Riverloam
Całkiem niedawno uhonorowany przez autorów jazzarium.pl tytułem muzyka roku Mikołaj Trzaska dał nam w 2012 wiele radości. Przyczyn, dla których zwyciężył w naszym rankingu jest wiele i choć nie ma wśród nich tej jednej, która przeważałaby istotnie nad innymi (lekko wysuwa się naprzód album Zikaron-Lefanay Irchy, również płyta roku wg jazzarium) to niektóre z nich – zwłaszcza jeśli chodzi o nagrania – zepchnięte zostały z racji kłopotu bogactwa nieco na margines. Taki los spotkał między innymi album Riverloam Trio, który wrzeszczański saksofonista nagrał w towarzystwie brytyjskich muzyków w osobach Olliego Brice'a oraz Marka Sandersa.
Bardzo łatwo przeoczyć tę płytę. Inaczej niż większość nagrań Trzaski, wydana została nie przez Kilogram, a przez maleńkie wileńskie wydawnictwo NoBusiness Records - w 300 egzemplarzach, a gdyby tego było mało, wyłącznie na winylu. Tak ekskluzywny towar powinien zawierać coś wyjątkowego, tymczasem przyciąga wyłącznie grą tria sax/klarnet – kontrabas – perkusja. Nic spektakularnego? Bynajmniej. Mimo wszystko warto się o Riverloam Trio postarać, bo wyjątkowość Mikołaja Trzaski nie potrzebuje ekstra opakowań – poziom, do którego zdążył już przyzwyczaić, jest zawsze wysoki, a albumu w takim składzie nie nagrał już dawno. Podwójny longplay zawierający pięć kilkunasto- bądź kilkudziesięciominutowych improwizacji, nie tylko daje odpowiedź na pytanie o formę Mikołaja w bardziej klasycznym free jazzowym ujęciu i jest świetną okazją na aktualizację informacji na ten temat, ale niesie także – a może przede wszystkim - długą i smakowitą ucztę dźwiękową pierwszej klasy.
Mark Sanders i Ollie Brice grają na płycie „u siebie” (materiał zarejestrowano podczas koncertu w Birmingham) i są, każdy na swój sposób, bardzo swobodni zarówno gdy podkładają się pod emocjonalne, chropawe pasaże lidera, jak i w partiach solo lub w duecie (Ostrich Season). Szlachetne porozumienie prowadzi całą trójkę w obszary kilku co najmniej odcieni, nikt tu nie próbuje dominować, ani też grać „ponad stan” - muzyka rozwija się swoim tempem, przestrzenna materia tkana przez Marka Sandersa jak i rozrastające się ostrożnie struktury kontrabasu, konstruowane przez mniej jeszcze znanego, a godnego uwagi Ollie Brice'a uzupełniają się i miękko przenikają z odpowiednią dla postępu improwizacji intensywnością. Razem tworzą karnawał form i półkameralnych kształtów (zgodnie z tytułem jednej z kompozycji „Carnival Of Shapes” zresztą).
Mikołaj Trzaska słucha zaś uważnie i daje od siebie to, co ma najlepszego, grając na przemian na basklarnecie i alcie żyje w tej muzyce tak, jak to tylko on potrafi. Co na płycie Riverloam Trio najbardziej istotne, to unikalna możliwość wsłuchania się w muzykę, która nie jest podana „na tacy” a znajduje się w budowie i rozkwicie. Pasjonaci śledzenia podobnych procesów na pewno powinni być zadowoleni. I wszyscy inni, nawiasem mówiąc, również.
Side A Riverloam; Side B Kornic; Side C Ostrich Season; Side D Carnival of Shapes; Sumac and Pokeweed
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.