The Owl Song

Autor: 
Maciej Karłowski
Ambrose Akinmusire / Bill Frisell / Herlin Riley
Wydawca: 
Nonesuch
Data wydania: 
15.12.2023
Dystrybutor: 
Nonesuch
Ocena: 
3
Average: 3 (1 vote)
Skład: 
Ambrose Akinmusire - trumpet, Bill Frisell - guitar, Herlin Riley - drums

To będzie mocna kandydatka do wielu najważniejszych nagród w mijającym roku. Musi być bo w pierwszej linii stoją Ambrose Akinmusire - najważniejszy jazzowy głos młodego pokolenia, Bill Frisell, ikona gitary i wielki propagator muzyki amerykańskiej oraz drummer, który przez całe lata z powodzeniem i sporą klasą wspomagał rytmicznie innę ikonę, Wyntona Marsalisa, lidera obozu nowoorleańskich strażników jazzowego płomienia.

Stąd już tylko krok aby pomysleć o albumie The Owl Song jak o próbie stworzenia platformy dla pogodzenia, a jeśli nie pogodzenia to przynajmniej odnalezienia ważnego zbioru wspólnego między starszym, średnim i młodym pokoleniem, przedstawicielami czarnej i bialej ludności ponad stylami. Tym bardziej, że sam Ambrose mówi o sowiej pieśni mówi tak: ""To moja reakcja na bycie atakowanym przez informacje. Ta płyta to moja chęć stworzenia bezpiecznej przestrzeni. Częścią wyzwania było: Czy mogę stworzyć coś, co jest zorientowane na otwartą przestrzeń, tak jak robią to niektóre z płyt, które kocham najbardziej?". O swoich współpracownikach natomiast opowiada: "Miałem ochotę nagrywać z Billem od pierwszego razu, kiedy graliśmy - to był występ w duecie, bardzo mało prób. Po prostu zagraliśmy kilka moich piosenek i to zadziałało. Jednym ze szczególnych darów Billa jest umiejętność kształtowania utworu, który właśnie usłyszał po raz pierwszy. Wydaje się, że wie, czego chce muzyka, zanim zabrzmi pierwsza nuta. W przypadku Herlina, jego zaangażowanie w piękno można znaleźć w groovie. Nigdy nie lubię mówić muzykom zbyt wiele o tym, do czego zmierzam, ponieważ powinno to dotyczyć tego, co wnoszą ci konkretni ludzie... Powiedziałem: Wiem, że jesteś odpowiednią osobą do tego ze względu na sposób, w jaki podchodzisz do groove'u". I oczywiście to, co zrobił, jest po prostu piękne". "Chciałem też zebrać razem ludzi, którzy nie wydawali się do siebie pasować... i okazało się, że nie grali ze sobą zbyt wiele. Więc to było międzypokoleniowe, międzygatunkowe, cokolwiek."

Z perspektywy ujawnionych przez Ambrose'a zamiarów, projekt Owl Song udał sie chyba znakomicie. Muzycy w istocie nie grywali wcześniej ze sobą za często. Międzypokoleniowość składu jest niezaprzeczalna, podobnie jak i diagnoza, że Frisel ma dar odnajdywania z muzyce jej esencji, czego z resztą mogliśmy doświadczyć choćby na płycie poświęconej The Beatles, z kolei Herlin Riley w istocie dysponuje talentem w docieraniu do goovego rdzenia muzyki.

Ambrose wymyślił wszystko tak i w taki sposób dobrał ludzi, aby zrealizować w praktyce ideę "less is more". Muzyka na The Owl Song to propozaycja niemal minimalistyczna i swym minimalizmie stwarzająca słuchaczowi doskonałą okazję by zapaść się w ażurowej przestrzeni muzycznej i delektować się wybitnymi talentami melodycznymi muzyków oraz wspaniałym brzmieniem ich instrumentów. Z tego względu też album idealnie wpisuje się w koncepcję odtrutki na informacyjne tsunami, w jakim żyjemy. W swojej delikatnej aurze spełnia też z naddatkiem kryterium, jakie zwykliśmy przypisywać pojęciu piękna.

 

 
Z wielu powodów można więc pomysleć o tej płycie jak o zdarzeniu w ubiegłym roku co najmniej doniosłym. I nie bedzie to nieuprawnione.
Można jednak też, przypatrując się albumowi z niemal tych samych pozycji próbować obronić nakreślić inną perpespektywę ocenną.
I tak, melodyczne talenty w przypadku Akinmusire'a i Frisella i dysponowanie oryginalnym brzmieniem w kontekście całej już trójki, to kryteria, z których wszyscy są znani od bardzo dawna. 
Podobnie jest z szukaniem w muzyce esencji i tworzeniem misternych często ażurowych właśnie przestrzeni muzycznych, a także działaniami ponad stylami. Czy nie są to jedne z cech twórczości każdego z nich, charakteryzujących mniej lub bardziej ich kariery artystyczne?
Nie jestem więc tak całkiem pewien czy wraz z The Owl Song dowiadujemy się czegoś w istocie nowego i nieoczekiwanego o członkach bandu, no może poza Herlinem Railey, ale choć to znakomity perkusista i mistrz, to raczej nie zaistniał jako lider własnych zespołów i kreator osobistych wypowiedzi artystycznych.
Być może można nawet zaryzykować stwierdzenie, że najnowszy album tria to w sporej mierze wręcz zaprzepaszczona okazja by wykorzystać ogromny improwizatorski potencjał muzyków. Mam nieodparte wrażenie, że słychać tu bardziej szkic niż finalną odpowiedź. Zupełnie jakby muzycy świadomie nie podjęli improwizatorsakiego ryzyka ale też i nie zadbali o doszlifowanie strony kompozytorskiej. NIe jest trudno wyobrazić sobie, że muzyka z Owl Song zatrzymuje się w połowie drogi.
Czy z takiej perspektywy dalej można mysleć o niej jak o mocnej kandydatce do wysokich miejscy w tegorocznych rankingach? Ocenić go na makrymalną ilość gwiazdek czy wręcz przeciwnie? To już ocenicie sami. Dla mnie to album o tyle istotny, że skłaniający do refleksji, w przeciwieństwie do znacznej wiekszości jazzowych i okołojazzowych płyt.

1. Owl Song, 2. Weight Corners, 3. Flux Fuelings, 4. Owl Song 2, 5. Grace, 6. Mr. Frisell, 7. Mr. Riley, 8. Henya