Kiedy pomyśli się o tym, że dla tej kobiety kompozycje pisali tacy wielcy jak John Cage i Giacinto Scelsi, można spodziewać się na scenie kogoś śmiertelnie poważnego (błędne to oczywiście przyzwyczajenia dotyczące muzyki "poważnej", fragmenty video rozmów z Johnem Cagem ukazują go jako bardzo pogodnego i optymicznego człowieka). Pewnym zaskoczeniem może być więc widok wchodzącej powoli na scenie pogodnej starszej Pani (z całym szacunkiem). Zaskoczeniem kolejnym zawadiacki uśmieszek i błysk w oku kiedy Joelle Leandre odwraca się do publiczności. A na sam koniec absolutne przeobrażenie kiedy obejmując kontrabas chwyta za smyczek i zaczyna szarpać i piłować struny. Joelle staje się wtedy medytującą kapłanką, szamanką w rytualnym tańcu zaklinająca deszcz a nawet diaboliczną i nieco złośliwą wiedźmą.
Na scenie niby tylko jeden instrument (smyk, drewno, kilka strun) i jedna osoba ale za to w muzyce cały świat, który trudno ogarnąć. Dźwięki dzikie jak i te ulotne, wyrywane z instrumenty jak i te ledwo wyszeptane (są chwile, w którym artystka gra jakby powietrzem, ledwo dotykając instrumentu). Poszczególne utwory mogą skończyć się absolutną ciszą pozwalającą wybrzmieć unoszącym się dźwiękom, ale też i spontanicznym śmiechem publiczności.
Trywialnie wręcz pisać o ogromnej wyobraźni, nienagannym warsztacie, bogatej ekspresji i tak dalej. Joelle potrafi z kontabasu wydobyć wszystko, pojawiają się mocarne i drapieżne riffy (Apocalyptica plays Metallica się chowa), delikatne linie melodyczne, eksperymentalne, fizyczne traktowanie instrumentu, wieloliniowe narracje które budują całość z różnych barw instrumentu - smyczek arco, przybrudzony dzwięk na poluzowanej strunie, delikatna gra alikwotów na strunach, perkusyjne dżwięki strun poniżej jak i powyżej głownego progu aż w końcu tupot nóg i gardłowe okrzyki i śpiew.
Po koncercie publiczność tłumnie (dawno się to w Alchemii nie zdarzało) obstawiła stolik z płytami, które Joelle ze sobą przywiozła a co bardziej ciekawscy pytali artystkę o jej improwizacje, podejście do intrumentu itp. O ile w trakcie koncertu w przerwie między utworami powiedziała bardziej filozoficznie o tym, że zanim zagra, nie ma pojęcia co się wydarzy i nie można za dużo myśleć, przy stoliku w sposób zdecydowanie bardziej bezpośredni na jeden z kontemplementów odpowiedziała: I know the tool. I play my shit.