Agustí Fernández – Przekazywanie płomienia, wywiad
Rozmowa z pianistą, kompozytorem i wybitnym improwizatorem katalońskim, która podsumowuje jego dokonania artystyczne w trakcie minionego roku, a także daje trafną diagnozę sceny muzycznej w Barcelonie.
Witaj Agusti. Minął kolejny rok, wszyscy prześcigają się w podsumowaniach, tworzą listy najlepszych płyt. Jeśli pozwolisz, chciałbym także z Tobą podsumować rok 2018. Nim przejdziemy jednak do płyt z Twoją muzyką, chciałbym Cię zapytać, czy w minionym roku jakieś nagranie, jakiś koncert szczególnie Cię zainteresowało lub wręcz rzuciło na kolana?
Jest ich wiele, więc nie jest łatwo wskazać tylko jeden. Kocham większość tego, co robią moi koledzy w dziedzinie "Free Improvisation", uczę się od nich wszystkich. Ale żeby wskazać tylko jedną płytę, to wskażę tę ostatnią, którą kupiłem: "Barre Phillips - End To End", wydaną przez ECM. Jestem bardzo zaszczycony, że mogę grać z Barre w London Jazz Composers Orchestra (ostatni raz w „Porgy & Bess” w Wiedniu, 30 listopada) i myślę, że jest on prawdziwym mistrzem muzyki. Zawsze miał na mnie duży wpływ. A ta płyta to arcydzieło, muzyka tak czysta i szczera, że prawie przerażająca.
Wg moich obliczeń, rok ubiegły przyniósł osiem płyt, które firmowane są m.in. Twoim nazwiskiem. Pozwolę sobie przytoczyć ich tytuły: Antipodal Suites, Agrakal, Louisiana Variations, Venusik, Spontaneous Chamber Music Vol. 2, Like Listening With Your Fingertips, En Vivo En El Festival De Jazz De Buenos Aires oraz Free Radicals at DOM. Czy o jakiejś zapomniałem? To zapewne bardzo interesujące, aż pięć z nich zostało wydanych w Polsce. Wydaje mi się, że w roku 2017 proporcje były podobne. Czyżby Polscy wydawcy bardziej kochali muzykę Fernandeza, niż Katalończycy, czy inna europejska nacja?
Twoja lista zawiera osiem albumów. I masz rację. Występuję także na płycie CD, która jest kompilacją eksperymentalnej muzyki z Barcelony w latach 80-tych i 90-tych („Sense Prefix” wydanej przez Laolla Express Records).
Nie wiem, czy polscy wydawcy kochają moją muzykę bardziej niż inni Europejczycy, hahaha. Ale oni to uwielbiają. Pięć z dziewięciu to dużo! Myślę, że zawsze chodzi o osobiste relacje. Wszyscy polscy wydawcy są bardzo otwarci na moją muzykę i uwielbiam to, co publikują. Znamy się osobiście i mamy podobne gusta muzyczne. Więc nie jest tak dziwnie, że tak często współpracujemy. Dla mnie to zaszczyt i przywilej być częścią tych wydawnictw.
Niezwykle miło jest słyszeć takie słowa z Twoich ust! Proponuję, byśmy omawianie tegorocznych płyt zaczęli od duetu, jaki nagrałeś ze skrzypaczką Sarah Claman – „Antipodal Suites”. Dla mnie osobiście to płyta niezwykła, przy okazji kolejna - po nagraniach z Yasmine Azaiez - jaką nagrałeś z kobietą grającą na małym instrumencie strunowym. Opowiedz o tym spotkaniu, o tym nagraniu. Czy mógłbyś je porównać do nagrań z Yasmine? Wreszcie, czy Twoim zdaniem instrumenty strunowe jakoś szczególnie dobrze współgrają z fortepianem?
Tak, zgadzam się, „Antipodal Suites” to niezwykły album.
Jakieś dwa lata temu poszedłem na koncert w mieście (Mataró) niedaleko miejsca, w którym mieszkam. Był to kwartet (fortepian, bas, wiolonczela i skrzypce). Znałem pozostałych trzech członków kwartetu, ale nie Sarę, ona była dla mnie nowa. Ale zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Później słyszałem ją jeszcze kilka razy w różnych kombinacjach i za każdym razem miałem takie samo uczucie: jest niesamowita! Jej koncentracja, skupienie na muzyce, technika, słuchanie, pasja do muzyki, którą gra, ... to fantastyczne! Więc zaprosiłem ją do mojego studia, aby zagrać w duecie. Studio było całkowicie gotowe do nagrania, z mikrofonami na miejscu itd. Tak więc nagrałem tę sesję. Nie dlatego, że chciałem ją potem wydać, ale dlatego, że było to łatwe do zrobienia, niczym dokument, fotografia dźwiękowa. Po sesji oboje poczuliśmy, że mamy bardzo dobre muzyczne zrozumienie, więc zdecydowaliśmy się na kolejną sesję później. I to wszystko. Pierwszy suita na płycie to muzyka z pierwszego spotkania. Drugi suita pochodzi z drugiego spotkania. To całe wydarzenie. A pierwsze dźwięki, które można usłyszeć w pierwszej części, to pierwsze dźwięki, jakie kiedykolwiek zagraliśmy razem. Bez sztuczek, bez przygotowania, bez gadania, bez bzdur, po prostu gra. Czysta improwizacja.
Nie mogę porównać tego nagrania z nagraniem z Yasmine, ponieważ nawet jeśli grają na tym samym instrumencie, mają zupełnie inne podejście do muzyki i do improwizacji. Ale lubię oba nagrania. Dla mnie, to zawsze wyzwanie grać z Yasmine lub Sarah. Fortepian i skrzypce to klasyczne pary. Tak wiele muzyki klasycznej zostało napisane dla tego połączenia, nic dziwnego. Bardzo dobrze stapiają się w jedność. Mam na myśli dźwięk, głośność, ekspresję. A historia takiego właśnie duetu jest zawsze obecna jako tło podczas gry. Dla mnie osobiście to bardzo naturalny sposób grania, to znaczy brak wzmacniaczy, brak jakichkolwiek dodatkowych modyfikacji dźwięków, po prostu akustyczna muzyka kameralna. Uwielbiam to połączenie.
Płyta, o której mówimy nie ukazała się w Polsce, ale w Barcelonie, w Twoim wydawnictwie Sirulita. Skąd pomysł, by muzyk tak aktywny na scenie muzyki improwizowanej, nagrywający naprawdę sporą liczbę płyt, dodatkowo tak uznany i ceniony, działał także aktywnie jako wydawca?
Nie jestem w ogóle wydawcą. Jestem tylko muzykiem próbującym pomóc innym muzykom, którzy, jak sądzę, zasługują na większe uznanie. To takie proste. Muzycy z Sirulita Records są w stosunku do mnie następnym pokoleniem, są w tym samym wieku, jak mój syn, około trzydziestki. Uważam, że moim obowiązkiem jest nagrywanie i publikowanie tego, co robią. Tak właśnie zrobili dla mnie niektórzy muzycy pierwszej generacji europejskich improwizatorów. Ludzie tacy jak Evan Parker, Derek Bailey, Barry Guy. Zaproszali mnie do grania i nagrywania z nimi oraz opublikowania niektórych nagrań we własnych wytwórniach. Więc teraz moja kolej, z młodszymi, zróbmy to samo. Nazywa się to "transmisją". My, muzycy, jesteśmy jak perły w naszyjniku, to wszystko. Nie chodzi o własne ego, chodzi o przekazanie płomienia.
I na samym początku tego procesu jest zawsze entuzjazm dla muzyki. To znaczy, słyszysz kogoś, ten muzyk robi na tobie wrażenie, masz emocjonalną reakcję i chcesz podzielić się tym uczuciem z innymi ludźmi. Na przykład: "Hej, posłuchaj go / ją! On / ona jest świetny!". To bardzo podstawowy impuls.
Przejdźmy do płyt, jakie ukazały się w tym roku w Polsce. Dwie z nich, to tria, które nagrałeś ze swoim przyjacielem Barry Guyem. Najpierw, wiosną Fundacja Słuchaj! wydała „Louisiana Varations”, gdzie towarzyszył Wam Torben Snekkestad, zaś właśnie w momencie, gdy przeprowadzamy ten wywiad, ukazuje się płyta „Free Radicals at DOM”, gdzie tym trzecim jest Peter Evans. Oba krążki są wyśmienite, z pewnością zawojują listy najlepszych płyt roku (przynajmniej moją!). Chciałbym byś porównał te nagrania, opowiedział o okolicznościach ich powstania, a także - a może przede wszystkim - odniósł się do nich na tle nagrań tria EFG, gdy towarzyszył Tobie Peter Evans i Mats Gustafsson. Dla mnie osobiście dwie płyty, jakie EFG nagrało na przełomie poprzedniej i obecnej dekady, to absolutny kanon gatunku free improve (notabene, obie wydane zostały w Polsce!).
Trudno mówić o tak różnych nagraniach. Muzycy, którzy w nich grają są inni, a wyniki ich pracy zupełnie inne. To może brzmieć głupio, ale tak to czuję. Osobiście mogę powiedzieć, że format tria jest moim preferowanym formatem, może dlatego, że mam tylko dwoje uszu (to tylko żarty). Poważnie, kiedy grasz w trio, możesz naprawdę słuchać i współpracować z kolegami przez cały czas. W ten sposób możesz kształtować muzykę według własnej woli. Kiedy mówię "ty", mam na myśli każdego z trzech muzyków. Tak więc muzyka tria to naprawdę rezultat bardzo dobrego słuchania i interakcji.
Trio EFG było bardzo przyjemnym połączeniem zarówno zestawu instrumentalnego, jak i personalnego. Płyta "Kopros Lithos" została nagrana w 2009 roku w Klubie Dragon w Poznaniu, a my w 2011 roku wyruszyliśmy w europejską trasę koncertową, by wydać kolejny album. Pod koniec tej trasy nagrywaliśmy w Wiedniu, a to nagranie ("A Quietness Water") zostało wydane przez Not Two w 2017 roku. Co mogę powiedzieć o EFG? Uwielbiam grać z Matsem i Peterem, ale nie jest łatwo znaleźć terminy, w których możemy grać razem, wszyscy mamy bardzo napięte harmonogramy. Ale kiedy spotykamy się i gramy razem, muzyka jest bardzo, bardzo intensywna.
Trio z płyty „Louisiana Varations” z Torbenem i Barrym, to efekt naszego spotkania w Blue Shroud Band. Gra w takim trio, to był pomysł Torbena z 2016 roku, kiedy graliśmy w małych formacjach w Alchemii, podczas prób do "Odes and Meditations" Barry'ego Guy'a (słychać nas na CD nr 4 "Intensegrity" na Not Two). Torben zorganizował trasę koncertową w Danii latem 2017 roku, a koncert w Kopenhadze został nagrany i wydany w 2018 roku przez Fundację Słuchaj!. Tytuł "Wariacje Luizjany" wziął się z tego, że w trakcie wolnego dnia naszej trasy odwiedziliśmy Muzeum Sztuki Współczesnej Luizjany w Danii. Latem ubiegłego roku odbyliśmy także trasę koncertową po Niemczech Zachodnich, a nagranie z kolońskiego „The Loft” ukaże się w przyszłym roku. To trio różni się całkowicie od EFG. Różni ludzie, różne wyniki. Podczas improwizacji jesteśmy bardziej skupieni na eksploracji dźwięku i abstrakcyjnym myśleniu,. Ale nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy, wszystko odbywa się jedynie poprzez słuchanie i granie.
Z kolei, trio "Free Radicals" (z Barrym i Peterem), to zupełnie inny muzyczny świat. Zrobiliśmy krótką trasę po Hiszpanii w styczniu 2016 roku, co było fantastyczne. Później zagraliśmy dwa koncerty w Rosji w listopadzie 2017 roku. Koncert w Moskwie został nagrany i to właśnie on został teraz wydany przez Fundację Słuchaj! Co mogę powiedzieć? Może to, że trio jest połączeniem dwóch składowych: energetycznego grania i abstrakcyjnego myślenia. I bardzo szybkie, wzajemne reakcje, dzięki bliskiemu, dokładnemu słuchaniu się. Czasami jestem zaskoczony tym, jak jesteśmy do siebie nastawieni i jak szybko my trzej podejmujemy decyzje, przez ułamek sekundy zmieniamy kierunek i formę muzyki. Niesamowita muzyka!
I wszystkie te płyty zostały wydane w Polsce, tak.
Pozostańmy jeszcze przy Twojej współpracy z Barry Guyem. Wspominałeś już dziś o koncercie London Jazz Composers Orchestra. Także tej jesieni w Krakowie miała miejsce premiera nowego dużego składu Guya For The End Yet Again, oczywiście z Twoim udziałem. Ten koncert był w mojej ocenie wspaniały, niebywale kreatywny, także pełen wybitnych solowych kreacji. O ile wiem, sama idea kompozycji, jak i koncert były przygotowywane dość spontanicznie, nie były efektem wieloletnich przemyśleń kompozytora. Poproszę Cię o komentarz i wrażenia osobiste w tego spotkania.
Mogę tylko powiedzieć, że dla mnie przywilejem i radością jest bycie członkiem London Jazz Composers Orchestra. Zawsze myślę o wspaniałych pianistach, którzy grali w niej przede mną (Howard Riley, Irène Schweitzer, Marilyn Crispell) i czuję się bardzo szczęśliwy, będąc tym obecnym. A reszta muzyków jest także niezwykła, zarówno Brytyjczycy, jak i Europejczycy, starsi (Barre Phillips) i młodsi (Julius Gabriel), wszyscy. Przez 49 lat Barry napisał wiele różnych utworów dla tej Orkiestry i odzwierciedlają one wiele różnych wizji, w zależności od momentu, personelu, miejsca itp., Ale wszystko związane jest z korzeniami samej Orkiestry. Mam na myśli: "Londyn", "Jazz" i "Kompozytorzy". Każdy koncert jest inny i zawsze stanowi wyzwanie. W przyszłym roku przypada 50. rocznica urodzin LJCO, którą - mam nadzieję - będziemy świętować kilkoma koncertami.
Przejdźmy do kolejnego tria z Twoim udziałem, które w 2018 roku pozostawiło po sobie intrygującą muzykę. Płyta "Venusik" jest mi szczególnie bliska z oczywistych względów. Wydaje mi się także, że nieco odbiega stylistyką, być może także poziomem intensywności, od nagrań, o których mówiliśmy parę chwil temu. To w mojej opinii prawdziwie radykalne nagranie. Mam wrażenie, iż w trakcie studyjnego spotkania z Ramonem Pratsem i Axelem Dörnerem w ogóle nie używałeś klawiatury fortepianu. To swoisty poemat preparacji. Bardzo jestem ciekaw Twojej opinii, takze wrażeń z tej sesji nagraniowej.
Nie pamiętam, czy grałem wtedy na klawiaturze, czy nie. Zawsze staram się reagować i dopasowywać do aktualnej sytuacji dźwiękowej. Zatem w tym nagraniu zrobiłem to, co uważałem za najlepsze dla tej muzyki.
Sesja nagraniowa była naprawdę bardzo dobra. To była sesja z udziałem publiczności w studio. Myślę, że publiczność zawsze jakoś wpływa na muzykę. A tu, ta mała widownia składała się z bardzo bliskich przyjaciół i muzyków. Więc to był bardziej prywatny koncert niż sesja nagraniowa. Wszystko odbywało się bezstresowo, w gronie znajomych. Ale skupienie na samej muzyce było fantastyczne.
Znam Axela od ponad dwudziestu lat. I Ramona od ponad dziesięciu. Niezależnie jednak od tego, jak bardzo dobrze się znamy, tego dnia po raz pierwszy graliśmy jako trio. Jestem bardzo zadowolony z tego nagrania.
Płyta "Agrakal" nagrana ze Zlatko Kauciciem i Marco Colonna, zdaje się sytuować na przeciwległym biegunie świata muzyki improwizowanej. Wydaje mi się bardzo jazzowa i stosunkowo uporządkowana. Czy masz podobne odczucia?
Rozumiem, co mówisz, ale nie myślę w ten sposób o muzyce, że jest jazzowa lub nie jest jazzowa. Muzycy zawsze produkują muzykę. Tak więc różni muzycy produkują bardzo różną muzykę. Ponieważ każdy muzyk wnosi tu jego/ jej osobistą historię, wrażliwość, wspomnienia, nadzieje, koncepcje itp. Podczas wspólnej gry wszystkie te wizje świata mieszają się i dają konkretne rezultaty, prawdziwe dla ludzi, ale także adekwatne dla momentu i miejsca powstania.
Grałem z Markiem i Zlatko w duecie wiele razy, ale po raz pierwszy graliśmy razem jako trio. Sądzę, że z naszej muzyki wyłaniają się jakieś śródziemnomorskie perfumy, ponieważ my trzej jesteśmy ludźmi z basenu Morza Śródziemnego, cokolwiek to znaczy.
Wspominałeś na początku naszej rozmowy o kompilacji nagrań muzyki eksperymentalnej Barcelony z lat 80. ubiegłego stulecia, zatytułowanej "Sens Prefix". W tzw. międzyczasie miałem okazję przesłuchać ten album. Mnóstwo ciekawej, awangardowej muzyki, głównie o podłożu rockowym. W tym intrygującym zestawie soczyste, solowe improwizacje Twojego autorstwa i Agusti Martineza. Opowiedz o tamtych czasach w Barcelonie. Jak wyglądała ówczesna scena muzyki eksperymentalnej, czy improwizowanej? Jaki był odbiór takiej muzyki 30-35 lat temu?
To bardzo trudne pytanie dla mnie. Moja pamięć nie jest moim najlepszym przyjacielem. To, co pamiętam o tamtej epoce, to może to, że w tym samym czasie istniało wiele, wiele kierunków w nowej muzyce. Byli tam muzycy rockowi, muzycy jazzowi, muzycy jazz-rockowi, muzycy folkowi, muzycy grający salsę, czy uprawiający elektronikę, także muzycy awangardowi, i tak dalej. Wydawało się, że wszystko jest dozwolone. I wielu muzyków grało w różnych stylach, różnych zespołach, nie mając z tym problemu. Sam grałem muzykę rockową i salsę, ale także muzykę elektroniczną, muzykę komercyjną i komponowałem dla tancerzy, między innymi.
Franco zmarł w 1975 r., a my mieliśmy nową hiszpańską konstytucję demokratyczną w 1978 roku. I te polityczne ramy stanowiły podstawę tego, co przyszło później. Tak więc ten moment brzmiał tak: "wszystko wolno”, nie ma już cenzury. Czasami muzycy nie byli bardzo utalentowani, ale mieli bardzo ciekawe podejście do muzyki i improwizacji. A Hiszpania była otwarta po raz pierwszy na Europę i USA, można więc było zdobyć importowane płyty i były one bardzo słuchane. Mnóstwo wpływów i nowych pomysłów, nie tylko w muzyce, w także w sztuce i w życiu.
Znam muzyków z listy zamieszczonej na płycie, ja grałem z wieloma z nich. Byłem bliżej estetyki formacji "Koniec" niż pozostałych, ale graliśmy wszyscy w tych samych miejscach i festiwalach. Byliśmy pokoleniem odkrywców, powiedzmy, niewiele wiedzieliśmy, ale wszystko było wtedy dozwolone.
Oczywiście czasów lat 80. nie da się w jakikolwiek sposób porównać z dniem dzisiejszym. W mojej ocenie - sympatyka, miłośnika i wydawcy - Barcelona oferuje obecnie całe mnóstwo doskonałej, czasami bardzo odkrywczej muzyki. Ja koncentruję się na swobodnej improwizacji, Ty z pewnością ogarniasz szersze spektrum gatunkowe. Jak postrzegasz współczesną muzykę w Barcelonie? Czy masz podobne zdanie, a jeśli tak, to z czego Twoim zdaniem wynika jakość muzyki, jaka powstaje w tym mieście i wokół niego?
W pewnym sensie Barcelona zawsze miała bardzo interesującą scenę muzyczną. Czasy się zmieniają i muzyka odpowiednio się zmienia. Moim zdaniem, myśląc o improwizowanej scenie lokalnej, dziś mamy grupę bardzo dobrych muzyków, bardzo utalentowanych i o bardzo wyraźnej i silnej osobowości.
Jak już mówiłem, w latach 80. wszystko było bardziej odkrywcze, wymyślaliśmy muzykę w biegu, ponieważ nie znaliśmy innych scen. I było wiele błędów, oczywiście, lub nieporozumień. Wolność była jednym z głównych słów, ale jej znaczenie zmieniało się w zależności od muzyka.
Dziś widzę, że nie ma żadnych stylistycznych granic, w każdym razie, nie są tak silne jak w przeszłości. Wszyscy lokalni muzycy mogą grać razem w różnych kombinacjach i robią to każdego tygodnia. Istnieje kilka miejsc, które oferują improwizowane koncerty co tydzień, więc nie można się nudzić. Ale nie możesz wziąć udziału w nich wszystkich!
Ta podziemna scena jest fantastyczna. Obecnie mamy wszelkiego rodzaju instrumenty (nie tylko instrumenty jazzowe, jak było wiele lat temu), estetyki, różne podejścia, składy (od solowych po duże zespoły), itp. Jest to żywa scena i uwielbiam to, co tam się dzieje.
Barcelona zawsze była bardzo kreatywnym miastem, to nie stereotyp, ale prawda historyczna. To ważne miasto sztuki, architektury, książki, teatru itp., do którego przyjeżdża wiele osób z zagranicy i przynosi nowe pomysły, zawsze tak było. Nic więc dziwnego, że współczesna muzyka improwizowana wyrosła także tutaj, sztuka jest wpisana w DNA Barcelony.
Jednym z powodów, dla których stworzyłem Sirulita Records jest to, że czuję, że niektórzy z muzyków, których znam i z którymi gram, to niesamowici muzycy, ale mają bardzo mało kontaktu lub wcale z mediami, praktycznie nie istnieją dla muzyki tego miasta, dla dziennikarzy, spoza kręgu muzyki improwizowanej. Staram się im pomagać i mówić: "Hej, posłuchajcie, ta muzyka jest fantastyczna i powstała w tym mieście, tuż za rogiem. Muzycy, którzy ją tworzą, nie pochodzą z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy z jakikolwiek innego miejsca, ale są równie dobrzy, jak obcokrajowcy, i oni są waszymi sąsiadami, możecie ich słuchać na żywo dziś, a także jutro. Posłuchajcie tych nagrań, podążajcie za nimi i cieszcie się nimi."
Dziękuję Agusti za rozmowę.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.