Krakowska Jesień Jazzowa 2015: Evan Parker, Augusti Fernandez, Zlatko Kaucic - mistrzowie improwizacji dzień 1
Mistrzowie improwizacji – takim tytułem został opatrzony czterodniowy cykl spotkań z Evanem Parkerem, Augustim Fernandezem, Zlatko Kaucicem i Joelle Leandre (która dołączyła do panów wczoraj wieczorem i o czym w kolejne relacji). Tytuł mistrza to wyróżnienie, na które wymienieni muzycy bezsprzecznie zapracowali – na scenie spotyka się tu przecież sumarycznie ponad 100 lat muzycznych przeżyć. A improwizacja jest jak wino – mądrość i doświadczenie posiadają wartość wiekszą niż energia młodości – choć i ta oczywiście nie jest pozbawiona swojego uroku.
Tytuł mistrza to jednocześnie zobowiązanie, to wyzwanie. Zasługi to przeszłość, w improwizacji ważne jest tu i teraz. Evan Parker, Augusti Fernandez i Zlatko Kaucic zanurzyli się w chwili całkowicie, pokazując jak piękna i rozwichrzona potrafi być mistrzowska improwizacja. Po tej lekcji nasuwają mi się trzy refleksje.
Improwizacja jest ulotna. Także w sensie bardzo dosłownym – straconego z powodu kilkuminutowego spoźnienia sola Evana Parkera nigdy już nie odzyskam (mea culpa). Ale ta ulotność czyni ją fascynującą. Ciągła przemienność, przemijalność muzycznych idei jest wpisana nierozerwalnie w te formę muzycznej ekspresji. Widać to cudownie kiedy Augusti i Evan jakby przeplatają własne frazy, przechwytując od siebie melodie. Widać to kiedy w duecie saksfonu i perkusji splatają się nieustanny puls i zapętlone dźwięki saksofonu, by za chwile związać się w zupełnie innej konfiguracji. Drugi set zagrany w trio był idealnym przykładem tego jak w improwizacji co chwile każda muzyczna idea może zostać mistrzowsko zbudowana, ale też w każdej chwili zburzona po to by ustąpić miejsca nowej. Jak na scenie następuję nieustająca redefinicja relacji instrumentalistów, instrumentów i dźwięków.
Improwizacja jest fizyczna. Dźwięk jest fizyczny, zmysłowy. Co więcej, dźwięk jest wizualny. Nawet słuchając muzyki w domowym zaciszu nie sposób całkowicie obedrzeć dźwięku z kontekstu fizycznego (i nie chodzi mi tu o audiofilskie skrzywienia ale np. o wygodny fotel). Podobnież nie sposób odseparować delikatnie stłumionego dźwięku perkusji od obrazu szalejącego za zestawem talerzy Zlatko Kaucica okładającego bębny ręcznikiem i foliową torebką (tak!), skaczące po klawiszach wyprostowane palce Augusti Fernandeza są dosłowną reprezentacją gradobicia fortepianowych dźwięków. W przypadku najbardziej statecznego na scenie Evana Parkera fascynującym może być obserwowanie nadymających się policzków w chwili kiedy korzystając z mistrzowsko opanowanej techniki oddechu okrężnego wydobywa z instrumentu nieskończone spirale dźwięków.
Improwizacja jest radosna. Oczywiście bywa też krzykiem egzystencjalnej rozpaczy, ale u podłoża tej artystycznej ekpresji jest radość odkrywania, radość ekpsresji. Sztuką jest wykorzystywać tak swój bagaż niebanalnych umiejętności instrumentalnych tak jakby za każdym razem instrument odkrywało się na nowo. Zachować w sobie otwartość i umiejętność zachwycania się światem typową dla dziecka. Określenie zabawa dźwiękiem nabiera dosłownego wymiaru kiedy Zlatko gra zgniatając plastikową butelkę albo skrzypiąc śrubką podtrzymująca werbel. Zaraźliwy jest dobrotliwy uśmiech na twarzy Augustiego, kiedy ten nurkuje pod pokrywą fortepianu by zaatakować nagie struny drewnianymi bloczkami. Prawdziwi improwizatorzy niestrudzenie cieszą się dźwiękiem.
Oczywiście powyższe refleksje nie są w żadnym wypadku kompletną i uniwersalną definicją improwizacji – zgodnie z pierwszym punktem, ulotność wyklucza możliwość stworzenia takiej definicji. Niniejszy tekst też w efekcie nie jest właściwą relacją z koncertu (z tymi muzykami spędzimy w Alchemii jeszcze kilka dni i na pewno będzie okazja napisać o nich więcej), ale raczej zaproszeniem – dzisiaj i przez nastepne dni będzie na alchemicznej scenie następowała redefinicja improwizacji. I warto uczestniczyć bo być może będzie okazja do refleksji zupełnie innych, a na pewno będzie można próbować uchwycić dźwięki ulotne i wyjątkowe i zaskakujące. No i jeszcze na scenie pojawi się jedyna Joelle Leandre, co powinno być samo w sobie wystarczającą rekomendacją.
Improwizacja jest pełna sprzeczności. Bo sztuka jest jak życie. Tylko bardziej.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.