Port, lato, wieczór. Statki przycumowane wzdłuż nabrzeża, załogi czekają na poranne wyruszenie w morze, do kolejnego portu. Jest ciepło, bliskość wody powoduje charakterystyczną duchotę. Ludzie przechadzają się, bez celu konsumując noc. Ktoś skręca z deptaka i wchodzi do jednego z wyszynków. Dym, gwar, tłok, pot, rozmowy przy barze, kilka samotnych osób z drinkiem. Ktoś zaczyna grać na pianinie. Znudzona siedzeniem przybyszka z bardzo daleka podchodzi, zamienia kilka słów z grającym i wydobywa z siebie perlisty głos.