From The Source

Autor: 
Andrzej Nowak (Trybuna Muzyki Spontanicznej)
Joe Fonda
Wydawca: 
FSRecords
Data wydania: 
15.12.2023
Dystrybutor: 
FSRecords
Ocena: 
5
Average: 5 (1 vote)
Skład: 
Joe Fonda – bass, leader Anthony Braxton - Alto Saxophone, F Melody Saxophone, Sopranino Saxophone, Clarinet, Contrabass Clarinet, Flute Brenda Bufalino – Tap Dance Vickie Dodd - Vocals Herb Robertson – Trumpet, Pocket Trumpet Grisha Alexiev – drums, percussion

From The Source, to kolejny smakowity kąsek w portfelu krajowej Fundacji Słuchaj, która chętnie używa także szyldu FSR Records. Dla amerykańskiej legendy free jazzowego kontrabasu, Joe Fondy, to nie pierwsza obecność w tych szeregach, pierwsza wszakże z nagraniem nieco starszym, które warto przypomnieć fanom muzyki kreatywnej na definitywnie światowym poziomie. Dodatkowo poczynionym w składzie dalece frapującym, zarówno pod względem instrumentalnym (m.in. dwie wokalistki, tap dancerka), jak i nade wszystko personalnym, albowiem z udziałem samego Anthony’ego Braxtona. Nagranie pochodzi z czasów, gdy mistrz kreatywnej narracji grywał jeszcze frazy zbliżane do estetyki otwartego jazzu. Obu Panów – lidera bandu, kompozytora i kontrabasistę oraz saksofonistę, klarnecistę i flecistę odnajdujemy tu w doskonałej formie, do tego, w towarzystwie dalece intrygującym (jeszcze Herb Robertson!). Zatem efekt całości bez cienia wątpliwości zapisujemy złotymi zgłoskami w historii gatunku.

Efektem sesji nagraniowej w słynnym brooklyńskim studiu Systems Two, zrealizowanej niemal dokładnie 28 lat temu, jest sześć kompozycji - trzy kilkunastominutowe i tyleż bardziej zwartych w ujęciu czasowym narracji, z których ostatnia stanowi balladę z tekstem na głos damski i kontrabas.

Pierwsza opowieść zdaje się konsumować wszystkie atuty tego albumu. Żwawy temat podaje tu roztańczony kontrabas, któremu wtórują spokojny alt i nerwowa trąbka. Opowieść skrzy się szczyptą braxtonowskiego stylu (zwłaszcza, gdy sam Braxton po kilku minutach przesiada się na kontrabasowy klarnet), co w tym wypadku traktujemy jako komplement najwyższej wagi. Stałym elementem narracji jest aktywna taperka, która szyje ścieg opowieści wspólnie z perkusistą, potrafi być okazjonalnie od niego aktywniejsza. W roli efektownej wisienki na torcie dwa głosy damskie – jeden pracujący w trybie permanentnego eksperymentu, z wokalizami wyśpiewanymi w jakimś dziwnym, być może własnym języku, drugi skupiający się na recytacji i przemycaniu do narracji ważnych treści. Całość buzuje emocjami, także pewną teatralnością, która wszakże dodaje urody, a nie szkodzi percepcji dzieła. Ponad dwunastominutowa opowieść stwarza niemal nieograniczoną przestrzeń dla improwizacji, ale też ramy kompozycji trzymają w ryzach temperament muzyków, budują akcje w podgrupach, dbają o odpowiednie sekwencje działań każdego z artystów. Kontrolowana swoboda buduje tu jakość, daje też wszystkim komfort pracy.

Drugą opowieść otwiera kontrabas, który rysuje niemal shorterowski temat, intrygująco osadzony w estetyce jazzu lat 60. ubiegłego stulecia, jakby na wprost wyjęty z najlepszego kwintetu Milesa Davisa. Braxton pracuje na flecie, a rytm szyją, poza groove kontrabasu, także perkusja i taperka. Wątek wokalny pojawia się dopiero w drugiej fazie utworu. W ramach akcji w podgrupach - piękny duet basu i wokalistki w nieznanym języku. Introdukcję trzeciej odsłony bierze na siebie taperka. Po chwili w akcji są już głos i saksofon. Opowieść z każdą chwilą zyskuje tu coraz wyraźniejszy sznyt braxtonowski, dzieląc się przy okazji na wiele fantastycznych akcji w mniejszej obsadzie – świetne ekspozycje solowe trąbki i kontrabasu, tudzież równie wyśmienity duet saksofonisty i wokalistki.

Czwarta część ma dwie fazy. Najpierw zostaje całkowicie oddana w ręce kontrabasisty, który w trakcie solowej ekspozycji także mruczy pod nosem. Spokojny, na poły balladowy temat pojawia się dopiero po pięciu minutach i smakuje na powrót bystrym jazzem sprzed lat. Swoje wartościowe trzy grosze dokłada wokalistka w nieznanym języku, a w fazie finałowej nie brakuje pokrętnej, braxtonowskiej rytmiki. Piąta opowieść znów nie pozwala nam zapomnieć o jakości wspomnianej estetyki, zarówno w kontekście improwizacji klarnetu kontrabasowego, jak i samej melodyki kompozycji. Z jednej strony nerwowa, hiperaktywna taperka, z drugiej kolejny doskonały duet Braxtona i wokalistki w nieznanym języku. Nasze rozbujane emocje gasi szósta kompozycja, wspomniana na wstępie ballada. Dużo w niej śpiewu z tekstem, ale i zmysłowego tapingu.

 

1. Something From The Past 13.37, 2. High Tech #1 12.49, 3. From The Source 12.26, 4. My Song 9.23, 5. An Internal Look 5.51, 6. No One There At All (Written For Honi Coles) 7.39