Maciej Fortuna Trio w studiu im. Agnieszki Osieckiej

Autor: 
Maciej Karłowski

O godzinie 20.00 w niedzielę 8 stycznia, a więc dzisiaj, odbył się w studiu im. Agnieszki Osieckiej koncert jazzowy. Co więcej nie był to kolejny koncert kolejnej formacji Wojtka Mazolewskiego. Na scenę wkroczyło trio prowadzone przez młodego trębacza i flugelhornisty Macieja Fortunę z Piotrem Lemańczykiem na kontrabasie i Frankiem Parkerem na perkusji. I wtedy zacząłem bardzo żałować, że nie mogę tego koncertu doświadczać na żywo tam, razem z innymi słuchaczami, którzy wybrali się na Myśliwiecką 3/5/7.

Na szczęście występ był transmitowany „na żywo” więc żal udało się trochę zminimalizować. Zasiadłem więc przed głośnikami i po godzinnym koncercie właściwie jedyne, co chciałbym Wam przekazać to to, że ja bardzo poproszę więcej takich triowych zespołów, więcej takich koncertów i także więcej takich płyt, bo trzeba pamiętać, że trójkowy koncert tria Macieja Fortuny to koncert promocyjny nowego albumu zatytułowanego „Solar Ring”, który jutro ma swoją rynkową premierę.

Wróćmy jednak do koncertu. Nie jestem pewien, czy muzyka zespołu to, jak czytam w zapowiedziach na stronie radiowej Trójki, przede wszystkim jazz z duszą. Pewny jednak jestem, że jest to jazz zagrany z ogromną siłą i całymi tonami energii, która emanuje z zespołu. Nie jest to najbardziej komfortowa sytuacja w jakiej może znaleźć się trębacz. Nie jest bo, co oczywiste, granie bez akompaniamentu instrumentu harmonicznego to naprawdę nie przelewki. Ale to przecież banał. Wszyscy to wiedzą.

No to teraz kolejny banał. Takie trio stwarza okazję aby mogły na scenie wydarzyć się rzeczy ekscytujące. Warunkiem jednak jest aby wszyscy muzycy w zespole byli nie dość, że znakomitymi instrumentalistami to jeszcze posiadali tak szeroki horyzont, by muzyczną przestrzeń wypełnić nie tylko wirtuozerią warsztatową, ale także muzykalnością. I w trio Macieja Fortuny to wszystko jest.

Są jeszcze inne ważne elementy. Ot choćby kompozycje, nad którymi nie sposób przejść do porządku dziennego. Większość z tych zaprezentowanych na koncercie wyszła spod pióra lidera, ale „Home Picture” czy „Lobster Baby” są autorstwa Piotra Lemańczyka. Dlaczego nie sposób? Ano dlatego, że są to przede wszystkim świetne tematy, znakomite melodie, które potrafią zapaść w pamięć i nie wyparować z niej szybko.

Nie mniej istotne jest to, że potem, kiedy już tematy ustępują miejsca improwizacjom, to ta melodyka nie zanika i towarzyszy muzycznym zdarzeniom cały czas, tak jakby właśnie ona była szczególnie istotnym elementem formotwórczym poszczególnych utworów.

Zresztą, co tu gadać, frajerstwem było na tym koncercie nie być. I przyznam szczerze, że kiedy wybrzmiały ostatnie dźwięki tytułowego „Solar Ring” najpierw się zmartwiłem, że tak krótko Maciej Fortuna gościł w głośnikach, a potem ucieszyłem się, że mam w pobliżu płytę i w każdej chwili będę mógł do niej sięgnąć i pozostać pod wpływem witalności grupy tyle, ile tyko będę chciał.