Album "Plom" tria Phicus już w sklepach

Autor: 
Redakcja, mat. pras.

Seria wydawnicza „Trybuny Muzyki Spontanicznej”, realizowana wspólnie z Multikulti Project, a dedykowana muzyce improwizowanej z Półwyspu Iberyjskiego, nabiera niezwykłej dynamiki. Jeszcze wielbiciele gatunku nie zdążyli nacieszyć się płytą „Sons Of Liberty. Live At Granollers”, firmowaną przez duży skład Ivána Gonzáleza Memoria Uno, a już dostępna jest kolejna płyta z niezwykle ciekawą muzyką z Barcelony.

Płyta „Plom”, to debiutanckie wydawnictwo tria Phicus. W jego składzie Ferran Fages na gitarze elektrycznej, Àlex Reviriego na kontrabasie i Vasco Trilla na perkusji.

Jak informuje wydawca, to nie koniec planów edytorskich na rok 2017. W kolejnych miesiącach spodziewać się możemy pierwszej solowej płyty Alberta Cirery, duetu Yedo Gibson/ Vasco Trilla, a także fascynująco zapowiadającego się  freejazzowego tria wprost z Lizbony - Rajada Heat (Pedro Sousa/ Miguel Mira/ Afonso Simões).

Informacja od wydawcy:

Seria wydawnicza „Trybuny Muzyki Spontanicznej” zaprasza za kolejną muzyczną podróż do Barcelony! Po kwartecie Völga i orkiestrze Memoria Uno, czas na skromne trio, o jakże dynamicznej nazwie Phicus.

Ferran Fages, znacząca postać europejskiej awangardy, gitarzysta, a także wytrawny eksplorator dźwięków elektronicznych i elektroakustycznych, zagra na gitarze elektrycznej. Wspierać go będzie niebywała para instrumentalistów, którą zdążyliście już poznać, obcując z kwartetem Völga - Àlex Reviriego na kontrabasie i Vasco Trilla na perkusji i perkusjonaliach.

Siedem improwizowanych fragmentów o tajemniczych tytułach. Zwarta opowieść, która dramaturgicznie budowana będzie na antonimach: hałas – cisza, emocje – uspokojenie, chaos – skupienie. „Szklista” gitara w opozycji do „czupurnego” kontrabasu, który lubi zaśpiewać i bystrej perkusji, która zwinnie interpretuje sytuację sceniczną. Przekornie, mimo użycia gitary elektrycznej, na płycie dominować będą dźwięki akustyczne lub elektroakustyczne.

Jeśli zapytacie o tropy gatunkowe, doby nie starczy, by je wszystkie wskazać. Zatem tylko te najmniej chybione - medytacje bez struktury kompozycyjnej, mające z tyłu głowy estetyczny kolokwializm Velvet Underground, smak wczesnego Sonic Youth, no i … co by się stało, gdyby Keiji Haino spotkał w ciemnym zakamarku placu Robadors nobliwych Panów z AMM.

Tagi: