RGG nauczyło mnie profesjonalnego funkcjonowania na scenie - wywiad z Łukaszem Ojdaną

Autor: 
Piotr Wojdat
Autor zdjęcia: 
mat. promocyjne (Gosia Frączek)

RGG obchodzi w tym roku 20-lecie istnienia. Z okazji tego wyjątkowego jubileuszu oraz premiery nowego albumu „Mysterious Monuments On The Moon” przeprowadziłem wywiad z pianistą Łukaszem Ojdaną. Rozmawialiśmy na temat doświadczeń, wyzwań i spostrzeżeń dotyczących funkcjonowania w jednym z najważniejszych polskich zespołów jazzowych ostatnich lat.

Czy i jak zmieniło się Twoje podejście do grania i tworzenia muzyki od momentu dołączenia do RGG?

Łukasz Ojdana: Cały czas ewoluuje. Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że kiedyś przy okazji nagrania pierwszej, drugiej, czy trzeciej płyty to wyglądało w ten sposób, a teraz jest zupełnie inaczej. Mam takie poczucie i marzenie, żeby każda kolejna płyta, aktywność artystyczna, czy koncert, były przełomowe. Wręcz onieśmielającym mnie samego zdarzeniem i dającym bodziec do dalszej pracy.

Tak naprawdę RGG było moim pierwszym bardzo poważnym zespołem. Pierwsza płyta w mojej dyskografii została nagrana właśnie z Maćkiem Garbowskim i Krzysztofem Gradziukiem. Ciężko powiedzieć, żeby coś się od tego momentu diametralnie zmieniło.

Jakie były dla Ciebie największe wyzwania na początku waszej współpracy, a jakie są teraz?

ŁO: Wyzwania 20-letniego mężczyzny są zupełnie inne niż 30-letniego mężczyzny. To wszystko idzie w parze z wiekiem. Wtedy byłem jeszcze studentem i nagrywałem pierwsze płyty. Teraz ukazują się kolejne. Wtedy to były pierwsze koncerty na dużych festiwalach, a teraz gram regularnie na najważniejszych scenach w kraju. Bardzo zależy mi na tym, żeby wszystko było idealne pod względem artystycznym, technicznym, narracyjnym. Zebrane doświadczenia dały mi większą pewność siebie i świadomość tego, że jestem profesjonalistą. To poczucie daje mi większy spokój.

Mówisz o rozwoju osobistym i dojrzałości. Czego nauczyłeś się, będąc częścią zespołu RGG?

ŁO: Na polskiej scenie mało jest zespołów, które funkcjonują i aktywnie tworzą od 20 lat. Ostatnio zdałem sobie sprawę z tego, że jestem jednym z nielicznych artystów najmłodszego pokolenia w Polsce, którzy współpracowali z Tomaszem Stańko i Zbigniewem Namysłowskim – dwoma gigantami europejskiej muzyki, weteranami polskiego jazzu. Te doświadczenia są cenne, a wiek wciąż daje mi świeże spojrzenie. Mam też nieustanną ochotę, żeby to pogłębiać i się rozwijać.

RGG nauczyło mnie profesjonalnego funkcjonowania na scenie i dało mi taką szansę, żeby jeszcze w trakcie studiów mieć swój zespół. Taki, z którym pracuję na stałe i funkcjonuję artystycznie na najwyższym poziomie. Umożliwiło mi też udział w festiwalach w Polsce i na świecie. Wreszcie dało mi też rozpoznawalność na pewnym poziomie i kontakty w środowisku.

Wspomniałeś, że zebrałeś bardzo dużo doświadczeń. Myślę, że nawet w tym jubileuszowym dla RGG roku i Ty, i Maciej, i Krzysztof, zaangażowaliście się w mnóstwo różnych projektów. Są koncerty z muzyką z nowego albumu “Mysterious Monuments On The Moon”, jest też Planeta Lema z Robertem Więckiewiczem. Do tego dochodzi City of Gardens z udziałem Samuela Blasera i Pauli Lyytinena. No a jeszcze w tzw. międzyczasie gracie muzykę do filmu z Busterem Keatonem w ramach Święta Kina Niemego. Jak przygotowujesz się do zmieniających się wymagań związanych z tymi projektami?

ŁO: Faktycznie są to duże wyzwania. A do tego dochodzą jeszcze inne inicjatywy artystyczne. Są koncerty z muzyką z nowego albumu, występy z Robertem Więckiewiczem, wydarzenia jubileuszowe z materiałem przekrojowym RGG od 2013 roku. Oprócz tego gram w zespołach innych artystów. Krzysztof występuje z Piotrem Wojtasikiem, ja z Adamem Bałdychem. I faktycznie te rzeczy często nam się nakładają na siebie. Nie jest to proste. Osobiście bardzo cenię sobie tę możliwość uczestnictwa w różnych wydarzeniach. Zmiany mnie inspirują, dają mi świeżość. Punkt odniesienia jest wtedy inny, co jest dodatkowym bodźcem do grania.

To wszystko wymaga wcześniejszego przygotowania. Nie chodzi mi jednak o przygotowanie do kilku, czy kilkunastu wydarzeń pod rząd. To jest pewien wieloletni proces. Profesjonalny muzyk przygotowuje się po to, żeby być gotowym w każdym momencie. Jeden telefon, zaproszenie, czy nowa inicjatywa może odmienić życie. Dzięki temu mogą się wydarzyć bardzo interesujące rzeczy. Otwartość, kreatywność, pracowitość, elastyczność i dyscyplina są ważne w odnajdywaniu się w różnych stylistykach. Ważną umiejętnością jest też słuchanie. Nie tylko na scenie, ale też poza nią. Wpływ na to wszystko mają także cechy charakteru, otwartość na drugiego człowieka. Umiejętność dogadania się i kreatywnego realizowania czyichś propozycji, to też są rzeczy, które warto mieć. Dzięki temu można poszerzać swoje barwy i iść do przodu. Zacietrzewienie i patrzenie tylko w jednym kierunku bez zwracania uwagi na czyjeś spostrzeżenia jest w sferze artystycznej i ludzkiej przejawem egoizmu. Uważam, że takie podejście uniemożliwiałoby mi realizację założeń artystycznych. Trudno byłoby mi też brać udział w innych inicjatywach. Otwartość i cechy charakteru, o których wspomniałem, pomagają w tym, żeby profesjonalnie funkcjonować.

Czy otwartość jest bardziej potrzebna w projektach interdyscyplinarnych w rodzaju inicjatywy Planeta Lema lub graniu muzyki do filmów niemych? Jak przygotowujesz się do tego typu wydarzeń?

ŁO: Ta otwartość jest cały czas potrzebna bez względu na to, czy to jest projekt w pełni improwizowany, czy z jakimiś ramami formalnymi. Ta cecha pozwala na to, żeby być kreatywnym. Tak jak już wspomniałem, cały czas nad tym pracuję. W momencie, gdy mam do wykonania muzykę skomponowaną, to w zależności od trudności partii przygotowuję się do tego także tekstowo. Ale nad walorami improwizacyjnymi mojej gry pracuję cały czas. Tak naprawdę od momentu, gdy zacząłem się interesować muzyką jazzową. Oczywiście na przestrzeni lat zmieniały się moje założenia oraz cele związane z szlifowaniem warsztatu, poszerzeniem spektrum narzędzi i środków. Ten cały proces tworzenia, pracy nad sobą i ćwiczenia cały czas trwa. Owocem i efektem są tego rodzaju wydarzenia. Każdy jest indywidualnością i stara się tę oryginalność prezentować w różnych formach. Dzieje się to naturalnie i ta naturalność jest zachowana przy okazji różnych materii dźwiękowych. Czasem z większym, a czasem mniejszym powodzeniem.

Często też tego typu rodzaju wydarzenia otwierają nowe perspektywy i dają nowy bodziec do pracy. Związane są z tym także pewne przemyślenia muzyczne, a nawet zaskoczenia, które wpływają na zmianę kierunku grania i tworzenia. Ale mimo wszystko to jest cały czas ta sama praca i droga. Ta muzyczna podróż bez względu na wiek i doświadczenia ewoluuje, ale mianownik dla wszystkich działań jest ten sam.

Jakie sytuacje i doświadczenia związane z graniem z RGG są dla Ciebie najważniejsze i dlaczego?

ŁO: Każdy kolejny album jest nowym otwarciem. Oczywiście te pierwsze doświadczenia są tymi, które najlepiej się pamięta. Pierwsza płyta, pierwszy koncert, pierwsze spotkanie, czy wyjazd za granicę - są to kwestie sentymentalne. Z punktu widzenia zawodowego wszystko jest ważne. Do każdej inicjatywy przykładam dużą wagę i staram się być na niej mocno skoncentrowany. Nie mógłbym powiedzieć, że dany okres, czy któraś z płyt jest dla mnie mniej ważna. To samo dotyczy współpracy z innymi artystami - nie jest tak, że współpraca z jednym jest bardziej istotna, a z drugim już mniej. Byłoby to zresztą nieeleganckie. Wszystko, co robiłem, było i jest dla mnie ważne.

Na ile RGG pomaga w realizacji Twoich indywidualnych projektów w rodzaju solowego albumu “Kurpian Songs & Meditations”, a na ile ogranicza?

ŁO: Czas mnie ogranicza. Mam też życie codzienne, które realizuję. To jednak nie są rzeczy, które mnie ograniczają. Raczej powiedziałbym, że mnie dyscyplinują. Na szczęście otaczam się takimi ludźmi, którzy mnie nie ograniczają - tylko inspirują i mobilizują do działania. Dają mi też energię. Ograniczają mnie moje ułomności warsztatowe, nad którymi pracuje. Staram się rozwijać intelektualnie. Jeżeli coś jest toksyczne, to po prostu tego nie robię. Oczywiście zdarzają mi się błędy, ale staram się je szybko odnajdywać i naprawiać. Zespół i ludzie, którzy mnie otaczają, dodają mi siły i energii do rozwoju.