Marcin Olak

Marcin Olak Poczytalny: Sugar Man

Próbuję wyobrazić sobie ten moment. Facet pewnie siedzi w domu. Zmęczony, może odpoczywa po pracy. Takiej ciężkiej, fizycznej, nie jestem pewien, chyba pracował na budowie. Może w kącie pokoju stoi stara gitara. Ta sama, na której nagrał tamtą płytę. To było tak dawno… Ale może czasami bierze instrument do ręki i coś gra. Dla rodziny, dla przyjaciół albo sam dla siebie. Ciekawe, co myśli.

Marcin Olak Poczytalny: Parawan

Nadmorski kurort się budzi. Jak co rano - śniadanie, jaka pogoda, żeby tylko nie padało bo zaraz na plażę, kostium, przygotuj leżak, kocyk, parawan, weź piłkę, trochę pada, może przejdzie bokiem? Tu na szczęście spokojnie, bez dyskotek, nawet straganów z tandetą nie za dużo, choć przecież są, muszą być. To chyba jakaś konieczność, coś nieuniknionego, może nawet zaszytego w ludzką naturę? Bo przecież teoretycznie można by bez tych plastikowych budek stylizowanych na cholera-wie-co, psychodeliczne domki krasnali?

Marcin Olak Poczytalny: Różowy flaming

Czasem chodzę na koncerty. Lubię. Energia, która bywa obecna na scenie często nie przenosi się przez mikrofony, nagrania bywają chłodniejsze. Ale.. no cóż, są koncerty i koncerty.

 

Marcin Olak Poczytalny: Niech Trwa

Lecę na wysokości 11000m. z prędkością kilkuset kilometrów na godzinę, ale wydaje się, że samolot  stoi w miejscu. Pomalutku przesuwamy się nad puchatymi chmurami, tak niemrawo, prawie wcale. Odpowiada mi to oderwanie, to zawieszenie, nawet szum silników jest OK, zagłusza rozmowy współpasażerów. Tak jest dobrze. Chcę, żeby ta chwila trwała. Nie chcę wracać. 

Marcin Olak Poczytalny: Słuchawki

Mam nowe słuchawki. Takie, które potrafią wyciszyć świat. Zakładam je, wysłuchuję komunikatów o włączonym zasilaniu i podłączonym urządzeniu bluetooth i już mogę na chwilę zapomnieć o wszystkim dookoła. Są naprawdę skuteczne. Jechałem wczoraj na koncert, siedzę w busie po lewej stronie, za kierowcą. Trochę mi głupio, bo one naprawdę dobrze odcinają, więc kiedy ich używam przestaję na moment uczestniczyć w życiu samochodowym. Nie słyszę rozmów, znika nawet szum opon i grające radio. Cisza.

Marcin Olak Poczytalny: Patrzę.

Na ulicach jest pełno ludzi, w zasadzie potykam się o kolejne grupy imprezowiczów. Pogoda dopisuje. Niezbyt słonecznie, czasem spadnie kilka kropli deszczu. Za mało żeby zmoknąć, w sam raz, żeby zmotywować do szybszego dojścia do następnego baru. Idę.

Marcin Olak Pocztalny: Pochwała przeciwbólowych

Mówią, że idzie wiosna. Zazieleni się, urośnie, zakwitnie. Ma być cieplej i słoneczniej, jaśniej. Że triumf dnia nad nocą, życia nad śmiercią; w końcu przyroda się odradza, budzi do życia, takie tam. Tak mówią.

 

Marcin Olak Poczytalny: Głośno

Nigdy jakoś szczególnie nie potrzebowałem autorytetów. Inspiracji – owszem. Czasem podpowiedzi, wskazówki, częściej wyzwania… Autorytet był dla mnie czymś sprzecznym wewnętrznie. Bo jak tu kogoś tak bezkrytycznie uznawać, słuchać i szanować, to przecież tak, jakbym miał się wyrzec własnego rozumu, refleksji? – nie, dziękuję. Tym bardziej, że wcześniej czy później okazuje się, że wszyscy jesteśmy ludźmi. Nawet najbardziej uwielbiany guru.

Marcin Olak Pocztalny: Szaro.

Szaro. W sumie przestałem tęsknić za kolorami, spokojnie rejestruję zmiany odcieni – jaśniej, ciemniej… ale bez puenty, bez bieli i czerni. Po prostu szaro.

 

Marcin Olak Poczytalny: Nie podlegam.

O ile niepodległość cenię i doceniam, o tyle za świętem nie przepadam. To całe celebrowanie, śpiewanie, stanie na baczność – rozumiem, ale po prostu w tym nie uczestniczę, to nie o mnie. I jeszcze ten marsz. Narodowcy zawłaszczają to święto – tak prymitywnie, po chamsku, z racami i kijami bejsbolowymi, w kominiarkach, tak obrzydliwie… Może kiedyś będzie normalnie, bez wykluczania i przemocy, ale na razie po prostu nie świętuję.

Strony