Mary Halvorson – „Nie interesuję się niczym praktycznym”

Autor: 
Marta Jundziłł

Cieszy fakt, że Mary Halvorson wydała „Code Girl”. To fantastyczny album. Jest na nim niesamowity śpiew, jest na nim „najgorętszy” trębacz w Stanach, jest też niezawodna sekcja i skromna Mary, która stoi za całym tym galimatiasem. W krótkim wywiadzie po trasie promującej „Code Girl”, gitarzystka opowiedziała mi o pisaniu tekstów do piosenek, swoich niepraktycznych zainteresowaniach i wolnym czasie, którego ostatnio nie ma zbyt wiele.

„Code Girl” to Twój pierwszy projekt z wokalistką. Jaka jest różnica pomiędzy współpracą z wokalistą i instrumentalistą z Twojego punktu widzenia?

Pisanie melodii dla głosu znacznie różni się od pisania muzyki, na przykład dla saksofonu. Według mnie niektóre melodie są naturalnie osadzone w danym instrumencie, również w głosie. Wiążą się z tekstem i z konkretnym przekazem. Kiedy piszę melodie dla Amirthy, gram na gitarze i sama śpiewam, żeby znaleźć najbardziej naturalnie brzmiącą linię melodyczną, spójną z ludzkim głosem. Z drugiej strony, Amirtha jest nie tylko wokalistką. Świetnie improwizuje i jest członkiem zespołu tak samo jak pozostali muzycy, grający na instrumentach. W wielu przypadkach czuję, że „Code Girl" jest bardzo podobny do moich poprzednich, stricte instrumentalnych projektów, głównie dlatego, że Amirtha świetnie reaguje na momenty w muzyce, potrafi też kształtować kompozycje w kwestiach energii i przekazu.

Co jeszcze w niej cenisz?

Przede wszystkim, Amirtha ma przepiękny głos i niesamowitą skalę. Jest też bardzo intuicyjnym muzykiem. Do tego świetnie improwizuje. Żadnej melodii nie śpiewa dwa razy w ten sam sposób. Posiada również niesamowitą zdolność przekazywania emocji w piosenkach. Ta wrażliwość pozwala jej na bardzo wewnętrzną interpretację.

„Code Girl” to pierwszy projekt na którym w pełni odpowiadasz za warstwę tekstową. Co chciałaś wyrazić przez teksty w swoich piosenkach?

Zawsze lubiłam zabawy językowe. Pisałam poezję i teksty piosenek już, kiedy byłam w college’u. Bardzo wiele muzyki, której słucham ma tekst i linię wokalną, a mimo to większość muzyki, którą gram ja jest instrumentalna. To duży rozstrzał. Kiedy w mojej głowie formował się pomysł na „Code Girl” , brałam pod uwagę tę rozbieżność. Czułam, że zintegrowanie słów i muzyki może okazać się świetnym eksperymentem. Dla mnie słowa są po prostu inną formą kreatywnej ekspresji, mocno powiązanej z muzyką i improwizacją. Równocześnie mam też poczucie, że pisanie tekstów do piosenek to „nie moja działka”. Dzięki temu mogłam sobie pozwolić na czystą eksplorację, wolną od jakichkolwiek uprzedzeń i oczekiwań. To był dla mnie bardzo nowy, szeroki temat. I świetne wyzwanie.

Teksty na albumie są bardzo niejednoznaczne. Czy poprzez ich treść chcesz w jakiś sposób wpłynąć na czyjeś przekonania polityczne lub społeczne?

Myślę, że muzyka, nie tylko za pomocą słów ma olbrzymią moc. Dzięki temu może inspirować ludzi, skłaniać ich do refleksji, uwrażliwiać. Na „Code Girl” przekaz nie jest jawnie powiązany z polityką. Wiele z piosenek jest w pewien sposób „zakodowanych”, ich sens jest ukryty. Posiadają wiele znaczeń, ale przede wszystkim zostawiają wolne pole do interpretacji. Chciałabym, żeby odbiór był zależny od osoby, która słucha muzyki. Nie bez znaczenia jest dla mnie również to, że w trudnych chwilach muzyka może stać się pewnego rodzaju ucieczką lub ujściem dla konkretnych emocji i uczuć, niezależnie czy przekaz jest bezpośredni i jasny, czy też bardziej subtelny.

Do współpracy zaprosiłaś również Ambrose’go Akinmusire.

Ambrose to jeden z moich ulubionych trębaczy na świecie. Jego brzmienie jest fenomenalne. To unikatowy talent. Tak naprawdę, szukałam pretekstu, aby z nim współpracować już dawno temu. Cieszę się, że wreszcie się udało.

Jeśli chodzi o wymarzone współprace – grałaś u boku Anthony’ego Braxtona. Jak to jest grać ze swoim nauczycielem, mistrzem i przyjacielem w jednej osobie?

To po prostu wspaniałe. Anthony to jeden z najbardziej inspirujących mnie muzyków. Poza tym to genialny człowiek – można się od niego wiele nauczyć na wielu płaszczyznach, nie tylko tych muzycznych. To tak naprawdę on zainteresował mnie muzyką, gdy byłam nastolatką. Dał mi pewność siebie i świadomość, że mogę zostać gitarzystką, że mogę improwizować. Jego twórczość to dla mnie źródło niekończącej się inspiracji. Największe wrażenie robi na mnie fakt, że Anthony Braxton nadal jest bardzo produktywny i wychodzi z nowymi śmiałymi pomysłami w swojej muzyce.

Śledząc Twoją dyskografię nie sposób wyjść z podziwu jak wiele płyt nagrywasz. Co z wolnym czasem? Masz na niego… czas? Co wtedy robisz?

Tak, zgadza się – jestem zajętą osobą. Ale ciężko myśleć mi o moim życiu, jako o życiu freelancera, który ma jasno wytyczony czas pracy i odpoczynku. Dla mnie to naprawdę łatwe, aby ciągle zajmować się muzyką, czyli de facto – ciągle pracować. Ale wiem, że robienie przerw od muzyki jest bardzo ważne, dla zachowania równowagi. Dlatego raz w roku staram się robić sobie wakacje. Spędzam wtedy czas na oddalonej plaży, nie robię nic, nie myślę nawet o gitarze. Na codzień, staram się spędzać jak najmniej czasu na moim telefonie i komputerze. Nie sprawdzam maila częściej niż dwa razy dziennie, chyba że dzieje się naprawdę coś pilnego. Poza tym lubię czytać powieści, oglądać NBA. Staram się też regularnie ćwiczyć, a kiedy jestem w domu pływam w basenie.

A co najbardziej cenisz w swojej pracy?

Najbardziej cieszę się, że mogę sprawić, by moje życie było kreatywne. Kocham wyzwania i siłę, którą niesie ze sobą muzyka. Każdego dnia odczuwam to inaczej, odkrywam coś nowego. Uwielbiam to, że w muzyce zawsze jest miejsce na rozwój i wprowadzanie innowacji.

Czy potrafisz sobie wyobrazić inną profesję dla siebie?

Z pewnością byłoby to coś kreatywnego. Sztuki wizualne, może pisanie. Interesuję się też astrologią i chciałabym zgłębić ten temat dogłębniej. Cóż, z tego wynika, że nie interesuje się niczym praktycznym (śmiech).

Czy odwiedzisz Polskę wraz z „Code Girl”?

Mam nadzieję. Właśnie skończyliśmy trasę po Europie, ale niestety nie było na niej Polski. Występowanie w Polsce to dla mnie duża przyjemność, a poza tym — naprawdę chciałabym, żeby ludzie mieli okazje posłuchać „Code Girl” w 2019, albo najlepiej – jeszcze wcześniej.