To była bomba! - koncert galowy konkursu im. Seiferta

Autor: 
Paulina Biegaj

Galowy koncert II Międzynarodowego Jazzowego Konkursu Skrzypcowego im. Zbigniewa Seiferta na scenie krakowskiej „Mangghi”, wśród niemal dwudziestu mężczyzn, rozpoczęła  kobieta. „Woman of the light” - zupełnie nowa kompozycja Nikoli Kołodziejczyka zainspirowanego oczywiście utworem „Man of the light” Zbigniewa Seiferta.

Miała być aranżacja, powstał utwór. Zagrał go Konglomerat Big Band, zadyrygował jego współzałożyciel, Nikola Kołodziejczyk. Pierwsza część gali należała właśnie do nich. W takim wydaniu niezwykle zaprezentował się utwór „Passion” w aranżacji Sebastiana Kuchczyńskiego. Perkusista podkreślił w nim intensywność brzmień i napięć harmonicznych tak adekwatnych do tytułu.

Usłyszeliśmy także m.in. „Coral”, „Turbulent Plover” i „Quo vadis”, a w wykonaniu zwycięzców konkursu „Kilimanjaro” - zagrane przez Dominikę Rusinowską, zdobywczynię nagrody publiczności czy „Where are you from” w wykonaniu zdobywcy grand prix - Mateusza Smoczyńskiego. To drugi, po Bartoszu Dworaku, zwycięzca seifertowskiego konkursu „made in  Poland”. I prawdziwy skrzypcowy jazzman, jak już o nim pisałam. Kompozycję zaaranżował Piotr Wróbel - puzonista, który również wystąpił tego wieczoru.

Podobnie jak on, skrzypkowie i skrzypaczka wystąpili z towarzyszeniem big–bandu. Zagrali dla nas także raz jeszcze laureaci drugiego miejsca ex equo, Florian Willeitner i Apel.les Carod Requesens. Znów mogliśmy podziwiać jego spokój oraz rozległe dźwięki grane długim smyczkiem. I po raz kolejny zaprezentował się w jego sąsiedztwie Mario Forte, żywiołowo grający krótkimi pociągnięciami.

Zanim nagrody trafiły w utalentowane, choć pewnie zmęczone już, ręce muzyków, goście gali wspominali trzy wspaniałe dni w Lusławicach spędzone na poszukiwaniach prawdziwego skrzypcowego jazzu i podsumowali z sentymentem przebieg całego konkursu.

„To była bomba”. Tak Zbigniew Seifert wyrażał swoje zadowolenie. - Myślę, że jego sformułowanie bardzo pasuje do tego, co przeżyliśmy w Lusławicach – powiedziała Aneta Norek – Skrycka, prezes Fundacji im. Zbigniewa Seiferta, dziękując wszystkim, którym zawdzięczamy inicjatywę konkursu.

- Ta muzyka jest zaskakująca – stwierdził z kolei Josh Grossman, juror. Zasiadający również w jury prof. Janusz M. Stefański  zauważył natomiast etyczną stronę konkursowych zmagań. - To nie jest walka przy pomocy łokci, ale szczera prezentacja swojego talentu– mówił, zachwycony atmosferą, którą tworzyli sympatyczni, jak o nich powiedział, uczestnicy.

Był zachwyt – także Witolda Wnuka tym, że w konkursie usłyszeliśmy dwóch wiolonczelistów – spośród nich Stephan Braun otrzymał w nagrodę występ podczas Letniego Festiwalu Jazzowego w Krakowie. Było wzruszenie dr Małgorzaty Jantos, pomysłodawczyni wydarzenia, która już w sobotę zapewniła nas o trzeciej edycji za dwa lata.

Była też radość - Adam Balas, dyrektor Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego cieszył się, że to właśnie tam odbywały się półfinałowe koncerty i finał konkursu (my też). I był uśmiech – bezcenna radość na twarzy Agnieszki Seifert – Beck. To ona pomagała mężowi, towarzysząc mu w jego zbyt wcześnie zakończonej tutaj muzycznej drodze. „Zbyszek grał dla ludzi, zatem jej zdanie znaczyło czasem dla niego więcej, niż opinie kolegów muzyków, którzy odbierali muzykę w sposób profesjonalny”, pisze Aneta Norek – Skrycka w swojej książce „Życie i twórczość Zbigniewa Seiferta MAN OF THE LIGHT”.

Jeśli definicja prawdziwego życia to żyć dla kogoś, życzę laureatom konkursu i jego uczestnikom, przyłączając się do gratulacji, a także Audiofeeling Trio Pawła Kaczmarczyka, aby zawsze mogli żyć dla kogoś, a tak prawdziwie żyjąc, mogli bez przeszkód grać dla nas jak najdłużej.