27 kwietnia to kolejne trzy koncerty tegorocznej edycji Katowice JazzArt Festiwalu. O 16. 30 Giulia Valle trio wystąpi w MDK Dąb. O 19.00 w Rondzie Sztuki usłyszymy Marję Mortensson. Na zakończenie dnia Erik Friedlander, wraz z projektem „Block Ice & Propane” pojawi się w katowickim Mieście Ogrodów.
Giulia Valle - katalońska kompozytorka, basistka i liderka trzech formacji jazzowych: „Giulia Valle Group”, „Libera” i „Giulia Valle Trios”. Autorka kilku świetnie przyjętych i nagradzanych albumów. Ukończyła wydziały muzyczne w Barcelonie, Paryżu i Nowym Jorku. Dwukrotnie otrzymywała nagrodę w kategorii „Kompozytor Roku” AMJM i „Zespół Roku” AQMJ. „Valle zostanie gwiazdą” – przepowiedział kiedyś Brian Morton na łamach londyńskiego Jazz Journal. Nie pomylił się! Giulia to wyjątkowe zjawisko współczesnej sceny jazzowej.
Jeśli bęben szamański jest atrybutem instrumentalnym, to jego odpowiednikiem dla kultury oralnej jest joik – związana ze śpiewem technika wokalna, niezwykle ważna dla tożsamości kulturowej ludu Saami z północy Skandynawii. Zakorzeniona w tradycji południowych Saamów muzyka Marji Mortensson hipnotyzuje. Młoda, zaledwie 24-letnia wokalistka wydała już dwa niezwykle gorąco, jak na Laponię, przyjęte albumy: „Aarehgïjre“ w 2017 roku i „Mojhtestasse“ w 2018 roku. Medytacyjny nastrój, świetnie nastrojeni instrumentaliści, w tym tubista Daniel Herskedal (jego kolejna solowa płyta ukazała się w marcu tego roku), a do tego niezwykły głos Mortensson i jej wokalne improwizacje – w tej formacji można się od razu zakochać.
„Wąskie i niskie pudło na szczycie naszego Chevroleta Pickupa z 1966 roku. Tak wyglądał nasz kamper“. I tak zaczyna się muzyczna, wielowątkowa i gatunkowa podróż Erika Friedlandera przez bezdroża Ameryki lat 60. i 70. XX wieku. Wyobraźmy sobie całe kino drogi na jednym albumie muzycznym. Idealny background do słynnej powieści Jacka Keruaca. I wyobraźmy sobie, co geniusz, jakim jest Friedlander, potrafi zrobić z wiolonczelą solo. „Block Ice & Propane” to nie tylko muzyczna pielgrzymka w głąb pamięci i amerykańskiego pejzażu. To także wizualny zapis tej wędrówki w kadrach Lee Friedlandera, fotografa i ojca artysty.