NP3
Nils Petter Molvaer konsekwentnie odchodzi od jazzowego pulsu na rzecz groove'u. Już nawet nie takiego, którego korzenie zaczynają się w muzyce soul jazzowej lat 1960, od Silvera, Smitha by przywołać tych najbardziej znanych. Na Khmerze groove Molvaera miał swoje korzenie jeszcze w muzyce Davisa z lat 1970, tuż przed kilkuletnią przerwą w jego aktywności. NP3 przynosi już groove zdecydowanie w mniejszym stopniu zakorzeniony w jazzie i jakiejkolwiek jego odmianie, tu rytm wywodzi się w większym stopniu z dokonań tzw. nowej elektroniki czy wręcz techno.
Z tejże muzyki mamy też scratche, sample, loopy itd. Nowa muzyka Molvaera niesie jednak potężną dawkę energii. Jakże odmiennej od tej, która przynależna jest muzyce jazzowej w jakiejkolwiek odmianie. Tu energią jest trans. Tych kilkadziesiąt minut muzyki w taki trans może wprowadzić. Płyta powinna mieć napis: "słuchać głośno". Wówczas można zapomnieć. Można się zapomnieć. Rytm, groove, trans i niedopowiedziane linie melodyczne, czy zaledwie ich szkice wprowadzić mogą słuchacza w zapomnienie. Gdyby nie zdarzające się często zmiany tempa muzyka ta wyśmienicie sprawdzałaby się jako muzyka taneczna w awangardowych klubach. Zresztą kto wie, może się nawet sprawdza. W licznych miksach, którym może się z łatwością poddawać.
Osobiście najbardziej z nowego oblicza Molvaera podoba mi się Khmer. Niemniej jednak, pomimo, że na NP3 brak jest owej aury tajemniczości znanej z Khmera, tej aury niedopowiedzenia - coś sprawia, że co kilka dni sięgam po tę płytę. By wprowadzić się w trans.
Muzyka tu zawarta na pewno nie jest dla jazzowych ortodoksów. Z jazzem zresztą ma niewiele wspólnego. Wszystkim zatem, którzy zakochani są w muzyce pomiędzy współczesnym obliczem Wyntona Marsalisa a Pata Methenego - słuchanie NP3 odradzam. Pozostają niepokorne dusze, które lubią słuchać muzyki takiej, jaką jest. Którzy lubią znajdować coś nowego, ciekawego. I jakkolwiek gdzieś zniknęła tajemnica pojawiająca się na poprzednich dwu albumach (nie liczę płyty z remiksami), to muzyka tu zawarta ma swoją moc. Ba, ma dosadność. Widocznie coś za coś.
Pewnie w dalszym ciągu moją ulubioną płytą z nowego rozdziału twórczości Molvaera pozostanie Khmer, jednak nie jestem przeciwny doświadczeniom, jakie daje opisywana produkcja.
1. Tabula Rasa; 2. Axis Of Ignorance; 3. Hurry Slowly; 4. Marrow; 5. Frozen; 6. Presence; 7. Simply So; 8. Little Indian; 9. Nebulizer
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.