Krakowska Jesień Jazzowa 2015: RED Trio & Damasiewicz – Lebik

Autor: 
Bartosz Adamczak

RED Trio to formacja o tyle specyficzna, że równie chętnie, a właściwie chętniej, nagrywa w towarzystwie gości co samodzielnie (obok udokementowanych płytowo spotkań z Johnem Butcherem, Natem Wooleyem czy Matthiasem Stahlem warto wspomnieć wyśmienity koncert z Keirem Neuringerem sprzed kilku lat w krakowskiej Alchemii). Nakładem polskiej oficyny Bocian Records ukazała się też całkiem niedawno płyta “Mineral” nagrana z Piotrem Damasiewiczem oraz Gerardem Lebikiem, dodać warto, że materiał (a dokładnie pierwsza strona winylowej płyty) pochodzą z koncertu zagranego w Alchemii w połowie kwietnia 2014. Niezwykle mały jest ten improwizowany świat – póltora roku później panowie do Alchemii powrócili pokazać co u nich słychać i była to wizyta nader udana.

Kiedy myślę o tym koncercie przychodzą mi do głowy przede wszystkich dwie rzeczy. Temat pierwszy to dramaturgia. Gra muzyków RED Trio jest często bardzo surowa brzmieniowo, nie ma tu zbędnych ozdobników, ale jest niesamowite, hitchcockowskie wręcz wyczucie dramaturgii. To co jest niezwykle dla mnie cenne w grze muzyków RED Trio (oraz towarzyszącym im na scenie Damasiewicza oraz Lebika) to umiejętność budowania napięcią pod powierzchnią muzyki. To nieustanne utrzymywanie energii na poziomie tuż przed eksplozją. Tuż zanim kotłująca się materia stanie się chaosem. Brzmienie jest mroczne, ale zróżnicowane dynamicznie (doskonałym przykładem takiej dynamicznej nadaktywności jest gorączkowa gra na perkusji Gabriela Ferrandini – w jego grze nie chodzi o trzymanie rytmu, czy pulsu, ale właśnie o ciągłe budowanie dramaturgii poprzez zmianę gęstości i ciężaru perkusyjnych uderzeń). Muzyki płynącej ze sceny słucha się tak jak ogląda się dobry kryminał noir. Wciągająca intryga, wyczucie formy, napięcie, oczekiwanie, psychologiczna głębia są tutaj ważniejsze od ekscytującej, efektywnej wybuchowej akcji. 

Temat drugi to duet Damasiewicz – Lebik, których gra doskonale wpisuje się w tę dramaturgiczną koncepcję i surowe, ekspresyjne brzmienie zespołu. To zespół jest tutaj najważniejszy, ale formuła instrumentalna w sposób naturalny predysponuje Damasiewczia i Lebika właśnie do przyjęcia roli frontmanów i wywiązują się oni z tych obowiązków znakomicie. Dawno chyba nie było na rodzimej i nie tylko scenie improwizowanej tak znakomicie współpracujacego duetu trąbka – saksofon, niewiele jest też dziś kwintetów w składzie trąbka + saksofon + piano + bass + perkusja a przecież to połączenie nieprzypadkowo uświęcone jazzową historią. Oczywiście improwizacji, zwłaszcza tej zakorzenionej w europejskiej awangardzie, role poszczególnych instrumentów ulegają zatarciu, w grze kwintetu próżno też szukać odniesień do swingu czy bluesa, raczej do harmonicznego języka europejskiej awangardy ale słuchając współbrzmienia Damasiewicza, Lebika oraz RED trio łatwo zrozumieć dlaczego swoje legendarne kwintety tworzyli Charlie Parker i Dizzy Gillespie, Max Roach z Cliffordem Brownem (tutaj na saksofonie Harold Land lub Sonny Rollins) czy Miles Davis z Johnem Coltranem czy Waynem Shorterem.

To nie było pierwsze spotkanie wrocławskich muzyków z przedstawicielami sceny portugalskiej i wszystko wskazuje też na to, że nie ostatnie – na zakończenie kilkudniowej trasy zespół pojawi się we Wrocławiu gdzie mają też zamiar nagrać materiał na płytę. Kto może się tam pojawić, polecam to zrobić, sam będę niecierpliwie czekać na nagranie – dobry kryminał zawsze wciąga.