End To End – pożegnalny recital kontrabasowy Barre Phillipsa
Autor:
Redakcja, mat. pras.
Barre Philips to legenda kontrabasu współpracownik Erica Dolphy'ego, Archiego Seppa, Jimmy'ego Giurree'a, Mariona Browna, Cecilta Taylora, Lee Konitzem czy Attili Zollera. Uczestniczył w najważniejszych sesjach i przedsięwzięciach amerykańskiego jazzu, a także w nagraniach całej plejady europejskich improwizatorów z Joelle Leandre, Peterem Kowaldem, Derekeim Baileyem, Evanem Parkerem czy Peterem Brotzmannem na czele.
W historii muzyki wsławił się też m.in. tym, że był pierwszym muzykiem, który nagrał album na kontrabas solo. Zdarzyło się to pięćdziesiąt lat temu., a płyta na rynku amerykańskim nosiła tytuł Journal Violone. Ciekawostką jest fakt, że album ten wydany został także na Starym Kontynencie pod innymi tytułami w Wielkiej Brytanii, Unaccompanied Barre , a we Francji Basse Barre . Teraz po półwieczu od tamtej pamiętnej daty Barre Philips żegna się ze światem muzycznego biznesu.
W piątek ubiegłego tygodnia na rynek płytowy trafiła, jak zapowiada sam mistrz jego pożegnalna płyta w roli solisty i nic dziwnego, że na pożegnanie zaplanował również recital w takiej konwencji. Dla tych wszystkich, którzy pamiętają albo w kolekcjach których spoczywa tamta, sprzed pięciu dekad płyta oraz dla tych, którzy uznali Amerykanina za niekwestionowaną gwiazdę i wielkiego eksperta w swojej kategorii, nie będzie to informacją zachwycająca, ale póki co decyzja kontrabasisty jest stanowcza i jednoznaczna.
„End To End” nagrany został w Studios-La-Buissonne na południu Francji w 2017 roku i jak należy się spodziewać będzie to poruszające muzyczne wydarzenie, które dobrze byłoby gdyby nie zostało przez jazzowy świat zbyte milczeniem. Mamy pełne prawo oczekiwać, że i tu na pożegnanie przyniesie nam zaproszenie do pełnej przygód, refleksyjnej mądrej podróży po świecie zarówno wielkich kontrabasowych możliwości, jak uduchowionej wrażliwości samego autora przemawiającego z sobie tylko znaną delikatnością i wyrafinowaniem.
Nie będzie zapewne nikogo dziwić, że album ukazał się nakładem ECM, oficyny, która już od wczesnych lat 70., a więc niemal od początku swego istnienia, jak również od czasu kiedy Philips na stałe przeniósł się do Europy, na południe Francji, nie szczędziła trudu aby pokazywać światu znakomitość jego sztuki.