Mostly Other People do the Killing - po koncercie w Powiększeniu
A może powinniśmy sobie zakleić usta lasotaśmą? Moppa, mógłby tak zapowiedzieć koncert. Ej, Peter, umiałbyś zagrać na trąbce z zaklejonymi ustami? - takie rozmowy prowadzili ze sobą przed koncertem w warszawskim Powiększeniu członkowie amerykańskiego kwartetu Mostly Other People Do the Killing. Jednak nie tylko takie...
Mimo, że panowie znają się od paru ładnych lat i współpracują ze sobą nie tylko w ramach MOPDtK, wciąż z ogromnym zaangażowaniem rozmawiają o... muzyce.
- Trąbka jest zabawnym instrumentem, bo granica między graniem super-precyzyjnie o po prostu chaotycznym naciskaniem trzech guzików jest bardzo cienka - mówi w garderobie Peter Evans, jeden z najbardziej obiecujących improwizatorów sceny muzyki kreatywnej. Po chwili bierze do ręki trąbkę i prezentuje kolegom co dokładnie ma na myśli. Z zainteresowaniem słuchają go saksofonista Jon Irabagon - triumfator najbardziej prestiżowego konkursu jazzowego im. Theloniousa Monka w 2008 roku, autor wielu bardzo różnorodnych przedsięwzięć: od awangardowych składów u boku Mary Halvorson, po bardziej mainstreamowy, wydany pod skrzydłami Concord album The Observer - , perkusista Kevin Shea sprawiający wrażenie najbardziej szalonego z całego składu - uczestnik ogromnej liczby projektów w tym występującego kiedyś w Polsce duetu Taliabam! - oraz kontrabasista i leader, główny kompozytor zespołu a także twórca wydawnictwa Hot Cup - Moppa Elliot. Po chwili panowie przerzucają się interpretacjami gestów i zachowań trębaczy od Lee Morgana po Dona Cherry.
Jednak to, co najbardziej rzuca się w oczy w kontakcie z członkami Mostly... to fakt, że ich wizerunek sceniczny i osobowość muzyczna jest dokładnym odzwierciedleniem tego, jak zachowują się poza sceną. Tak podczas koncertu, jak i na ulicy trenują nieustanny ping-pong dowcipów, absurdalnego, miejscami sztubackiego, ale wciąż inteligentnego żartu połączonego z bardzo poważnym i dogłębnym podejściem do kwestii muzycznych.
Na ramach jazzowego kwartetu panowie rozpinają płótno i skaczą po nim najwyżej jak to możliwe, wykręcając w powietrzu muzyczne fikołki i śruby. Z jednej strony Kevin Shea generował w iPoda dźwięki wymiotującego mężczyzny czy ryczącej świni, z drugiej Irabagon czy Evans wznosili się na wyżyny muzycznego kunsztu. Niezwykłe w tym trochę komediowym projekcie jak Mostly Other People Do The Killing każdy z muzyków potrafi pokazać jak szeroki jest świat jego zainteresowań.
Po każdej części wtorkowego koncertu Moppa Elliot mówił: zagraliśmy przed chwilą całą masę piosenek i właściwie już nie pamiętam, które to były. Każda kompozycja Elliota swój tytuł bierze od miasta w rodzinnym stanie kontrabasisty - Pensylwanii. Tak powstały np. „St. Mary’s Proctor” -„Round Bottom, Square Top” czy „Facotryville” - w którym Moppa przyszedł na świat.
Obecny na sali, legendarny saksofonista i trębacz Joe McPhee powiedział po koncercie: Peter jest niesamowity! Jeśli będzie grał tak dalej, to... ho ho... Tylko musi uważać na swoje usta! Kiedy powiedziałem Evansowi, że McPhee jest przy barze i słuchał jego gry, ten wybiegł z garderoby tak szybko - i nie jest to metafora - że w biegu spadł mu but.
Moppa Elliot zdradził, że gotowe do wydania są już dwie kolejne, studyjne płyty Mostly... Nagrana w kwartecie oraz w poszerzonym składzie - o puzon, banjo i fortepian! Ponoć w 2014 roku do sklepów ma także trafić zapis koncertu sprzed kilku dni, zarejestrowany w katowickiej Hipnozie!
Rano, w dniu koncertu spotkałem na lotnisku Marcina Wasilewskiego, który wraz z Michałem Miśkiewiczem i Sławkiem Kurkiewiczem wracali właśnie z trasy po Indiach. Marcin zapytał co grają „Mostly...”. Nawet dziś, po ich koncercie trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Oklepane już w ich kontekście zdanie "Grają cały jazz, cały czas, najszybciej jak się da!" nadal pozostaje w mocy. I choć były już w historii zespoły oparte na podobnym pomyśle, w muzyce Moppy, Petera, Kevina i Jona jest coś bardzo oryginalnego, własnego i szczerego. Bez wątpienia Mostly Other People grają jazz. Jazz. Jazz, który potrafi być zabawny, czy wręcz zabawowy, nieoczywisty - tak co do koncepcji jak i techniki wykonania - i inelignetny. Mało kto jeszcze to potrafi - a chyba dzięki temu kiedyś jazz był tak bardzo cool.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.