Schlippenbach/Narvesen Duo - relacja

Autor: 
Bartosz Adamczak

Jesień w styczniu? Jak najbardziej, i to jazzowa. Kilka dni temu w krakowskiej Alchemii miał miejsce koncert pod szyldem festiwalowej Jesieni, z jednej strony przedłużenie edycji AD 2018, z drugiej swoista zapowiedź tej AD 2019. Jeśli jazzowa, to ja nie mam nic przeciwko jesieni całorocznej, zwłaszcza, że okazja była zdecydowania wyjątkowa.

Niewiele jest w historii europejskiego jazzu postaci tak znaczących jak Alexander Von Schlippenbach (ur. 1938) . Jeden z prekursorów free-jazzu na starym kontynencie, lider gromadzącej najważniejszych przedstawicielu nurtu Globe Unity Orchestra, równie kultowy status ma działające już kilkadziesiąt lat trio z Evanem Parkerem oraz Paulem Lovensem. Śmiało można powiedzieć, że to żywa legenda. Koncert Schlippenacha to spotkanie z doświadczeniem ponad pół wieku muzycznej aktywności.

Pianiście na koncercie w Krakowie towarzyszył młody perkusista Dag Magnus Narvesen (ur. 1983).  Każdy łatwo policzy różnice wieku, ale jazz improwizowany jest pretrzenią spotkania, w której takie różnice w sposób surrealny tracą znaczenie.

Pianistyka Schlippenbacha jest z jednej strony bardzo intelektualna, wyważona – artysta cierpliwie buduje współbrzmienia, w skupieniu prowadzi on analizę harmonicznych wariacji, prowadzi narracje spokojnie, bez specjalnej dramaturgii. Z drugiej strony nieodłącznie tym akordom towarzyszy owa “blue note”, jakby przekorna, asymetryczna, zdecydowanie jazzowa nuta. Schlippenbach jest wielkim interpretatorem muzyki Theloniousa Monka – jego kompozycje pojawiają się licznie w trakcie koncertu. Ale Schlippenbach gra oczywiście przede wszystkim siebie, a monkowskie tematy pozbawione są może swingu i swady oryginału, zyskują za to całą paletę harmonicznych reinterpretacji.

Dag Magnus Narvesen jest tutaj uczniem Mistrza, ale jest jednocześnie godnym partnerem muzycznych działań – perkusja zazwyczaj komentuje pianistyczną akcję, ale Narvesen ma zdolność dobierania odpowiednich, a często zaskakujących brzmień i akcentów. Narvesen lubi raczej miękkie, perkusyjne brzmienia od tumultu bębnów, sporo tutaj gry również asortymentem – trzcinowe albo bardzo cienkie drewniane pałki bardzo modyfikują brzmienie zestawu perkusyjnego.

Bardzo intymny koncert, w duecie, w niewielkiej klubowej sali. Muzyka, która niekoniecznie porywa swoją energią, porusza eksplozją emocji czy zachwyca wirtuozerią ale konsekwentnie intryguje, zastanawia, nurtuje. I to jest lekcja u Mistrza,