Metamorphoses
Ofensywa Mateusza Smoczyńskiego trwa. Przed dwoma laty zwyciężył w konkursie im. Zbigniewa Seiferta, wznowił działanie swojego kwintetu i rok temu wydał z nim album „Berek”, kontynuując przy tym intensywną pracę w Atom String Quartet. Teraz zaś skrzypek przekazuje do rąk słuchaczy płytę solową „Metamorphoses”.
Główną przemianą, do której nawiązuje tytuł albumu, jest przygotowanie przez Smoczyńskiego kompozycji w duchu klasycyzującym, a nie jazzowym. Znamy skrzypka z podobnego repertuaru – przecież z Atom String Quartet, zespołem niesłychanie różnorodnym, zarówno grał oryginalne utwory pełne powagi, głębi i wirtuozerii, jak i interpretował choćby Lutosławskiego. Tutaj jednak mamy do czynienia w zdecydowanej większości z własnymi kompozycjami, a także z ich indywidualnym wykonaniem. Pod tym względem, faktycznie, dowiadujemy się o Smoczyńskim wiele nowego.
Z tymi wyzwaniami muzyk radzi sobie wybornie. Przygotował premierowe kompozycje, będące wyrazem artystycznej dojrzałości, technicznej maestrii oraz mądrego operowania dramaturgią i natężeniem emocji. W tym kontekście trzeba wspomnieć choćby o otwierającym album utworze „Dorothy's Dream”, pełnym rozdzierającego smutku w partii skrzypiec w części pierwszej, a w drugiej – otuchy i czegoś w rodzaju „dobrego słowa” za sprawą skrzypiec barytonowych. Z zapartym tchem słucha się także tytułowej, czteroczęściowej sonaty, czy kompozycji „Midnight Psalm”. Obrana stylistyka, emocjonalny ciężar, nieregularność rytmiczna odsyłają nas do mistrzów repertuaru skrzypcowego – Bacha, Szymanowskiego, Schnittkego, Pendereckiego czy Seiferta. Z mocą klezmerskiej namiętności wybrzmiewa „The Old Tune” autorstwa Jana Smoczyńskiego, zaś utwór „Dragonfly” zawiera riff tak wyborny, że spokojnie mógłby okazać się ukrytym utworem na plycie „Master of Puppets” Metalliki.
Jedynym mankamentem albumu jest powrót skrzypka do kompozycji z repertuaru Atom String Quartet: „Manhattan Island” i „Zakopane”. Wykonania nie różnią się zasadniczo od wersji oryginalnych, po co więc je – tym razem z użyciem loopera – powtarzać? Wydaje się to tym bardziej nie na miejscu, gdy weźmie się pod uwagę wybitną jakość utworów premierowych. Widownia, która je doceni, nie potrzebuje chwytliwych przerywników w postaci przebojów kwartetu. A w trakcie koncertu solowego – wbrew obawom Smoczyńskiego – z uwagą wysłucha wszystkich form klasycyzujących z tego programu, a nie tylko wybranych fragmentów.
1. Dorothy's Dream 2. I. Prayer 3. II. Lament 4. III. Mantra 5. IV. Confession 6. Julie-O 7. Manhattan Island 8. The Old Tune 9. Up-Down 10. The Farmer 11. Zakopane 12. Dragonfly 13. Midnight Psalm
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.