Pink Freud ponownie we Wrocławiu.
Lato zbliża sie do końca. Połowa sierpnia to raczej sezon ogórkowy w pełni. A tu niespodzianka. Klub jazzowy, którego jeszcze nie ma, zaprasza na koncert zespołu, który niedawno dwukrotnie gościł w naszym mieście. Jazz latem? I to jeszcze taka powtórka? Wnętrza Muzeum Architektury to ciekawe miejsce ale kojarzone głównie z zupełnie inną muzyką, z zupełnie innymi nastrojami. A spotkana przypadkowo na miescie menadżerka klubu "Vertigo" , Elżbieta Baron pełna optymizmu zaprasza mnie na ten koncert i zupełnie nie przejmuje się jego okolicznościami...To jest jeden z moich ulubionych zespołów polskiej sceny jazzowej, lider jest nieomalże moim idolem, chociaż próbuję wystrzegać się takich określeń. Rezygnuję z kuszącego wyjazdu poza Wrocław (mamy wszak długi weekend), przecieram obiektywy, szykuję aparat i po całym dniu spędzonym na rowerze wybieram się na Pink Freud'ów.Na miejscu przecieram oczy ze zdumienia: przed wejściem kłębi sie tłum słuchaczy, sala długo jeszcze po 19.00 wypełnia się fanami zespołu.A na scenie jeszcze jedna niespodzianka: Karol Gola na saksofonie barytonowym, jak się później okaże, jedno z większych pozytywnych zaskoczeń tego wieczoru.Przez ten zespół przewineło sie wielu świetnych muzyków, skład zmieniał sie wielokrotnie ale niezmienne piętno odciskał na nim zawsze jego lider, Wojtek Mazolewski. Tak było i tym razem. Świetnie grał na gitarze basowej, kapitalnie prowadził cały koncert nawiązując błyskawicznie emocjonalny kontakt z publicznością, transmitując na salę potężną dawkę pozytywnej energii za pomocą muzyki głównie, ale i słów i gestów i okrzyków. To, że Adam Baron i Rafał Klimczuk stanowili integralną część zespołu nie było oczywiście niespodzianką. Ale to jak grał młody wrocławski saksofonista Karol Gola już tak.Nie znam powodu nieobecności Tomasza Dudy, etatowego saksofonisty i klarnecisty zespołu, ale Karol Gola znakomicie go zastapił i wpasował się w zespół, grał bez nut, bez widocznej tremy, a jego dynamiczne solówki często nagradzane były gromkimi oklaskami. Bardzo podobały mi się współbrzmienia z trąbka Adama, kilkakrotnie też partnerował 1:1 Wojtkowi, niezwykle ciepło brzmiał w nastrojowych balladach.Największym jednak zaskoczeniem tego koncertu była dla mnie jego końcówka: niezmiernie rzadko spotykana na jazzowych koncertach reakcja publiczności poderwanej przez Mazolewskiego do owacji na stojąco i tańcząco. Trzy bisy pod rząd nie były już dla mnie żadnym zaskoczeniem.Nie pozostaje mi nic innego jak podziękować klubowi 'Vertigo" za zaproszenie tak znakomitego kwartetu i wyrazić nadzieję,że po otwarciu klubu (co ma ponoć nastapić już w grudniu br.) Wojtek Mazolewski będzie jego częstym gościem, równiez z innymi swoimi projektami.PINK FREUD we Wrocławiu, 16.08.2013: Wojtek Mazolewski – gitara basowa, Adam Milwiw Baron – trąbka, elektronika, Karol Gola - saksofon barytonowy, Rafał Klimczuk - perkusja
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.