6 marca Peter Brötzmann skończy 75 lat. Artysta postanowił uczcić ten fakt 5-dniową rezydencją w warszawskim klubie Pardon, To Tu! Towarzyszyć będą mu muzyczni przyjaciele: Alexander von Schlippenbach, Han Bennink, Heather Leigh, Jason Adasiewicz, John Edwards, Steve Noble i Toshinori Kondo.
Można wiele napisać o Peter Brotzmannie, większość zdecydowanie już napisano, nie można obok jego postaci przejść obojętnie. Muzyka Petera Brotzmanna ma w sobie ciężar (nie chodzi tu tylko o decybele), z którym trzeba się zmierzyć. Obcowanie z jego muzyką to zawsze pewne wyzwanie, wysiłek, którego podejmują się zarówno Peter oraz jego towarzysze na scenie, jak i publiczność przed sceną zgromadzona. To wyzwanie zostało zwielokrotnione w trakcie Krakowskiej Jesieni Jazzowej gdyż Brotzmann został rezydentem festiwalu na 4 dni.
Nie sposób odpowiedzieć, gdzie byłaby dziś muzyka free jazzowa i improwizowana, gdyby nie „najgłośniejszy saksofonista świata”, jak nazwano kiedyś niepokornego Niemca. Z okazji 10. edycji festiwalu Peter Brötzmann wystąpi na Krakowską Jesień Jazzową, na 4-dniowej rezydencji, z projektem specjalny. 5-go, 6-go oraz 8-go listopada muzycy wystąpią w mniejszych składach na scenie w Alchemii.
15-go października w Laboratorium CSW, w Warszawie rusza 10. edycja festiwalu Ad Libitum. Zainauguruje go występ tria Cybulski - Pałosz - Wojciechowski. Po nich na scenie pojawi się Sejneńska Spółdzielnia Jazzowa, z którą gościnnie wystąpią Evan Parker, Mikołaj Trzaska, Tomasz Dąbrowski i Mike Majkowski. Ostatnim koncertem pierwszego dnia festiwalu będzie Peter Brötzmann Quartet.
„Wierzyliśmy, że możemy zmieniać społeczeństwa, zmieniać świat, uczynić go lepszym” – usprawiedliwia się Brotzmann. RATATATATATATA. „Ruch komunistyczny był przez nas rozumiany jako rodzaj wizji idealnego społeczeństwa. Celu, do którego należy dążyć” RATATATATATATATA „Z tak pojmowanym komunizmem europejski jazz był wówczas bardzo blisko związany.”
W 2012 roku Peter Broetzmann nagrał płytę „Going All Fancy” w duecie z chicagowskim wibrafonistą, skądinąd zresztą znanym dobrze naszym czytelnikom, Jasonem Adasiewiczem. I chyba nie będzie dalekie od prawdy stwierdzenie, że była to jedna z najbardziej przejmujących z muzyką improwizowaną tamtego roku.