyki z radia Koliber w tramwaju w godzinie szczytu, ani leżąc z podkurczonymi (z braku miejsca) nogami na sopockiej plaży; gdy padamy z wyczerpania po trzech nieprzespanych nocach, nie słuchać muzyki także; a jeśli piliśmy alkohol, to tylko jeśli w ilości pobudzającej do myślenia, a nie ogłupiającej. ——— Słuchać zaś wtedy raczej, gdy nie rodzi akurat żona, gdy nie straciliśmy dziś właśnie intratnej posady ani drugiej ręki. A więc kiedy jesteśmy nastawieni do muzyki życzliwie, wierząc, że słuch mamy i nie wierząc, by do zrozumienia jednego utworu potrzebna była lektura trzech książek muzykologicznych. I teraz:

po pierwsze – gdy słuchasz, nie rób niczego innego poza słuchaniem – nawet, gdy masz zdolność podziału uwagi jak Napoleon. ——— W słuchaniu muzyki prześlepienie niuansu jest prześlepieniem treści. Lepiej się więc nie łudzić, że słucha się utworu, czytając równocześnie Prousta (Agathę Christie, „Express Wieczorny”), a nawet „Ruch Muzyczny”, kłócąc się z żoną na temat jakości spożywanej grochówki, szydełkując, wieszając (lub zdejmując) firanki albo ćwicząc hantlami. Nie słucha się myśląc o tym, co się zrobi, gdy utwór się skończy, i o tym, co się zrobiło, zanim się zaczął. ——— Mało tego: gdy myślisz o tym, że oto słuchasz i pytasz sam siebie – co z tego masz – nie słuchasz także. I nie myśl też o niebieskich migdałach, nawet gdyby to był poemat symfoniczny pod tytułem Niebieskie migdały. Powiem więcej: gdy słuchasz, nie myśl! Nie jest to jednoznaczne z biernym gapiostwem lub po prostu drzemką. Podczas słuchania mózg Twój musi bowiem pracować intensywnie. Musi poddać się przebiegowi muzyki w sposób elastyczny, iść za nią, nie rozstawać się z tym, co się zwie myślą muzyczną, krok w krok, nuta w nutę. By tak się działo, między muzyką a mózgiem nie może być żadnych obcych „szumów informacyjnych”. Skup się więc nad tym, co brzmi.

Po drugie: słuchaj zmysłowo. ——— To pierwszy element odbierania muzyki. Dźwięki, współbrzmienia mogą być przyjemne i nieprzyjemne. Nie po to się obcuje ze sztuką, by wszystko było przyjemne. Czy „przyjemne” są obrazy Boscha, Goi albo opisy okrucieństw w literaturze? Skąd więc te protesty przeciwko dysharmonii w sztuce harmonii, kiedy nikt nie protestuje przeciwko obrazom brzydoty w sztukach pięknych, szpetoty w literaturze pięknej? Sztuka dźwięków pieszczotliwie masuje, jest kąpielą z fal akustycznych, lecz i drażni niekiedy, wstrząsa akordem „brzydkim” i napastliwym, by się w końcu okazało, że dobro zwycięża zło, albo na odwrót, zależnie od światopoglądu. ——— Jeśli jest Ci podczas słuchania utworu muzycznego przyjemnie lub gdy czujesz się drażniony, innymi słowy: gdy barwa dźwięków działa na Ciebie kojąco lub pobudzająco – to już coś. Jesteś wrażliwy na brzmienie. Przyznasz jednak, że od sztuki należy oczekiwać doznań intensywniejszych i głębszych, niż podczas moczenia nóg w ciepłej wodzie lub łaskotania dłonią przyjaciółki.

Po trzecie: Gdy słuchasz muzyki – pamiętaj! ——— Zapamiętywanie, to bardzo ważny element słuchania. Jeśli zapamiętujesz – to słuchasz, jeśli nie zapamiętujesz – to się jedynie przysłuchujesz. Być może to wymaganie Cię zaniepokoi: znowu do czegoś zmuszają! Jak przy nauce języka obcego, wkuwaniu dat, znowu jakiś wysiłek… Nie, to nie jest takie groźne. Musisz jednak zgodzić się na to, że sztuka wychodzi Ci naprzeciw jedynie do połowy drogi. Tę drugą połowę musisz przebyć sam. ——— Słuchając muzyki, nie słuchamy kolejnych, pojedynczych dźwięków czy akordów. Muzyka zawiera się pomiędzy nimi. Między tym, co było przed chwilą, a tym co za chwilę nastąpi. Z pamięci tych kilku, kilkunastu dźwięków, które już wybrzmiały, w Twym mózgu tworzy się to, co tak bardzo lubisz: melodia. Jakoś się zaczęła, jakoś rozwinęła i zakończyła. Po niej następuje seria brzmień – absolutnie coś innego – i druga, inna znowu melodia – mniej niż poprzednia rytmiczna, bardziej śpiewna. Ale utwór „toczy się” dalej. I oto słyszysz coś znajomego: aha, to ten sam temat który był na początku! Pamiętam, poznaję! A teraz ten drugi – trochę zmieniony, teraz fragment pierwszego, a teraz coś zupełnie innego. Tak rozwija się forma muzyczna, w przypadku tu lapidarnie opisanym, przez profesjonalistów zwana formą allegra sonatowego. ——— Wziąłem ją za przykład, gdyż jest niezwykle często spotykana, szczególnie w pierwszych częściach sonat, symfonii i kwartetów smyczkowych od Haydna, Mozarta, Beethovena poprzez twórców epoki romantyzmu aż do kompozytorów dwudziestowiecznych. Wspomniałem o niej dlatego, że spotkasz w niej podstawowe zależności tworzące każdą formę, zależności banalne w sumie, lecz warte uświadomienia. To: identyczność, podobieństwo i kontrast. Słuchanie muzyki polega na zauważaniu tych zależności. ——— Dlaczego jest to takie ważne? ——— Słuchając, jesteś na tym nieuchwytnym przecięciu przeszłości i przyszłości, w ulotnej, nieuchwytnej teraźniejszości. Utwór muzyczny to budowla z dźwięków, posiadająca swą proporcję. Konkretyzuje Ci się ona w czasie, którego nie możesz zatrzymać, inaczej niż we własnej imaginacji. By ją pojąć, ogarnąć w całości, musisz na nią spojrzeć ex post – jak na bryłę, z tym, że nie przestrzenną, lecz czasową. Bryła ta zbudowana jest z emocjonalnych napięć i rozładowań, zagęszczeń i rozrzedzeń. Gdy słuchasz następujących po sobie myśli muzycznych, odnajdujesz to, co kojące i to, co niepokojące. Znaczy to tyle, że znajdziesz to, czego się spodziewałeś i to, co jest dla Ciebie zaskoczeniem. ——— To, co w muzyce jest takie samo, podobne lub inne – dotyczy zazwyczaj różnych elementów utworu muzycznego. Co to za elementy? ——— Melodia, czyli owa muzyczna narracja, następstwo, ciąg dźwięków; rytm – ich rozmieszczenie w czasie – miarowe lub specyficznie równomierne; harmonia – czyli współbrzmienie, współgranie w jednym czasie wielu dźwięków na zasadzie większej lub mniejszej stopliwości, zestrojenia; tempo (agogika) – czyli szybkość pojawiania się ich po sobie; głośność (dynamika); barwa – koloryt wynikający z budowy i właściwości instrumentów oraz ze sposobu ich użycia. Liczba kombinacji między tymi elementami jest bardzo duża: zmieniać się może tylko jeden element lub tylko jeden może zostać zachowany jako identyczny. Odczuwanie tych właśnie zmian – to odczuwanie muzyki. Słuchając utworu muzycznego często zadajemy sobie pytanie: co muzyka wyraża? Można przyjąć jedną z dwóch zasadniczych postaw wobec muzyki:

nie wyraża niczego poza sobą. ——— Rządzi się własnymi prawami i nie ma nic wspólnego w wyrazie i znaczeniu z całą resztą świata. Jest czysto abstrakcyjnym układem dźwięków w brzmieniowe konfiguracje – grą szklanych paciorków – i jako taką należy ją odbierać. Muzyka nie jest małpą natury czy innych sztuk, o niczym nie opowiada, niczego nie sugeruje – jest sztuką autonomiczną. Rejestrujemy zmysłami ciąg zjawisk akustycznych, powiązanych ze sobą, na mocy jedynie muzycznego sensu i muzycznej logiki, budując z nich w swym intelekcie muzyczną konstrukcję.

Muzyka jest językiem, którym artysta (kompozytor) mówi o sobie, świecie i ideach. ——— Muzyka coś wyraża – coś najczęściej bardzo niekonkretnego – takiego, jak podniosłość, wzniosłość, mistycyzm, nostalgia, radość, żal. Jest znakiem, symbolem. Istnieje jako część kultury i tylko jako jej część odnajduje swój sens i znaczenie. ——— Te dwie postawy ścierają się ze sobą od wieków, a i dziś co czas pewien odżywa dyskusja o „znaczeniu” w muzyce. Jedną z tych postaw generalnych powinieneś sobie wybrać. Nie znaczy to jednak, byś miał stać się doktrynerem. W całej niemal muzyce z tekstem – pieśniach, oratoriach, kantatach, tekst narzuca muzyce znaczenia i pojęcia, które niesie. Tren, rapsod żałobny, nie zostanie ożeniony z ognistą rumbą, chyba że chodzić tu ma o czarny humor. Byłoby też rzeczą nierozsądną wypierać się skojarzeń np. z kukaniem kukułki w Kukułce Louisa Daquina i gdakaniem kury w Kurze Jeana Rameau. Jest to bowiem muzyka „ilustracyjna” i jej celem jest właśnie ilustracja owych interesujących ptaków. Gdy jednak we wszystkich możliwych i niemożliwych fragmentach muzycznych słyszeć będziesz chciał fujarkę pastuszka, nadciągającą burzę, galopującą konnicę, zastanów się, czy to nie przypadkiem jakaś dewiacja i czy aby te obrazy istotnie są Ci do słuchania muzyki koniecznie potrzebne. Jeśli stwierdzisz, że tak, trudno, Twoja sprawa, słuchaj, jak ci w duszy gra. Gdy słuchasz utworu muzycznego, staje się on dla Ciebie Twoją prywatną własnością. Masz prawo pojmować go tak, jak chcesz, tak, by Ci dawał możliwie najwięcej z tego, czego się po nim spodziewasz.

I jeszcze jedno – nie zrażaj się. ——— Bywa, że utwór muzyczny w pierwszym czy drugim słuchaniu nie jest w stanie wciągnąć Cię w swój świat, wymyka Ci się, wciąż jest Ci obcy. Nie zrażaj się. Dzieło sztuki zdobywać trzeba niekiedy etapami – zdobycz jest wtedy tym bardziej cenna. Dlatego do dzieł muzycznych trzeba wracać – to nie jest powieść, którą się „już czytało” i wystarczy. Są powieści, do których się wraca, oczywiście, lecz jeśli w literaturze powroty takie nie są tak częste, w muzyce zasadą jest wielokrotne słuchanie tych samych utworów. ——— Nie popełniaj też błędu charakterystycznego dla zakompleksiałych kandydatów na melomanów, którzy, pełni obaw, chcą przebyć drogę swego muzycznego wtajemniczenia wybierając sobie najpierw najłatwiejsze, najpopularniejsze utwory, twierdząc, że na trudniejsze przyjdzie czas. Skąd możesz wiedzieć, że słuchając jedynie najpopularniejszych utworów nie rozleniwisz się na tyle, że potem nie będzie Ci się chciało podjąć wysiłku w kontakcie z utworem mało popularnym? ——— Próbuj wszystkiego, nie ulegając np. plotkom o tym, że muzyka współczesna, to produkt tak skomplikowany, że dla Ciebie niedostępny. Będąc „świeżym” melomanem, bez zbyt ugruntowanych nawyków słuchowych, łatwiej zrozumiesz nową muzykę, niż ten, który lata całe strawił na słuchaniu muzyki zwanej „klasyczną” i wystrzega się muzyki naszego stulecia. ——— I to by było wszystko, co zaproponowałbym na pierwszy etap Twych kontaktów z muzyką. Jak słuchać muzyki? – na pytanie to w zasadzie pełnej odpowiedzi nie ma – pełną byłby tu opis kolejnych utworów, gdyż w istocie każdego utworu muzycznego słucha się nieco inaczej, ba, nawet tego samego, lecz w innym wykonaniu. Każdy wielki wykonawca np. pokazuje Ci w utworze nowe szczegóły, na które powinieneś zwrócić uwagę. ——— Jeśli jednak będziesz słuchać muzyki na dobrym, stereofonicznym sprzęcie elektroakustycznym lub „na żywo”, podczas koncertu, proszę – słuchaj życzliwie, do każdego utworu podchodząc z zaufaniem, wierząc, że dostarczy Ci przeżyć estetycznych, wsłuchując się w utwór uważnie i wnikliwie.

 

[Nigdy nie jest za późno..., Warszawa 1980, s. 178–187]