Horny Trees Huge Band - finał muzycznego Lata w Pograniczu!

Autor: 
Kajetan Prochyra
Autor zdjęcia: 
Krzysztof Machowina

W ostatni piątek koncertem Horny Trees Big Band zakończył się letni sezon koncertowy w Sejneńskiej Spółdzielni Jazzowej. Muzyczne „Lato w Pograniczu” to przedsięwzięcie niezwykłe - łączące w sobie wielość artystów i muzycznych przeżyć festiwalu z zupełnie nie-festiwalową i nie-eventową muzyczną, organiczną pracą u podstaw. Efektem tego jest święto - spotkanie, które wykracza poza ramy formuły koncertu. Koncert połączonych sił septetu Horny Trees i Orkiestry Klezmerskiej Teatru Sejneńskiego - formacji ochrzczonej przez Pawła Szamburskiego mianem Horny Trees Huge Band był tego święta doskonałą kulminacją.

Przez cztery dni 21 muzyków wspólnie pracowało nad przygotowanymi przez Pawła Szamburskiego aranżacjami największych przebojów amerykańskiej popkultury, napisanych bądź sięgających korzeniami w świat muzyki żydowskiej. Nie zabrakło więc „My Yiddishe Momme”, spopularyzowanej przez Ninę Simone „Eretz Zavat Halav” czy wykonywanej tak przez Toma Jonesa jak i Joan Baez „Donna Donna” czy nawet, znanej z filmu Pulp Fiction folkowej piosenki Misirlou.  „The Great Jewish Songbook w interpretacji Horny Trees Big Band usłyszeliśmy po raz pierwszy (i do koncertu w Sejnach jedyny) w Warszawie, podczas ostatniej edycji festiwalu Nowa Muzyka Żydowska ( --> przeczytaj relację z tego koncertu).

Od pierwszej odsłony tego projektu unosi się gdzieś nad nim duch Rat Packu - z kokietującym publikę niczym Dean Martin czy Frank Sinatra Szamburskim i dwiema znakomitymi, wyrazistymi wokalistkami - Olą Bilińską i i Joanną Halszką Sokołowską, które także na scenie przybierają pewne, w najlepszym rozumieniu tego słowa: kabaretowe maski. Instrumentalną treścią wypełniają żydowskie przeboje czołowi improwizatorzy dzisiejszej sceny: Maciej Trifonidis (gitara), Hubert Zemler (perkusja) oraz wychowankowie Sejneńskiej Orkiestry: Kacper Szreder (trąbka) i Piotr Janiec (tuba). To już wystarczająca mieszanka by porwać ze sobą publiczność - o czym przekonaliśmy się w Warszawie. Jednak gdy wzmocnić septet siłą drugiej perkusji, wibrafonu, perkusjonaliów, akordeonu, kontrabasu i wreszcie dodatkową dziewięcioosobową sekcją dętą - przedsięwzięcie to okazuje się nabierać formy, dla której zostało stworzone.
Powstała oto mieszanina brzmienia big-bandowych orkiestr najlepszych klubów nocnych ameryki lat 50tych i zornowskiej orkiestry The Dreamers. Do tego jeszcze niewielka,  drewniana przestrzeń Sejneńskiej Spółdzielni Jazzowej przydawała tej muzyce swojskiego, słowiańskiego rezonu.

W tym bodaj 21-osobowym składzie jeszcze mocniej brzmiały głosy Bilińskiej i Sokołowskiej - która na scenie łączy relacja i chemia wręcz niespotykana - a także popisy solistów Trifonidisa, Szamburskiego, Szredera czy grającego na saksofonie i klarnetach Tomka Stawieckiego.

Doceniła to publiczność, która nie tylko wypełniła do ostatnie szpary w ścianie koncertową salę Sejneńskiej Spółdzielni Jazzowej, ale także sąsiadujący z nią korytarz a także placyk między budynkiem dawnej jesziwy, w której mieści się klub, a sąsiadującej z nią Białą Synagogą. Właśnie wśród zebranych przed Spółdzielnią słuchaczy spędziłem większość koncertu. Około 50 osób wspólnie wpatrywało się w niewielkie okno, zastawione wiatrakiem, który regulować miał temperaturę wewnątrz klubu. I nikomu to nie przeszkadzało - tak samo jak ci w środku, jak i na scenie, razem ucztowaliśmy smakując znakomitą muzyczna, miejscami bardzo pikantną strawę.

W kuluarowych rozmowach przed koncertem Paweł Szamburski zapowiadał, że sejneński koncert jest drugą i ostatnią prezentacją Żydowskiego Śpiewnika Horny Trees. Z jednej strony to smutne, że tak znakomite muzyczne przedsięwzięcie dane było usłyszeć raptem 400-500 osobom, zgromadzonym na obu koncertach. Z drugiej jednak to bardzo cenny i nieoczywisty dziś wybór artystyczny, by zamiast objeżdżać atrakcyjne finansowo sceny z projektem skazanym na sukces, zespół postanawia zachować w pamięci swojej i publiczności tylko wspomnienie. To wywiezione z Sejn będzie z pewnością niezwykle cenne.

Gdyby jednak muzycy zmienili zdanie, a jakiś odważny organizator zechciał zaprosić do siebie nie tylko Horny Trees Big Band, ale ten 21 osobowy Huge Band - warto, oj warto być wtedy na widowni!

Warto dodać, że w tym roku w ramach Lata w Pograniczu na scenie Sejneńskiej Spółdzielni Jazzowej wystąpili m.in. Wacław Zimpel, Marcin Masecki, Raphael Rogiński, Mikołaj Trzaska oraz zespoły Wovoka i Alte Zachen.