Dig it to the end
Chciałoby się w tej recenji ani razu nie użyć nazwy e.s.t. - tak nowy i świeży jest materiał przygotowany przez Dana Berglunda i jego Tonbruket. Tak, Dan Berglund wraz z Esbjörnem Svenssonem i Magnusem Öströmem stworzyli najsłynniejszy europejski zespół jazzowy przełomu wieków. Dziś jednak, trzy lata po śmierci leadera e.s.t. jest nowe życie, nowa muzyka i nowa płyta Tonbruket.
Zespół Berglunda debiutował w styczniu 2010 płytą "Tonbruket". Wtedy jednak dyskutowano głównie o tym, czym ta grupa nie jest - klasycznym trio, kontynuacją legendy e.s.t. Album był dość stonowany w nastroju, choć z nadzieją na rozwój w bardziej szaloną, elektryczną stronę. Kiedy włoży się do odtwarzacza "Dig it to the end" zaskoczenie będzie tak duże, że dopiero po kilku przesłuchaniach przypomnimy sobie o tych pierwszych sygnałach z poprzedniego krążka.
Przez rok od debiutu nic nie zmieniło się w składzie i instrumentarium zespołu - kontrabas, perkusja, gitary i instrumenty klawiszowe. Rewolucję zaś przeszła energia tej grupy. Już na dzień dobry w otwierającym płytę "Vinegar Heart" otrzymujemy rockowy kopniak w twarz. Maszyna się rozpędza, przypominając czasami brzmieniem pomysły nu-jazzowe, jednak chyba dużo bliżej jest im do Franka Zappy niż do Jaga Jazzist. Płyta jest przebogata brzmieniem, energią i swoistą dramaturgią. Gdy wydaje się, że Berglund przygotował dla nas jazz-rockową pigułę nagle zwalniamy przy balladowym "Lighthouse". Oś płyty tworzy tytuła "Digi it to the end" oparta na twardym rytmie, wybijanym przez grzechotkę, na którym jakby topią się elektryczne klawisze, gitara i preparowany fortepian. Podobny nastrój grozy panuje na "Decent Life", które delikatnie otwiea żewny motyw gitary akustycznej, by nagle, wraz z przeszkadzajką, przypominającą terkotanie jadącego roweru, gdy przestanie się pedałować, krokami w tle i pociągnięciami smyczka kontrabasu stworzyć muzyczny suspense.
Tonbruket poszukuje brzmienia. Na płycie odzywają się ptaki, świerszcze. Ciekawa jest nawet realizacja samego nagrania, gdy raz te same instrumenty prowadzą opowieść, by chwilę później schować się gdzieś w pejazażu, gdy fortepian dobiega jakby z drugiego pokoju ("Gripe"). Gitara brzmi raz nastrojowo, innym razem rockowo a kiedy indziej znów jak z amerykańskiego westernu.
"Dig it to the end" chciałoby się posłuchać i zobaczyć na żywo. Mają bez wątpienia wiele do powiedzenia i całą moc energi do przekazania słuchaczom.
1. Vinegar Heart2. Ballons3. Decent Life4. Lilo5. Lighthouse6. Dig it to the end7. Gripe8. Grandma's Haze9. Le Var10. Trackpounder11. Draisine Song
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.