Surya Namaskar
Mam wrażenie, że czasy zbiorowego upajania się gitarową wirtuozerią, nieraz tandetną (jak projekt G3), już odeszły do lamusa. Wobec czego w końcu można z czystym sumieniem szukać nowego pokolenia wymiataczy, naśladowców dawnych mistrzów i strunowych kuglarzy, którą wykonują swój fach i profesjonalnie, i z nowoczesnym, twórczym powiewem. Do grona takich muzyków zdecydowanie można zaliczyć Dewa Budjanę, i mówić o nim bez cienia ironii, jako o indonezyjskim - wedle uznania - Methenym, Holdsworth’cie, Hendersonie czy McLaughlinie.
Indonezja to zresztą prawdziwe zagłębie muzyków zafascynowanych progresywnym, jazzowym graniem z lat 70. i 80., których możemy poznać dzięki wydawniczej działalności nowojorskiego labelu MoonJune Records i takim zespołom czy artystom jak Tohpati, I Know You Well Miss Clara, simakDialog czy właśnie Budjana. Album “Surya Namaskar” to zdecydowanie najlepsze nagranie muzyka, jakie słyszałem spośród kilku wydanych ostatnio płyt.
Już sama mistyczna okładka i egzotyczny tytuł dobrze zwiastują, a błyszczące na okładce nazwiska sidemanów szybko okazują się solidnym fundamentem, a nie ozdóbką. Vinnie Colaiuta to sesyjny perkusista-wyjadacz, któremu nie obce są jazzrockowe rejony. Z kolei Jimmy Johnson to długoletni współpracownik Allana Holdswortha, co już jest wizytówką samą w sobie - potrafi facet zagrać na basie wszystko.
I taki oto tercet tworzy zadziwiająco solidne fusion, nawiązuje głównie do stylistyki wspomnianego Holdswortha czy Hendersona. “Nawiązać” jest bardzo łatwo, ale zagrać to z sensem - znacznie trudniej. I to się Budjanie wyjąkowo udało. Muzyka nie powala świeżością, bo i też jej celem nie było tworzenie nowej jakości, ale w swojej formule jest zadziwiająco udana, a momentami zwyczajnie wciągająca. Zasługa to także zmyślnych kompozycji (często tematami nawiązującymi do Mahavishnu), z których część przenosi mnie wyobraźnią w południowo-azjatyckie rejony. Najfajniej pod tym kątem wypadł utwór “Kalingga” z obecnością indonezyjskich muzyków.
Nie ustrzegł się jednak muzyk, przed typowymi kliszami. Słyszę niepotrzebne cytaty z “I.O.U” Holdswortha, słyszę rzewną, piosenkową balladę w utworze tytułowym oraz “zabawny” dialog na zakończenie jednego z utworów, w którym Budjana i gościnnie grający Gary Husband (po odegraniu świetnych solówek) krzyczą do siebie “You’re crazy!”. Panowie, to nie szkolne jam-session. Mam jednak nadzieję, że ten zdolny gitarzysta z czasem uwolni się od nadmiaru “dziedzictwa” i stworzy jeszcze dojrzalszą interpretację jazz-rocka. Albo, śladem Metheny’ego, swoje balladowe wycieczki zaopatrzy w bogatszy, bardziej wiarygodnie brzmiący zespół. Nie zmienia to jednak faktu, że “Surya Namaskar” to po prostu fajna płyta, którą można z przyjemnością wysłuchać.
1. Fifty; 2. Duaji & Guruji; 3. Capistrano Road; 4. Lamboya; 5. Kalingga; 6. Campuhan Hill; 7. Surya Namaskar; 8. Dalem Waturenggong.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.