Hołd dla Butcha Morrisa na nowej płycie Henry'ego Threadgilla

Autor: 
Redakcja

Henry Threadgill - improwizator, flecista, saksofonista i jeden z kluczowych członków legendarnego AACM - świętuje dziś swoje 72 urodziny. Jego macierzyste wydawnictwo Pi Recordings zapowiedziało z tej okazji płytową premierę jego nowej kompozycji, poświeconej Lawrence’owi D. Butchowi Morrisowi! Album zatytułowany „Old Locks and Irregular Verbs” trafi do sklepów 1 kwietnia.

- Prawdopodobnie mijaliśmy się ze sobą każdego tygodnia - wspomina Threadgill czas zanim spotkał Lawrence'a D. Butcha Morrisa na scenie. Obu muzyków dzieli metrykalnie 3 lata. Obaj służyli w Wietnamie. Butch był lekarzem w szpitalu w, w który leczyli rany żołnierze z oddziału, w którym służył Threadgill.

Threadgillowi towarzyszyć będzie nowy zespół o wdzięcznej nazwie Ensemble Double Up. To pierwszy nowy skład tego leadera od 15 lat. 2 fortepiany (Jason Moran i David Virelles), dwa saksofony altowe (Roman Filiu i Curtis MacDonald), wilonczela (Christopher Hoffman), tuba (Jose Davila) i perkusja (Craig Weinrib).

- Butch Morris bardzo lubił ostrygi - wspomina Jason Moran - Zabrał mnie na nie pewnego razu do Oyster Baru przy Grand Central Station. W pewnej chwili położył lewą rękę na barze i powiedział: tu jest muzyczna kompozycja  a tu - dodał kładąc na barze prawą rękę - jest improwizacja. Mnie zaś interesuje co jest po środku. Gdy to powiedział wiedziałem, że muszę na chwilę wstać od stołu bo właśnie otrzymałem ważną lekcję tego czym jest muzyka.

„Old Locks and Irregular Verbs” miało swoją koncertową premierę 2 lata temu, podczas nowojorskiego Winter Jazz Festivalu. Druga odsłona wydarzyła się w Europie - w austriackim Saalfelden. Na koncercie był Maciej Karłowski:

To muzyka bliska Zooid. Bliska, ale jednak inna. Wciąż to jest bardzo złożona - o gęstej rytmice i fakturze. Dalej ta faktura budowana jest z nieustannego splatania wielu głosów, trzymana w ryzach zachwycającej rytmiką i melodyką gry tubisty Josego Davili, związana głosami wiolonczeli i saksofonu. Tu jednak saksofonistów altowych było dwóch (Roman Filiu i Curtis MacDonald), podwójna była także obsada instrumentów rzadko goszczących w threadgillowskich grupach - w fortepianach. Udział ich bez dwóch zdań miał charakter sensacyjny, szczególnie, że za klawiaturami zestawionych blisko, naprzeciw siebie, instrumentów zasiedli ci, o których w świecie jazzu mówi się dziś najwięcej, David Virelles (tak, tak ten co u nas już pewnie do końca życia kojarzył się będzie z zespołem Tomsza Stańki) i 12 lat od niego starszy mistrz - Jason Moran. Obydwaj zagrali zupełnie inaczej niż w swoich własnych projektach, jakby zrezygnowali z części ego na korzyść brzmienia grupy i potrzeb kompozycji. Ich gra, każdego z osobna, była jak zderzające się ze sobą równoważące wzajemnie fale i stanowiły zaskakującą przeciwwagę dla reszty bandu. Kołysały nim raz w jedną raz druga stronę, ale nie wywracające do góry nogami.

Tagi: