Jest 10 czerwca 1972 roku. Młody, ledwie 27letni Anthony Braxton wychodzi na środek nowojorskiej Carnegie Hall - najbardziej prestiżowej sali koncertowej na świecie - by zagrać koncert solo. Wśród zgromadzonej publiczności jest on - bootlegowicz. Dziś chyba gatunek wymarły, skoro każdy może nagrać fragment koncertu komórką. On miał jednak specjalny zestaw nagrywający: 2 małe mikrofony przyklejone do oprawek przeciwsłonecznych okularów. Dziś zapis tego nagrania trafia w nasze ręce.
Nagranie owego 40-minutowego setu przez do niedawna uznawano za zaginione. W ostatnim numerze o jego odnalezieniu informowało The Wire. Jak się okazuje rejestracyjny patent Braxtona musiał zdać egzamin, skoro ledwie kilka tygodni później zdigitalizowaną wersję tego koncertu wydała na Tri-Centric Foundation - instytucja prowadzona i wspierająca za razem działania Wielkiego Improwizatora.
Album "Solo at Carnegie Hall" można pobrać ze strony Tri-Centric Foundation. Podobnie jak nową kompozycję Braxtona numer 376 nagraną w nowojorskiej Roulette w składzie Anthony Braxton, Andrew Raffo Dewar, James Fei, Steve Lehman, Chris Jonas, Sara Schoenbeck (reeds), Taylor Ho Bynum, Reut Regev, Jay Rozen (brass), Renee Baker, Erica Dicker, Jessica Pavone (strings), Mary Halvorson (guitar), Carl Testa (bass), Aaron Siegel (percussion)
W kontekście ostatnich aktywności Anthony'ego Braxtona nie sposób nie wspomnieć o jego koncercie w Kennedy Center. W zeszły weekend na zaproszenie Jasona Morana, doradcy programowego do spraw jazzu w Kennedy Center, Braxton wystąpił wraz ze swoim Diamong Curtain Wall Quartet. Zespół ten w innym składzie mogliśmy niedawno w Warszawie na finał festiwalu Ad Libitum. W Waszyngtonie formacja wystąpiła w składzie: Anthony Braxton, Taylor Ho Bynum (kornet), Mary Halvorson (gitara), Ingrid Laubrock (saksofon) oraz gościem specjalnym - Jasonem Moranem przy fortepianie.
Tak o okolicznościach koncertu pisał na łamach New York Timesa Ben Ratliff: "Braxton w Kennedy Center - dlaczego nie? Abstrakcja w instytucji! Anarchista nad Potomakiem! W dodatku, może nieco bardziej na serio, muzyka praktycznie bez związku ze swingiem czy rythm’n’blues’em prezentowana pod szyldem jazzowym. Wielu miało pewne ogólne wyobrażenie czego mogą się spodziewać. 67 letni Pan Braxton jest jedną z potęg muzyki amerykańskiem z przeszło setką nagrań. Jednak Kennedy Center jest instytucją opartą na składkach wpłacanych przez stowarzyszonych członków. Dla części z nich zainteresowanie jazzem sprowadza się do otrzymywania newslettera Centrum. Dlatego też po 5 a może 6 minutach trawjącego 75 minut koncertu dało się słyszeć pomruki i pretensje tych, którzy spodziewali się usłyszeć coś zbliżonego do tego, co już kiedyś słyszeli. „Co to ma znaczyć?” - słyszałem głos zza pleców w towarzystwie znaczących westchnień. Po chwili pierwsze osoby zaczęły opuszczać salę"
Pamiętacie owacje jakie spotkały zespół w Warszawie? :-)