Past Present
Wszyscy, którzy przed wieloma laty pokochali muzykę DKV musieli potem uzbroić się w cierpliwość. Zespół Hamida Drake’a, Kenta Kesslera i Kena Vandermarka choć nie zaprzestał działalności koncertowej to jednak nie pojawiał się na rynku fonograficznym przez dekadę. Z tymi koncertami też zresztą nie było tak bardzo różowo, przynajmniej w Europie. Posłuchać DKV Trio w Europie to do tej pory prawdziwa rzadkość. W Polsce jeśli nie liczyć ostatniego koncertu podczas Krakowskiej Jesieni Jazzowej, mieliśmy okazję gościć tę grupę dwukrotnie. Raz w nieistniejącym już klubie Jazzgot i chwilę potem w Katowickiej Hipnozie. Pozostały nam więc wspomnienia, no i płyty z tamtych czasów. Sytuacja zmieniła się niedawno. 1 listopada miała miejsce premiera wydawnictwa unikatowego w skali światowej „Past Present”.
Siedem płyt CD z nagraniami koncertowymi. Głównie z lat 2009-2011 z Chicago i Milwaukee oraz jako dysk dodatkowy rejestracja występu w Sant’Anna D’Arresi z roku 2008 w repertuarze Dona Cherry’ego. W sumie mamy ponad 7 godzin muzyki i jak zapewniał w rozmowie wydawca boxu pan Marek Winiarski to tylko cześć materiału muzycznego, który członkowie tria dostarczyli do celów wydawniczych. Wszystko zmieścić się niestety nie mogło.
Pomieszczone w tym limitowanym i smakowicie pod względem edycji wydanym boxie koncerty składają się w znakomitej większość, albo w ogóle, z utworów całkowicie zaimprowizowanych, bez wcześniej ustalonych tematów. Co oczywiście nie oznacza, że w toku wspólnej improwizacji muzycy nie spotykają się w takim miejscu, w którym rodzaj tematu czy melodii albo tylko riffu, zaczyna nabierać większego, a chwilami może i konstrukcyjnego znaczenia. Niemniej gdzieś podskórnie czuje się, że to brzmi z głośników to bardzo spontaniczna sytuacja muzyczna, wytworzona jakby w pełnym poczuciu ufności we własną muzykalność, erudycję czy nawet po prostu rozumianą znajomość rzeczy. Tak, i Kessler, i Drake, i Vandermark nie potrzebują wielogodzinnych prób z materiałem muzycznym, który chcieliby zagrać jako DKV Trio. Są tu i teraz gotowi wyruszyć w podróż i co więcej prowadzić słuchacza przez ciekawe rejony własnej muzycznej myśli. To nie jest muzyka wymyślnych koncepcji, to raczej kreacja bardzo zależna od sytuacji chwili w bardzo konkretnym środowisku groove’wym. Zresztą w rozmowie z Kentem Kesslerem sprawa groove’u podniesiona została w bardzo klarowny sposób. „Jeśli nie grasz groove’u, to nie graj wcale”. W tym też tkwi największa siła DKV Trio. W różnym wymiarze i różnej intensywności doświadczać tego możemy na każdym z opublikowanych na „Past Present” koncercie.
Tak więc mamy tu pokaźną porcję bardzo rasowego grania dziejącego się na krawędzi jazzowej swobody i wielkiej atencji dla jazzowej historii, a więc tego, z czego od zawsze DKV Trio było znane i za co od lat je powydziwialiśmy? Dostajemy jednak coś więcej niż materiał muzyczny fascynujący dźwiękami zagranymi przez zespół. Dostajemy także pewien układ formalny całego wydawnictwa. Każdy koncert, choć złożony z różnej liczny utworów, ma co oczywiste, swoją dramaturgię i swoje kulminacje, ale kiedy spojrzymy na ich układ w ramach całego boxu to wyjawia się zauważalna także wewnątrz poszczególnych koncertów architektura emocji wiodąca do mocnego finału. To więc co charakteryzuje poszczególne koncerty odbija się również w całości siedmiopłytowego zdarzenia z wielkim finałem z Donem Cherrym w tle. Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że pomimo iż to siedem godzinnych albo blisko godzinnych płyt to całości można wysłuchać tak jakby słuchało się jednej koncertowej płyty.
A samo DKV? Pamiętam ich koncert w rzeczonym Jazzgocie. Kawał znakomitego, roztańczonego niemal grania. Dzisiaj jest trochę inaczej, bo i Panowie mają na swoim koncie wiele lat wspólnego działania i jeszcze więcej doświadczeń jako architekci własnych muzycznych dzieł oraz sidemani. Ale kiedy stają razem na scenie to ta dawna chłopięca energia w jakiejś formie jest ciągle obecna. Nie sposób nie ulec jej sile, nawet jeśli ktoś nie jest wielkim miłośnikiem postaci Kena Vandermarka. Zresztą akurat kto jest czyim miłośnikiem w przypadku DKV ma zupełnie szesnastoplanowe znaczenie. To zwyczajnie znakomity zespół, a w warunkach koncertowych wręcz wyśmienity, który dzięki Not Two został przywrócony światu fonografii. Wielkie gratulacje dla Not Two za znakomity prezent dla miłośników jazzu.
Album 1: Chicago, July 15, 2009: 1. Part 1, 2. Part 2, 3. Part 3, 4. Part 4Album 2: Chicago, January 6, 2010: 1. Set 1 - Part 1, 2. Set 1 - Part 2, 3. Set 1 - Part 3Album 3: Chicago, December 29, 2010: 1. Part 1, 2. Part 2, 3. Part 2, 4. Part 2, 5. Part 3, 6. Part 4, 7. Part 4Album 4: Milwaukee, December 30, 2010: 1. Part 1, 2. Part 2, 3. Part 2, 4. Part 2, Album 5: Milwaukee, December 27, 2011: 1. Part 1, 2. Part 1, 3. Part 2, 4. Part 2, 5. Part 2, Album 6: Chicago, December 28, 2011: 1. Part 1, 2. Part 2, 3. Part 2, 4. Part 2, 5. Part 3Album 7: Bonus Disk - DKV plays the music of Don Cherry Sant'Anna Arresi, Sardinia, August 31, 20081. Encore: Remembrance pt. 2, 2. Part 1: Brown Rice, 3. Part 1: Orfeu Negro pt. 1, 4. Part 1: Dios E Diablo, 5. Part 2: Introduction (by the DKV Trio), 6. Part 2: Orfeu Negro pt. 2, 7. Part 2: The Thing, 8. Part 2: Remembrance pt. 1, 9. Part 2: Elephantasy, 10. Part 2: Music Now
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.