Scratching Fork II
Gitarowe tria w obrębie szeroko rozumianego jazzu zdają się bilansować od edycji power, gdzie emocje biorą górę, a siła amplifikacji i bogactwo pick-up’ów rządzą na scenie nie biorąc jeńców, po smukłe, wystudzone piosenki, których pole rażenia jest niewielkie, ale szansa na przyciągnięcie mniej wymagającego słuchacza duża.
Druga edycja Scratching Fork nie konsumuje żadnego ze skrajnych wariacji gitarowego tria, szuka swojego miejsca, odważnie spogląda w kierunku freely improvised music, podkreślając ów fakt podanym na wprost tytułem jednego z utworów.
Siłą tej gitarowej eksploracji są kompozycje, doposażone w ciekawie, łamane metra kreujące nieograniczone pole dla improwizacji. Słabością być może poziom ekspresji, niekiedy także brak ciekawszych pomysłów na rozwój improwizacji, zwłaszcza w momentach, gdy nie są one prowadzone kolektywnie. Tu akurat odrobina spektaklu w estetyce power byłaby dalece zasadna.
Pierwsze dwa utwory obiecują tu wiele. Dramaturgiczny suspens, łamane rytmy, swoboda działania i posmak downtownowego grania z dawnych lat bliskiego estetyce Elliota Sharpa, to atuty pieśni otwarcia. W drugiej odsłonie, po prezentacji szerokiego wachlarza możliwości instrumentacyjnych i gatunkowych konotacji, trio rusza w ognistą przebieżkę.
Dwie kolejne opowieści studzą jednak zapał recenzenta, pozostając w ostatecznym rozrachunku niezobowiązującym post-balladami. W piątym utworze pojawia się nowy element – intrygujące, improwizowane intro, kilka świetnych momentów kontrabasisty wyposażonego w smyczek, także w wersji solowej. Po tak dobrym otwarciu opowieść zostaje dociążona tematem kompozycji i odpływa w typowe post-fussion gitary wspartej na swingującej sekcji rytmicznej. W szóstej części muzycy serwują nam po części post-rockową ekspozycję. Dobre wejście w temat, zbyt wystudzona faza rozwinięcia, ale dalece udane, ekspresyjne zakończenie.
Siódma kompozycja, to gitara akustyczna solo, która eksploruje dziedzictwo Dereka Baileya. Początek zdaje się być zbyt ułożony, harmonijny, ugrzeczniony, a samej opowieści raczej bliżej do wariacji na temat flamenco. Jednak im dalej w las, tym lepiej. Gitarzysta powoli gubi bagaż historii i szuka swoich, zawsze lepszych rozwiązań.
Ostatnie trzy utwory do wizerunku tria dokładają nowe elementy. W ósmym wyczuć można post-klasyczny sznyt w gitarowym frazowaniu, odnajdujemy tu także pure jazzowe solo basisty. W dziewiątym po połamanym rytmicznie, kolektywnym wstępie, gitarzysta realizuje dość przewidywalne solo, po czym ucieka w pogłos. Próba wejścia w strefę wyzwolonej psychodelii nie jest do końca przekonująca. Album reasumuje rockowy temat w prostym metrum. Sporo emocji, niezła dynamika i nieuzasadnione dramaturgicznie spowolnienie w środkowej fazie utworu. Nas szczęście ekspresja rocka ostatecznie zwycięża.
1. Over The Precipice 3:22, 2. Inflatable Flamingo 9:14, 3. O'Keeffe's Erotic Flowers 4:23, 4. Somnolence 1:47, 5. Anticipation March 5:53, 6. Drunk Teddy Bear 4:37, 7. Impression on Derek Bailey's Theme 5:18, 8. Kiss In A Birch Forest 3:40, 9. Vertigo II 5:01, 10. Dry Fountain 5:27
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.