Czas rozpocząć koncertowy sezon jesienno-zimowy z Pardon, To Tu. Wrzesień klaruje się wielobarwnie: akustyczno-elektronicznie i wielokulturowo. O pomysłach na spędzenie kilku ciekawych, intrygujących, wciągających wieczorów przy Placu Grzybowskim 12/ 16 słów kilka.
Po pierwszych wyśpiewanych wczoraj przez Dominika Strycharskiego słowach „Bema pamięci żałobnego rapsodu” muzyka Czesława Niemena stała się nasza. Choć nigdy nie była „cudza”, miałem wrażenie, że w Pardon, to tu, wypełnionym tak tłumem słuchaczy, jak i energią płynącą ze sceny, wydarzyło się coś ponad-muzycznego.
Niemen Enigmatic jedno z legendarnych dokonań polskiej muzyki XX wieku. Dzieło ponadczasowe i wyjątkowym, będące idealnym mariażem anglosaskiej kultury muzycznej i polskiej wrażliwości oraz wyjątkowego talentu Czesława Niemena. Wiemy o tej płycie wszystko, niezliczoną ilośc razy gościła w naszych odtwarzaczach i zdobyła miłość wielu pokoleń słuchaczy. Kochamy ją i podziwiamy.
Uwaga – będzie to relacja entuzjastyczna, uprzedzam czytelnika. Cóż to były za szalone wieczory! Podejrzewam, że każdy kto miał przyjemność uczestniczyć w trzydniowym, osobliwym przeobrażeniu indywidualnych muzycznych atomów w jeden, spójny koncertowy organizm, przyzna że mieliśmy do czynienia z wydarzeniem absolutnie wyjątkowym. Nie chcę pisać „niepowtarzalnym”, wszak mam nadzieję na wzrost podobnych inicjatyw w przyszłości – doskonałych improwizatorów szczęśliwie w Polsce nie brakuje. Zanim przejdę do sedna, krótko o wadach.
Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że najpierw było miejsce, potem orkiestra. To Tu, w "Pardon, To Tu", grono czołowych muzyków polskiej sceny improwizowanej spotyka się regularnie na koncertach, na których grywają ze sobą w różnych konfiguracjach. Wydaje się więc, że naturalne było stworzenie takiej formacji, jaka jeszcze, do tej pory, ze sobą nie grała. Nazwa pierwszego projektu orkiestry – "The Beginning" nawiązuje do tytułu płyty Duke Elingtona i jego Cotton Club Orchestra.
Bez Macieja Trifionidisa, którego zmogła gorączka, w warszawskim Pardon, to tu wystąpiii Paweł Szamburski i Hubert Zemler. Jako duet Chory Trees zagrali koncert do filmu "Berlin - Symfonia Wielkiego Miasta". I właśnie słowo koncert należy tu podkreślić - i może nie "do filmu" a "z filmem" albo i z samym jego autorem - Waltherem Ruttmannem - muzycy weszli w równoprawny dialog.