Zaśpiewajmy Mingusa z Frankiem Lacym – jutro premiera płyty „Mingus Sings”
Charles Mingus wiadomo wielkim muzykiem był. Zmienił jazz na trwałe, zapisał się w jego historii, jako znakomity instrumentalista i nie mniej znakomity kompozytor, ale nigdy nie dał się poznać, przynajmniej na płytach, jako twórca piosenek. Może to dziwić, bo przecież muzyka Mingusa była wielką inspiracją właśnie dla wokalistów, że wspomnimy choćby Joni Mitchell czy Elvisa Costello. 36 lat po jego śmierci nadszedł czas by sprawdzić jak można zaśpiewać jego własną muzykę.
Zadania podjął się pewnie jeden z najmniej znanych i cenionych w Polsce, a jednocześnie znakomitych i rozpoznanych na świecie mistrzów tego instrumentu Frank Kuumba Lacy. Mieliśmy okazję posłuchać i oglądać go kiedy przyjechał w składzie słynnej Minus Big Band przed wieloma laty, ale na tym wiedza o nim raczej się kończy. A szkoda, bo Lacy to nie tylko muzyk grający oprócz puzonu, także na trąbce, tubie, eufonium i fortepianie, ale również fizyk z dyplomem. Ale już same doświadczenia muzyczne powinniśmy zachować go w pamięci, bo przez lata współpracował nie tylko z Jazz Messenger Arta Blakeya, ale także muzykował na koncertach i na płytach z takimi gwiazdami jak, Branford Marsalis, Juliusz Hemphill, Henry Threadgill, Dizzy Gillespie, David Murray, Oliver Lake czy MacCoy Tyner oraz Lester Bowie.
Teraz z postanowił chwycić nie tylko za papier, ale sprawdzić się także jako wokalista. Wybrał muzykę Charlesa Mingusa. Wśród utworów, które znalazły się na płycie, są także kompozycje nigdy wczesniej nie nagrywane, „DIzzy’s Profile” i „Noonlight”, teksty do nich napisała Sue Minus, a aranżacje Sy Johnson. Rzecz jasna puzoniście towarzyszyć będzie wspomniany już MIngus Big Band, z którym od wielu lat jest bardzo blisko związany.
Album „Mingus Sings” trafi na sklepowe półki 23 czerwca.
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.