Winter Morning Walks
„File under jazz” – do tej pory taki dopisek pojawiał się w otoczeniu muzyki Marii Schneider. I inaczej właściwie być nie mogło, ponieważ Maria i z racji swojej muzycznej biografii, jako protegowana Boba Brookmeyera i asystentka Gila Evansa, a i mając za sobą dowody w postaci nagrywanych płyt, w estetyce jazzowej mieściła się doskonale. Poszerzając tę estetykę oczywiście, ale jednak operując bez wątpliwości w jej obrębie. Teraz to może się zmienić.
Wraz z albumem „Winter Morning Walks” chyba będzie już znacznie trudniej o taką jednoznaczną kwalifikację. Oto bowiem pierwszy raz Maria postanowiła zabrać głos na temat muzyki daleko poza estetykę jazzową wykraczającą. Na jej najnowszej płycie usłyszymy dwie orkiestry The Australian Chamber Orchestra oraz The St. Paul Chamber Orchestra z Mineapolis, trzech muzyków znanych z orkiestry Marii Schneider – Jaya Andersona – kontrabas, pianistę Franka Kimprougha oraz klarnecistę Scotta Robinsona. W roli solistki natomiast legendarną, pochodzącą z Nashville, sopranistkę Dawn Upshaw.
Kim jest Dawn Upshaw, uniesposób nie wiedzieć, choć wyobrażam sobie, że zdeklarowanym i zapiekłym miłośnikom jazzu brzmienie jej nazwiska może wcale niekoniecznie przyspieszać puls. Niemniej, zważywszy jej bardzo rozległe stylistyczne zainteresowania, od muzyki barokowej po współczesną oraz tzw. art song oraz renomę jednej z najbardziej konsekwentnych postaci świata muzyki klasycznej, warto byłoby zapamiętać ją nie tylko w związku z nową płytą Marii Schneider. Ostatecznie to właśnie ona w 2007 roku została laureatką słynnego stypendium dla geniuszy im MacArthura, a wcześniej zaśpiewała w towarzystwie London Simfonietty poprowadzonej przez Davida Zinmana, na sprzedanej w ponad milionie egzemplarzy płycie zawierającej Symfonię Pieśni Żałosnych Henryka Mikołaja Góreckiego.
Tak więc żyjąca legenda światowej wokalistyki spotkała się z najważniejszą postacią świata jazzowej kompozycji i aranżacji. Aż chciałoby się powiedzieć, że to niemal symboliczne randez-vous dwóch bardzo różnych muzycznych światów. W takiej sytuacji same niejako też nasuwają się obawy. Ileż to bowiem razy takie randki okazywały się smutnym artystycznym falstartem, mającym albo charakter niepotrzebnej próby sił, albo rys przedsięwzięcia, którego zadęcie pozostawia jedynie rozczarowanie i niesmak.
Jednak nie tym jednak razem. Prace nad „Winter Morning Walks” trwały ponad rok. Najpierw nad komponowaniem muzyki, potem w toku przesłuchań, prób i w końcu finalnych nagrań. Ten poświęcony czas i dbałość o precyzję wyrazu słychać w każdym takcie, a mimo to ani przez chwilę nie ma wrażenia, że rzemieślniczy artyzm w jakiejkolwiek mierze przygniótł swobodę twórczego uniesienia. Najważniejsze jednak zdarzenie to sposób, w jaki udało się odnaleźć wspólną przestrzeń dla barw, melodii, instrumentacji, muzyki i głosu oraz tekstu poezji Amerykanina Teda Koosera („Winter Morning Walks”) oraz być może największego brazylijskiego poety Carlosa Drummonda de Adrade („Stories”).
Właśnie w tej zdumiewającej równowadze, w kolorystycznym bogactwie, rezygnacji z idiomów na rzecz sztuki tkwi w moim odczuciu największa siła muzyki zawartej na tej płycie. Muzyki, której brzmienie i charakter, ci co bardziej biegli w tropieniu inspiracji słuchacze, będą mogli z powodzeniem i precyzyjnie umiejscowić na mapie estetyki, ale też i muzyki, która kompletnie nie potrzebuje takich dookreśleń, bo w całym swym eklektyzmie nie podobna jest do żadnej innej.
Jeden z recenzentów po przesłuchaniu „Winter Morning Walks” napisał tak: „Przez lata Wynton Marsalis głosił stwierdzenie, że największym amerykańskim kompozytorem był Duke Ellington. Nie sposób się z tym nie zgodzić. Nie sposób nie zgodzić się też, że największą żyjącą kompozytorką i aranżerką w USA jest Maria Schneider”.
To słowa ważne i ważące i proszę uwierzyć na słowo, żadną miarą nie przybliżają do tego, z jak świetną i fascynującą muzyką mamy tu do czynienia.
Winter Morning Walks: Perfectly Still This Morning Solstice; When I Switched On a Light; Walking by Flashlight; I Saw a Dust Devil this Morning; My Wife and I Walk the Cold Road;All Night, in Gusty Winds; Our Finch Feeder; Spring, the Sky Rippled with Geese; How Important It Must Be. Carlos Drummond de Andrade Stories: Prologue; The Dead in Frock Coats; Souvenir of the Ancient World.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.