Długa historia pianistów solistów

Autor: 
Redakcja
Zdjęcie: 

Po solowym koncercie Craiga Taborna w nowojorskim Rubin Museum of Art a także ukazaniu się płyty "Avening Angel" tegoż pianisty, redakcja New York Timesa, w osobie Nate'a Chinena postanowiła przyjrzeć się historii solowych występów pianistów jazzowych i ich miejsca w historii gatunku. Poniżej przedstawiamy muzyczne ilustracje do tego tekstu.

Craig Taborn wybrał się w odległą samotną podróż podczas swojego niedawnego występu w Rubin Museum of Art na Manhattanie. Zgromadzonym słuchaczom wydawać się mogło, że pracuje on nad złamaniem jakiegoś tajemnego szyfru. Przy koncertowym fortepianie metodycznie zaburzał oczekiwaną ciągłość niepokojącymi dygresjami. Lewą ręką snuł basowy motyw kompozycji „Avening Angel”, podczas gdy prawą budował złożone, improwizowane przypisy,  raz jakby zapisane kursywą, kiedy indziej pogrubioną czcionką.  To była intensywna, napięta, porażająca muzyka, podkreślona dodatkowo surowością swej formy. Taborn sam przy fortepianie. 

Pianista solo zajmuje szczególne, uprzywilejowane miejsce w historii jazzu, sięgając swą historią samych korzeni gatunku.  Niezwykłości przydaje fakt, że artyści nieustannie tę formę odnawiają i uwspółcześniają – choć z technicznego punktu widzenia nie zmieniło się tu nic przez ostatnie stulecie. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca ukazały się nie tylko „Avening Angel” Taborna, jego autorski debiut w wydawnictwie ECM, ale także płyty Gonzalo Rubalcaby i Larry Goldingsa – pianistów o skrajnie różnych temperamentach.  Te oraz kilka innych wydawnictw łączy wiara w wartość płynącą ze zgłębiania jazzowej tradycji solowej pianistyki. Różnorodność tych nagrań dowodzi, że jest to terytorium wciąż nie zbadane.  /z tekstu Nate'a Chinena/

 

 

Podróż zaczynamy w roku 1899, wraz z Scottem Joplinem i jego "Maple Leaf Rag"

 

Pamiętamy o Jamesie P. Johnsonie

 

i Fats'ie Wallerze:

 

Słuchając Arta Tatuma, trudno uwierzyć, że to muzyka sprzed 70lat:

a tutaj, coś trochę przerażającego...

 

A potem był Monk:

 

Dekadę później "Conversations with myself" wydał Bill Evans

W podobnym czasie Paul Bley wydał najpierw "Solo in Mondsee" a potem "Alone Again"

A przecież jest jeszcze Cecil Taylor!

 

Dziś pianiści nadal podejmują wyzwanie solowego nagrania...

Ostatnio Geri Allen:

 

Vijay Iyer:

 

Brad Mehldau:

 

Gonzalo Rubalcaba:

 

...i wreszcie Craig Taborn:

 

...ale i tak, gdy jakaś firma chce sobie przydać splendoru, wtedy w ich centrali telefonicznej, w oczekiwaniu na połączenie rozbrzmiewa: